piątek, 31 stycznia 2014

Przytul się

Przytul się! Dziś Międzynarodowy Dzień Przytulania

Virginia Satir, znana amerykańska psychoterapeutka, twierdzi, że:  by przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie. By zachować zdrowie, trzeba ośmiu uścisków dziennie. By się rozwijać, trzeba dwunastu uścisków dziennie.





 Przytulanie ma leczniczą moc dla naszej duszy i ciała. A ty jak często się przytulasz?

czwartek, 30 stycznia 2014

Godziwe życie

  • Obrazki z sieci

  • IP: 91.211.84.*

    Gość: Realista 20.11.10, 19:55 Odpowiedz 
    > Ile?? Czy Ty czasem nie przesadzasz? Kto, za przeproszeniem, tyle żre, żeby wydać 1000 zł w > miesiącu?

    Nie liczy się ilość tylko jakość. Nie jem byle czego a niestety dobre jedzenie kosztuje. Mieszkam z partnerką i miesięcznie wydajemy przynajmniej 2000zł na żywność - wygląda to tak, że średnio przez 5 dni w tygodniu gotujemy w domu a 2 dni w tygodniu stołujemy się w różnych restauracjach (ok. 100-200zł za obiad dla 2 osób, więc żaden Wersal). Palić nie palimy ale lubimy dobry alkohol.

    Co do reszty - teraz jesteś młoda a co będzie za 5, 10 lat? Pomyśl o tym, że musisz coś odłożyć, bo na pomoc państwa raczej nie masz co liczyć. Warto mieć w pracy prywatną opiekę medyczną. Internet? Stacjonarny to od 50zł do 100zł miesięcznie, bezprzewodowy też by się przydał - kolejne 100zł. Gazu nie używamy a prąd to jakieś 100zł miesięcznie, czynsz 500zł. Do tego jakieś ubrania, sprzęty domowe - też spokojnie 1000zł miesięcznie można liczyć. Kino, bilard, kręgle, tenis, jakieś weekendowe wyjazdy to kolejny 1000zł, utrzymanie 2 samochodów to kolejny 1000zł - u Ciebie tego nie ma, więc problem z głowy. Do tego jakiś III filar, inne inwestycje, ruletka w kasynie on-line itp. to też z 2000zł. Ogólnie powiem, że mamy do dyspozycji ok. 10000zł miesięcznie i jakoś sobie radzimy łącznie z zaoszczędzeniem na urlopowe wycieczki 2x w roku. Jak więc widzisz życie kosztuje i nie mówię tu o luksusowym życiu, w którym na drewno do kominka wydajesz 5000zł miesięcznie a koszt utrzymania basenu to 10000zł miesięcznie, bo znam i takich rozrzutników.

                                           ****************************    






Ano tak. W dwójkę za 10000 miesięcznie, to rzeczywiście można żyć. Ale jak w pojedynkę utrzymać dom(opał) i wyżyć za niewielką emeryturę. Ostatnio po tych wydatkach grudniowych żyję z ołówkiem w ręku, i prawie z domu nie wychodzę. Ech,ale nawet gdybym kasę miała także w taki ziąb bym nigdzie nie lazła ,ale przynajmniej gaz bym odkręciła częściej,bo to szuflowanie węgla już mnie mierzi. A węgiel także już mi się kończy, i nie wiem czy starczy mi do polowy lutego bo wówczas z pocztą będą dopiero co miesięczne pieniądze. Weszłam na forum w którym kobieta(młoda) pytała czy da się wyżyć w pojedynkę za 1700 złotych. Były różne wypowiedzi, ale to które tu wkleiłam(2010 rok) mi się najbardziej spodobało. Bo przecież tak powinno wyglądać godziwe życie no nie? Każdemu bym życzyła bo przecież jak najbardziej normalne i nic ponad to..


