wtorek, 22 maja 2012

Większa pisownia tekstu Latający Pieron


Rozmowa z Pawłem Polokiem, historykiem regionu, śląskim artystą i przedsiębiorcą

Proszę opowiedzieć o słynnym pociągu, który jeździł przed wojną z Bytomia do Berlina. Czy to prawda, że pokonywał trasę 510 km w ciągu niespełna 5 godzin?
Pociąg ten w latach 30. ubiegłego wieku jechał z tak niewiarygodną wówczas prędkością, że nazywano go Latającym Ślązakiem – „Fliegender Schlesier”.
 A nasi pradziadkowie nazywali go wręcz „Latającym Pieronem”. 
Wyjeżdżał z Bytomia wcześnie rano, w Berlinie był w południe, a wieczorem wracał do Bytomia.
 Tak więc niemal sto lat temu można było się dostać w ciągu jednego dnia do stolicy, załatwić sprawy i jeszcze tego samego dnia wrócić do domu
 Wówczas ten postęp napawał ludzi ogromnym optymizmem.
 Warto też wspomnieć, że już 1914 roku na Dolnym Śląsku rozpoczęto elektryfikację linii kolejowych i niemal w całości zakończono ją w do 1939 roku.
 W czasach stalinowskich trakcje zostały wywiezione do ZSRR.
 Na ponowną elektryfikację dolnośląskie koleje czekały do końca lat 70.
 Dzisiaj, po tylu latach, możemy mieć jedynie nadzieję, że kolej polska za jakiś czas osiągnie poziom tej kolei pruskiej sprzed stu lat.
Kiedy to przeczytałam przypomniało mi się że moja babcia Anna opowiadała jak jej szwagier Vincent z Kędzierzyna postanowił w raz ze swoja żona Olgą tym pociągiem pojechać do Berlina. 
Oczywiście nic jej nie powiedział czym pojadą hehe
Kiedy ten ,,latający pieron wjechał na peron to jego żona za żadne skarby do niego wsiadać nie chciała. . 
Musiał podobno ją wnieść siłą do tego pociągu.

Ciocia Olga nigdy nie wspominała o tej przygodzie, a babcia Anna zabroniła mi o tym wydarzeniu w jej obecności wspominać. Ja do dziś nie wiem dlaczego. Bo przecież wróciła z tej przygody cała i zdrowa i dożyła prawie do setki jak większość osób z tego ich rodu.

Archiwum bloga