niedziela, 15 lipca 2012

Lipiec w moim życiu

Lipiec to szczególny miesiąc w moim życiu. Teraz sobie tak pomyślałam.
W lipcu moi rodzice zawarli związek małżeński- a bez tego to bym przecież nie istniała tu na tym świecie, i na tym blogu tu także.
 To był 8 lipiec 1931 roku.
 Dopiero po 6 latach ja się urodziłam-ich pierwsze dziecko.
 4 lipca moje mama umarła .miała prawie 97 lat, bo urodziła się  w lipcu ,27 konkretnie.
Dziś urodziny już nieżyjącego 11 lat mojego męża, a 22 lipca urodziłam mojego drugiego syna.
1974 rok w dniu 35 lecia PRL. Na Śląsku był Breżniew, Szczyt urlopowy . W szpitalu sterylizator zepsuty brak środków higienicznych (ligniny,waty, itp)horror.
Po niecałej dobie musiałam taksówką po rzeczy dla małego pojechać bo mnie ze szpitala wypisali.
 Na szczęście, jak się okazało dla małego, bo dwa dni później na oddziale noworodków wybuchła epidemia biegunki zakaźnej i kilka noworodków tam zmarło.
 Za to ja, 28 lipca trafiłam już nieprzytomna do szpitala temperatura prawie 42stopnie,z zakażeniem po porodowym. W domu,naszym kilku dniowym noworodkiem zajęła się wspaniale moja cudowna teściowa i mój mąż. W domu jeszcze był mój 5 letni pierworodny. A moje życie podobno wisiało na włosku. Ale co ma wisieć to nie utonie.Po2 tygodniach, przy wypisie ze szpitala
pani Ordynator mi powiedziała że to szczęście wielkie że przeżyłam. Dziś wraca synowa i wnuczka z tego ich tygodniowego urlopu nad naszym Morzem. Szkoda że nie mieli szczęścia do pogody. Za to ja wcale już tak bardzo nie tęsknię to  upałów . Miłej niedzieli wszystkim tu zaglądającym.

Archiwum bloga