Znalazłam jeszcze to w necie;

my są pany
przyszło nam żyć w przedziw­nych czasach
kiedyś pot­rze­by dzi­siaj żądze
na nic in­te­lekt miłość wiara
miarą człowieka dziś pieniądze

ra­dio śni sen o dobrobycie
w te­lewi­zorach ki­pi złoto
a za ok­na­mi w geście biedy
po kos­tki sięga życia błoto

na szczy­tach władza śle ukłony
w stronę na­rodu zmęczonego
wam bra­cia pro­cent niech wystarczy
z miesięcznej gaży wybranego

a lud cichut­ko władzę chwali
prze­cież rek­la­ma idzie w świat
w oczach na­rodów my są Pany
a rzeczy­wis­tość to­nie w łzach.
 
WIERSZ
ZEBRAŁ 26 FISZEK • 24 STYCZNIA 2012, 17:16


środa, 29 stycznia 2014

Kot wyjść z domu nie ma chęci. Coś się tam na dworze święci!

Traktuję zwierzęta zawsze tak jak się powinno je traktować, czyli dobrze.
 Ale moje koty mają teraz legowiska w mojej cieplutkiej kotłowni.
 Czasem je wpuszczam do mieszkania, bo mają ochotę na pieszczoty i to także musi być,



Obrazki z sieci


 ale potem same domagają się wyjścia na swoją wolność, bo tam, na dole w moim domu, mają wyjście na dwór do ogrodu,i tylko kiedy bardzo mroźno to zamykam okienko,ale czasem wchodzą tam także jakieś inne niż te moje koty.


obrazek z sieci

 Teraz taki czarny przepiękny obcy kot na piecu centralnego się rozłożył, i wcale mnie się  nie boi.
 Tylko jedzenie nie starcza mi na długo dla takiej czelotki, i dziś syn mnie podwiózł do Lidla, bo już karmy da nich, a dla mnie kartofli zabrakło mi. Więcej chyba  kosztują koty i ich jedzenie, jak moje jedzonko dla mnie, hehe.
Aż taką kocią mamą to ja nie jestem, i nie robię z kotów namiastkę dziecka tak jak się to teraz często robi a,zresztą  psy ludzie traktują często tak  samo
 U nas zwierzęta zawsze miały swoje miejsce poza mieszkaniem ,choć wolno im czasem z nami pobyć i w mieszkaniu. Mam to pewnie w genach po mojej prababci  i przodkach pochodzących z rolnictwa z naszej opolskiej wsi.Zwierzęta to zwierzęta a ich miejsce nie jest w mieszkaniu z człowiekiem, Ale byli dobrzy dla zwierząt. Kiedyś  ulubioną krowę mojej prababci sprzedali do sąsiedniej wsi i jakie zdziwienie, rano krowa stała jak zawsze przy swoim stanowisku w oborze. Jak po nią przyszli(przecież zapłacona była) prababcia za nią się rozpłakała. Koty na obrazkach mam z sieci ,moje także ładne ,ale takich fotografii nie zrobię. Kota nie tak łatwo z fotografować.


Cz. Janczarski

Przypłynęła chmura sina.
Od północy wiatr zacina.
Kot wyjść z domu nie ma chęci.
Coś się tam na dworze święci!

Kraczą wrony na parkanie:
- Jedzie zima , groźna pani!

I już lecą z nieba śnieżki,
zasypują drogi, ścieżki,
pola, miedzę i podwórka,
dach, stodoły, budę Burka.

Kraczą wrony na jabłoni:
- Jedzie zima parą koni!

Mróz ściął lodem brzeg strumyka.
Zając z pola w las pomyka.
Krasnalowi zmarzły uszy,
już spod pieca się nie ruszy!

Kraczą wrony na brzezinie:
- Oj, nieprędko zima minie! Buuuu(-;

wtorek, 28 stycznia 2014

Wiesz – często więcej się dostaje, kiedy nie czeka się na wiele.

,,Blog bez komentarzy to sygnał, że z naszą stroną nie dzieje się dobrze. Cechą dobrego bloga jest rozmowa nadawcy i odbiorcy oraz mieszanie się tych ról w procesie interakcji. Dbanie o wypowiadających się w komentarzu pod wpisem oraz o jakość owych komentarzy to blogowy standard. "

                                                   **********************








Rozczarowanie

07GRU
Czasem nie warto się nakręcać
i zbyt nachalnie patrzeć w przyszłość,
bo wiadro zimnej wody czeka
z chlupotem -„ jakoś ci nie wyszło „.

