sobota, 10 listopada 2012

Na św. Marcina najlepsza gęsina,



Listopad w staropolskiej tradycji był czasem, kiedy na stołach królowała gęś.

 Z pieczonej gęsi wróżono wtedy, jaka będzie zima..

Mówią o tym przysłowia związane z dniem 11 listopada, kiedy obchodzimy św. Marcina:

  • Na św. Marcina najlepsza gęsina,

  •  patrz na piersi, patrz na kości, jaka zima nam zagości.

  • Pierś z marcinowej gęsi biała, to zima będzie stałkowała.

  • Gdy Marcinowa gęś po wodzie, będzie Boże Narodzenie po lodzie.


Spotkania przy tłustej gęsi jest do dziś znany i praktykowany w wielu rejonach Europy.

 My również zachęcamy zorganizowania rodzinnego spotkania przy pieczonej gęsi.

Nie zapomnijcie, aby po uczcie sprawdzić, jaka czeka nas zima.







Tyle z sieci o gęsi  marcinkowej
  


Moja babcia zawsze wszelki drób piekła w brytfance

. Już dzień wcześniej drób z własnego chowu wolno parowała na naszym piecu węglowym w zamkniętej wieczkiem brytfannie żeliwnej, to takie wstępne wykonanie. Pod gęś wcześniej natartej solą,wlewała jedynie około szklanki wody.Od czasu do czasu otwierała wieko i drób podlewała i nakłuwała widelcem miejsca gdzie spodziewała się warstwy tłuszczu po to, by tłuszcz wypłynął w czasie tego dyszenia i w miarę jak go było w nadmiarze ,chochelką zbierała go do stojącego zawsze pod ręka innego naczynia.

 Jak widelec z łatwością dawał się wkuć do mięsa to dopiero wówczas stawiała drób na pełny ogień i pozwoliła pięknie się zarumienić. W niedzielę już potem zimny drób pięknie pokrojony na zgrabne porcje w pysznym sosie był już jedynie podgrzewany Drób był własnego chowu i zapamiętałam ten wspaniały smak, i kruchość tak pieczonego drobiu. Długo trwało aż nabyłam wprawy podobnej do tej mojej babci. U mnie często na stole była kaczka, trochę rzadziej gęś. Teraz czasem kupuję sobie porcje rosołowe gęsi w Tesco i mam namiastkę tego wspaniałego smaku szczególnie przepysznego sosu, bo ja tą porcję sobie robię podobnie jak wyżej to opisałam Ale wstawiam brytfankę do piekarnika. Dla mnie samotnej to aż nadto jedzenie pycha.


Mało kto wie, że kawa bezkofeinowa ma prawie 200 lat, a wszytko zaczęło się od Goethego, który podejrzewał, że jego bezsenność może mieć związek z ilością kawy wypijanej każdego dnia. Poprosił wiec swojego przyjaciela-chemika o analizę składników kawy. Oczywiste wydawało się wtedy, że wszystkiemu winna jest kofeina. I tak w 1820 r. po raz pierwszy przeprowadzono proces wydobycia kofeiny z ziaren kawy.
Ja osobiście nie gustuję w kawie bezkofeinowej. Jak już to piję kawę typu Inka. A poranek u mnie to zaczyna się kawą Instant, bo innej mój żołądek nie znosi raniutko.Czytałam kiedyś że Goethe bez wina pisać nie potrafił .

Archiwum bloga