Więc może przyczaj się na chwilę,
nie ostrz pazurków zbyt odważnie.
O dobrych rzeczach pomyśl mile,
poproś do tańca wyobraźnię.
A to, co było i minęło
niech będzie twym nauczycielem.
Wiesz – często więcej się dostaje,
kiedy nie czeka się na wiele.
Anna Zajączkowska


                                                  *****************************

Nawet dobry pomysł. Przyczaić się tu na chwilę. No to milego dnia wszystkim zaglądającym życzę-;)))

poniedziałek, 27 stycznia 2014

okazja to nawet codziennie: jakieś piffko, albo... drink.

"kochanie alkoholik to nie pijak przecież..."

Pisałam, że spotkałam miłego i eleganckiego pana, który nie miał na czole napisane: ALKOHOLIK. Jeśli pozwolicie wrócę do tematu, bo jak się okazuje wśród moich kolegów z pracy, i ich znajomych... jest wielu właśnie ... czystych, zadbanych i przemiłych... panów... sączących kulturalnie, o których nikt by złego słowa nie powiedział. Nigdy sie nie zastanawiałam czy popijają czy nie, bo mnie to nie dotyczyło, a pracy byli ok. Dopiero spotkanie tego miłego pana otworzyło mi oczy, że... popijających panów jest tylu i w zasadzie trudno sie zorientować, że mają "problem". Na portalu w rubryce "stosunek do alkoholu" najczęściej pisze "okazjonalnie". Ja pije też okazjonalnie i bardzo niewiele, wiec ... myślałam, że dla każdego to znaczy .... raz na jakiś czas.
A tu się okazuje, że ... okazja to nawet codziennie: jakieś piffko, albo... drink. I jak tu ocenić: czy zadbany, pachnący pan- jak mój niedoszły kolega- to juz alkoholik, który pewnego dnia przeistoczy sie w "pijaka" czy jeszcze nie i ja sie czepiam? Czy ktoś, kto zalicza 2-3 drinki w każda sobotę to juz sygnał ostrzegawczy czy to moja chora wyobraźnia? A szalonych abstynentów też poznałam i zwiałam szybciutko, bo ich trzeźwość wynikała z fanatyzmu religijnego.
Napiszcie proszę co o tym sadzicie.
                                      ********************
O matko jedyna!! Co za tekst. 

Czy ja jak mam ochotę na szklaneczkę piwa to już dla innych uzależnienie? 

Każdy pijak mógłby przestać pić, gdyby chciał,

 natomiast alkoholik chciałby przestać, gdyby mógł. 

Alkoholik to osoba chora,

 natomiast pijak to osoba nadużywająca alkoholu,

 ale nieuzależniona 

(nie mająca  objawów choroby).
 
To jest moje zdanie na ten temat. 



Jeśli nie masz problemu z odmową picia, jeśli nie myślisz o alkoholu w sytuacjach dla Ciebie trudnych, jeśli masz bardziej konstruktywne sposoby na radzenie sobie z nieśmiałością, stresem czy złością, jeśli nie poszukujesz okazji do picia i nie uzależniasz dobrej zabawy od obecności alkoholu, jeśli nie przeżywasz stanów że "musisz wypić!" - nie musisz obawiać się alkoholizmu.
Jeśli jednak alkohol jest dla Ciebie niezbędny, nie umiesz go sobie odmówić, poszukujesz okazji do picia, masz wyrzuty sumienia (tzw. "moralniak"), że się napiłeś, usprawiedliwiasz picie licznymi okazjami, zaczynasz zaniedbywać siebie lub swoje obowiązki, wybierasz alkohol nad towarzystwo innych osób, zaczynasz wchodzić w konflikty z prawem, nosisz w sobie uczucie pustki i bezradności w związku z własnym piciem - jesteś w grupie ryzyka! Nie muszą pojawić się wszystkie wymienione objawy - mogą być to wybrane sytuacje/zjawiska. Tyle wystarczy by obawiać się uzależnienia od alkoholu.




Bardzo małe zainteresowanie moimi poprzednimi postami jest trochę zastanawiające dla mnie.
 Ten temat nie daje mi jednak spokoju, bo coś tu nie rozumiem. 
Na ogół nikt w mojej rodzinie nie przyczepia się do picia piwa po posiłku, lub po kolacji, i żadna moja synowa nie powie o swoim mężu że jest od alkoholu uzależnionym.
 Nawet kiedy w towarzystwie czasem przeholują i popiją trochę ponad normę to nie uważają mężów za pijaków.
 Żaden z nich nigdy nie zasiądzie po wypiciu za kierownicę, ani nie pójdzie po wypiciu w stanie nietrzeźwym do pracy.
 Alkohol wpisany jest w nasze życie, i wszelkie panikowanie w tym zakresie jest co najmniej dziwne. 
Dla mnie za mało się pisze o kulturze picia. 
To lanie wódy bez umiaru.
 Próbowałam kiedyś robić przyjęcia bezalkoholowe, i wiecie co?
 Po 2 godzinach wszyscy bardzo spieszyli się do domu. 
Szczególnie mnie zdziwiło to, że nawet ci którzy na co dzień tak narzekają na pijaków .
 A więc spróbuj bez gorzałki i procentów wyskokowych zrobić grilla hehe . 


niedziela, 26 stycznia 2014

nawoływanie do całkowitej abstynencji nie trafia na podatny grunt. Tą notkę przeznaczam na uzupełnienie tych braków – akcja może mała, ale zawsze.

http://daban.blog.onet.pl/2009/04/09/kultura-picia-czyli-jak-pic-aby-sie-nie-upic/

Konieczie czytać całość bo warto!! wpisać link do wyszukiwarki



(....)Zawsze zastanawiało mnie dlaczego tak wielu młodych przegrywa swoje boje z alkoholem i doszedłem do prostego wniosku – z braku wiedzy i chęci eksperymentowania. Dużo bardziej zastanawiające jest że nie słyszałem o Polskim programie uczącym „kultury picia”. Jest mnóstwo programów propagujących trzeźwość i bezwzględną abstynencję i ani jednego uczącego „kultury picia”. Propagowanie abstynencji ma sens wśród alkoholików, którzy po prostu nie mogą nic pić, aby nie wrócić do nałogu. 


W odniesieniu do młodzieży jest to działalność skazana na porażkę – alkohol ich kusi, piją czasem Rodzice, nauczyciele, znajomi – więc nawoływanie do całkowitej abstynencji nie trafia na podatny grunt. Tą notkę przeznaczam na uzupełnienie tych braków – akcja może mała, ale zawsze.
„Kultura picia” to  umiejętność spożywania alkoholu w sposób akceptowany przez otoczenie – kulturalnie. Tego właśnie bardzo często brakuje młodym ludziom, wiedzy jak spożywać alkohol aby nie narobić sobie wstydu i kłopotów.  Całość okraszona kilkoma poradami jak pić, aby się nie upić.




1)      Alkohol jest dla ludzi – to truizm, jednak używać alkoholu należy z umiarem.  Mocno pijany, bełkoczący, zataczający się człowiek jest żałosny i bardzo źle odbierany, nawet jeśli „udało” mu się pokonać kolegę i wypić o dwa kieliszki więcej.
2)      Każdy ma prawo odmówić picia alkoholu i nie jest to oznaką słabości – tego dnia Mozę po prostu nie chcieć, bez żadnego tłumaczenia. Nie wstyd też jest odmówić picia, a naleganie świadczy o braku kultury namawiającego. Są też sytuacje gdy pić nie wolno pod żadnym pozorem i to jakichkolwiek ilości – np. zażywanie niektórych antybiotyków, niektórych leków nasercowych oraz prowadzenie samochodu.

3)      Alkohol najlepiej spożywać w odpowiednim towarzystwie – jeśli ktoś chce wypić nieco więcej niż symboliczny kieliszek szampana powinien uważać na to z kim pije. Wspólne picie NAKAŁADA OBOWIĄZEK zadbania o współpijących – nie wolno pijanego zostawiać samego.  Co roku w Polsce ginie kilkanaście osób które się upiły, a pozostali je zostawili. Ostatnio była głośna sprawa nastolatki, którą pijaną zostawiono na świeżym powietrzu – zmarła w wyniku wychłodzenia organizmu, chociaż nie było mrozów.  Są też przypadki zatoczenia pod samochód, zaśnięcia na torach kolejowych, itp.
4)      Spożywanie alkoholu powinno być zawczasu przygotowane – najlepiej oprócz 


picia także coś jeść, niektóre alkohole „zakąszać”, dobrze jest ustalić z góry co będzie się piło (rodzaj alkoholu gdy przynoszą go różne osoby) oraz zapewnić sobie spokojne warunki do picia i bezpieczny powrót do domu.  Dobrze przygotowana „impreza” to połowa sukcesu.
5)      Alkohol ma konkretny wpływ na organizm ludzki – zachęcam do przeczytania: http://pl.wikipedia.org/wiki/Alkohol_etylowy, a zwłaszcza fragmentu o tempie wchłaniania alkoholu do krwi. Każdy ma inny metabolizm i taka sama dawka alkoholu różnie działa na różnych ludzi. Trzeba wiedzieć ile może się wypić oraz po objawach stwierdzić kiedy przestać pić. Osoby które robią się po alkoholu agresywne lub dostają „małpiego rozumu” niech najlepiej nie piją wcale, albo bardzo symbolicznie.




 Alkohol nie jest wytłumaczeniem, a za wszystko co zrobimy odpowiadać będziemy jak juz wytrzeźwiejemy. Tak naprawdę sztukę jest wiedzieć i umieć PRZESTAĆ PIĆ w odpowiednim momencie.

To pięć podstawowych zasad które pozwalają na dobrą zabawę, którą będzie się miło wspominać następnego dnia, a nawet po latach. 

Czas na kilka praktycznych wskazówek dotyczących alkoholu oraz obalenie kilku mitów:
- każdy człowiek jest inny – wpływ alkoholu na człowieka zależy od wielu czynników, niektóre zależne od nas omówię poniżej, niezależne to metabolizm, waga ciała oraz „zaprawa”. Na metabolizm nic się nie poradzi – im szybszy ty szybciej alkohol „uderza do głowy”, ale tez szybciej jest usuwany z organizmu. Waga ciała to po prostu czynnik „rozrzedzający” spożyty alkohol – jeśli osoby o wagach 50  i 100kg wypiją po 100g wódki to osoba ważąca 50 kg będzie miała dwukrotnie większe stężenie alkoholu we krwi od tej 100 kg. Oczywiście przelicznik nie jest taki prosty, bo liczy się równowaga płynów w organizmie i stężenie alkoholu jakie w nich występuje, niemniej „duży może więcej” J lecz pamiętam dobrze jak na początku imprezy „odjechał” chłopak ważący koło 50 kg, gdy pił równo z nami – wówczas już nieco misiowatymi.  Trzecia rzecz to zaprawa – do pewnej granicy im częściej pijemy tym szybciej wątroba utylizuje alkohol, można rzecz przystosowuje się. Działa to do pewnego momentu, potem jest odwrotnie i alkoholicy upijają się małymi dawkami.  Dlatego na koniec wakacji „możemy wypić” więcej niż na początku
- pij powoli – alkohol wchłania się szybko (ok. połowy dawki przenika do krwi w ciągu 15 min od spożycia), ale nie natychmiast. Im więcej się pije tym alkohol wolniej się wchłania. Jeśli się pije trunki niskoprocentowe to nie ma z tym większego problemu, lecz jeśli pije się alkohole wysokoprocentowe (wódka, whisky) to pije się dużą dawkę czystego etanolu na raz. Mocne drinki, duże kieliszki, „karniaki” a także studenckie picie ze szklanki sprzyjają zaserwowaniu sobie dużej ilości etanolu (w przeliczeniu rzecz jasna) w bardzo krótki czasie. Zachęca to do kolejnej dawki ,co może doprowadzić do „kopa z opóźniony zapłonem”. Zanim zauważymy pierwsze poważniejsze symptomy „nietrzeźwości” to zgromadzimy w żołądku tyle alkoholu, że jak się cały wchłonie to „urwie się nam film”(...)

                      **************
http://www.restaurants.pl/savoir_vivre/kultura-picia.htm


Ile możemy wypić? Wszystko zależy od przyzwyczajenia organizmu do alkoholu, naszej wagi ciała, prędkości picia oraz nastroju. Nie wspominam tu o mocy alkoholu, bo to chyba oczywiste. Każdy człowiek powinien znać swoją granicę, i nie przekraczać jej zwłaszcza w towarzystwie innych osób. Wypicie jednorazowo nadmiernej ilości alkoholu powoduje wzrost ciśnienia krwi i wzmożoną pracę serca, następnie dolegliwości żołądkowe, utratę przytomności, a w skrajnych przypadkach śmierć.

Nie powinno się mieszać wódki z winem lub piwem podczas przyjęć. Natomiast popijanie wódki wodą sodową lub sokiem owocowym jest wskazane.

Obowiązkiem gospodarza przyjęcia jest częstowanie gości, ale natarczywe namawianie do picia jest wyrazem braku kultury, a namawianie do picia osobę prowadzącą samochód ociera się o przestępstwo. Również podawanie do stołu wyłącznie napojów alkoholowych zdradza brak kultury gospodarzy.
Konsumpcja win
W krajach, gdzie spożywanie wina gronowego jest rozpowszechnione i nieodzowne podczas posiłków, kultura konsumpcji wina stoi na wysokim poziomie, a sposób podawania i spożywania jest szczegółowo opracowany. Picie win dobrych roczników i win "wielkich marek" otoczone jest specjalnym kultem i ceremoniałem. Np. Wino z Sauternes(słynne słodkie białe wina z niewielkiego regionu Sauternes w Bordeaux, jedne z najlepszych francuskich białych win - zwane "królem białego wina") muszą obowiązkowo znaleźć się na stole podczas świąt Bożego Narodzenia, mimo bardzo wysokiej ceny.
Dawniej w Polsce kultura picia wina również była pielęgnowana i wysoko postawiona. Od XVII wieku sprowadzano wina z Węgier, które u nas się "starzały". Szlachta mówiła Vinum Hungariae natum, Poloniae educatum(wino pochodzące z Węgier, a w Polsce "wykształcone"), a potwierdzeniem powiedzenia były wyborne stare węgrzyny.
Niestety w naszym stuleciu, zwłaszcza po II wojnie światowej, w kraju zniszczonym wojną, tradycja ta zanikła. Obecnie, w związku ze wzrostem stopy życiowej społeczeństwa, powoli wracają stare dobre obyczaje. Mamy winiarnie, gdzie możemy skosztować oryginalnych gatunków win sprowadzanych z całego świata. Są one owszechnie dostępne, i przy tym na nowo uczymy się zasad spożywania wina. Kolejności podawania różnych gatunków win, odpowiedniego doboru wina do potrawy i kosztowanie trunku - to podstawowa wiedza, jaką dysponuje smakosz win.

K o l e j n o ś ć podawania win ma duże znaczenie na wykwintnych i bardzo eleganckich przyjęciach, kiedy gospodarze mają do dyspozycji dużą ilość różnych gatunków win. Natomiast na małych, towarzyskich spotkaniach (dla 4-6 osób) wystarcza zwykle podanie 3 butelek wina: 2 butelek wina stołowego wytrawnego, białego i czerwonego oraz 1 butelki wina słodkiego. W tym przypadku najpierw podajemy wino białe, później czerwone; nigdy zaś odwrotnie, lub najpierw wino wytrawne, następnie półsłodkie, wreszcie słodkie; jakość wina w czasie trwania posiłku powinna być coraz lepsza. Jeżeli dysponuje się dwiema butelkami wina o podobnym charakterze, np. dwa węgierskie Rizlingi, to najpierw podaje się wino słabszej jakości, młodszego rocznika np. Pecsi Rizlinga później wino lepszej jakości, starsze i bardziej odleżałe, jak np. Badacsonyi Spatlese. Przy zastosowaniu kolejności odwrotnej druga butelka będzie zawsze oceniona bardzo krytycznie i uznana za gorszą niż jest w rzeczywistości. W czasie większych przyjęć z szerszym asortymentem win, najpierw podajemy wina wytrawne, delikatne i lekkie, później wina mocniejsze, pełne w smaku oraz bardziej ekstraktywne, następnie — słodkie, a w końcu deserowe.Dysponując asortymentem białych win francuskich, kolejność podawania powinna być następująca: najpierw lekkie wino bordoskie, jak Graves, później pełny w smaku burgund, jak Chablis, a następnie słodkie bordoskie, np. Haut Sauternes.

W y b ó r    g a t u n k u    w i n a   gronowego w zależności od rodzaju daniapowinien być przedmiotem szczególnej uwagi gospodarzy domu, gdyż smak nawet najlepszej potrawy może być zepsuty przez podanie niewłaściwego napoju; również najlepszy trunek nie będzie właściwie oceniony, jeżeli towarzyszy nieodpowiedniej potrawie. Błędem jest więc, podawanie zarówno czerwonego wina do ryby (duża ilość zawartego w winie garbnika utrudnia jej strawienie), jak również białego wina do rostbefu oraz polędwicy).
Zasady powiązania odpowiedniego gatunku wina z jadłospisem były dawniej bardzo ściśle ustalane, obecnie nie są już tak skrupulatnie przestrzegane. Możemy tu jednak pokusić się o przedstawienie kilku zasad:

 przed posiłkiempodaje się wina pobudzające apetyt, czyli aperitify, jak np. różnego rodzaju wermuty, wina gorzkie, jak Dubonnetlub St. Raphael, oraz wina południowe, jak porto;
 do przekąsek- wina białe wytrawne, jak francuskie bordoskie, np. Graves, lub alzackie - Sylvanerlub Knipperle, niemieckie - mozelskie, węgierskie - Rizlingi, gruzińskie - CinandaliGurdżuani, jugosłowiańskie - TraminecŻilawka, rumuńskie - Feteascalub bułgarskie - Dimiat;
 do ryb i białego mięsa lub drobiu- wina stołowe białe półwytrawne lub półsłodkie, jak francuskie bordoskie np. Barsaclub Sauternesi burgundzkie -Chablis, niemieckie - reńskie, węgierskie - TokajSzamorodnilub Furmint, rumuńskie - Axente-Severlub Rulandalub jugosłowiańskie - Muskatni SilvanecZlatna Kapljica;
 do pieczystego lub dziczyzny- wina czerwone bordoskie z okręgu Medoc, np. MargauxSt. Estephe lub St. Emilion, burgundzkie - PommardChambertin, węgierskie - Egri Bikaverlub Szekszardi, rosyjskie - Mukuzami,Napareuli,Matrasinskoje, bułgarskie - GamzaMavrud;
 do serów- wina czerwone pełne w smaku: burgundzkie, np. Cios de Yougeot, węgierskie - Egri Burgundi, chorwackie - Dingać;
 do owoców, orzechów, ciast i deserów- wina słodkie, jak Haut Sauternes, tokaj, malaga, również południowe półsłodkie - madera lub porto;
 do sałaty i potraw z octem - wina się nie podaje !.
Oddzielną pozycję stanowi szampan, który pasuje prawie do wszystkich dań, jednak zwykle podaje się go przed posiłkiem albo do deserów.


                                                   ***************

Wróciłam najzupełniej trzeźwa choć przywieziona pod sam dom przez rodzinę zięcia. Było miło i wypiłam sama całą butelczynę piwa do kolacji jej jej, ha ha ha. Wiem co to kultura picia ale także wiem jak szybko czasem przez głupotę albo czysta niewiedzę można utracić kontrolę nad tymi trunkami. Raz jeden w życiu urwał mi się film i po tym doświadczeniu już się bardzo i to bardzo kontroluję. Nie wszyscy są smakoszami tych samych trunków. Ja choć baba lubię do niektórych potraw szklaneczkę zimnego piwa. A czasem także herbatę z prądem jak juz wcześniej na blogu się ,,przechwalałam" hehe. Ale w moim życiu juz się dość napatrzałam co potrafi alkohol z ludzi zrobić. Więc polecam zawsze zasadę że wszystko można co nie można byle z wolna i ostrożna. Miłej niedzieli wszystkim zaglądającym tu do mnie życzę-;))



sobota, 25 stycznia 2014

wsiąknięte tak dogłębnie w nasze obyczaje nasze zachowania

http://www.opole.oaza.org.pl/index.php/kwc









(....)Proces wrastania alkoholu  w naszą obyczajowość trwa.  Piwo jest już stałym elementem kultury młodzieżowej i studenckiej, pije coraz więcej młodych, coraz więcej kobiet… Obok alkoholu i narkotyków na rynku pojawiły się tzw. dopalacze, które tylko utrwalają tendencje szukania rozluźnienia i wypoczynku w „środkach zmieniających świadomość”. Istota i wartość abstynencji jest w praktyce niemal zapomniana. Już nawet w kręgach kapłańskich trudno o kapłana (choć są wyjątki), który wdziałby wartość i żywo zachęcał innych swoją postawą do abstynencji i daru z siebie. Coraz mniej dzieci wynosi z domu doświadczenie abstynencji rodziców, nauczyciele i katecheci też rzadko kiedy mogą powiedzieć – „nie piję i żyję”. Normalnym jest, że kultura dorosłych związana jest z używkami i nic dziwnego, że dzieciaki chcą jak najszybciej z tego korzystać.(...)





                          ***********************
http://prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl/

Wróciłam z blogu naszej blogowej koleżanki Stokrotki, i tak mnie to poruszyło ,bo i ja niestety problem znam od podszewki ,więc nie mogłam  ten temat tu nie poruszyć. Czy to coś da -nie mam najmniejszego pojęcia. Fakt że się o tym pisze i robi filmy to jedno. A wsiąknięte tak dogłębnie w nasze obyczaje nasze zachowania w towarzystwie osób i środowiskach które prowokują i zachęcają nas do takich groźnych w skutkach zachowań to niestety inksza ikszośc....


piątek, 24 stycznia 2014

Przeszłość i teraźniejszość

oko za oko


już chciałabym go dotknąć 

korcą mnie paluszki


by snem błogim został

ale niech pocierpi





Za wszystkich których zabrała ta okropna wojna po wszystkich stronach niezależnie jakiej narodowości byli

                         *************


Ogółem w dniach 23-26 stycznia 1945 roku według


 parafialnych ksiąg zgonów rozstrzelano 817 


osób Historia Gliwic. Red. J.Drabina. Gliwice 1995, s.


 429-430;




 Natomiast według danych niemieckich liczbę zgonów 


szacuje się na 1500 osób.


 Historia Gliwic. Red. J. Drabina..s. 427-430;


 J. Sack: Oko za oko. Gliwice 1995, s.142;


 Wiele osób popełniało samobójstwa, niekiedy


 zdesperowani rodzice zabijali swoje dzieci w nadziei, że 


to oszczędzi im cierpień i sami też potem odbierali sobie


 życie. B.Tracz: Rok ostatni-rok pierwszy Gliwice 1945


Gliwice 2004,s.42


                         **********************


Mgliście pamiętam te czasy.


 Miałam dopiero 8 lat.








 Moja rodzina




 przeżyła,


 choć także nie bez strat i cierpień.


 Dobrze że to już teraz tylko historia, 


o której jednak w styczniu i z takiej daty zawsze sobie


 ten fakt przypominam.



                        
**********************

Ufff!!! Powrót do trażniejszości



Z miłych styczniowych dat ,to dzisiejsza  ,bo dziś ,33 lat 


temu zostałam matką ślicznej córeczki.(miałam już 


dwóch synów)


 Wprawdzie nie zawsze jest pomiędzy nami sama 


słodycz


 i już wiemy, że razem mieszkać nie możemy,


 ale przecież nie będę ciągle wypominała co złe 


własnemu


 dziecku. 


Któraż to matka nie życzy wszystkiego co się


 nazywa szczęściem własnemu dziecku. 




Obrazek z sieci i czysta prowokacja hehe




Dziś telefonicznie rozmawiałyśmy (piecze już tort na


 jutro),


 i jutro pewnie będę wiedziała czy się udał ,


bo proszona jestem na urodzinową kawę. 



















Archiwum bloga