wtorek, 13 listopada 2012

Najtrudniejsze dla chorego, ale w rezultacie i dla całej rodziny, jest to kiedy osoby nie słuchają siebie, nie respektują i kiedy każdy z członków rodziny podąża tylko za swoimi potrzebami

http://www.pomost.pl.tl/W-czym-mog%26%23281%3B-pom%F3c-f-.htm

Przeżywanie i odczuwanie własnej niepełnosprawności i niepełnosprawności bliskich nam osób, bywa czasem trudne i bolesne.

Nie zawsze w takiej sytuacji potrafimy dostrzec jasne strony życia i cieszyć się tym, co mimo niepełnosprawności, jest nam dane i dostępne.


Trudno jest poradzić sobie z uczuciami, jakie często towarzyszą codziennym problemom, wynikającym z ograniczeń, których nie da się przeskoczyć.

                                    ****************************

Właściwie nie ma jednoznacznych wskazówek,

 które mogłyby pokierować zachowaniem chorego jak i jego rodziny,

 bo każda rodzina kieruje się swoimi własnymi prawami, .

 Najtrudniejsze dla chorego, ale w rezultacie i dla całej rodziny, jest to kiedy osoby nie

słuchają siebie,

 nie respektują i kiedy każdy z członków rodziny podąża tylko za swoimi potrzebami.


                    ******************


http://biegnaczwilkami.wordpress.com/tag/kultura/


 Trzy Złote Włosy. O zmęczeniu, starości i odnowie

 TRZY ZŁOTE WŁOSY
Było to dawno temu, podczas głębokiej, ciemnej nocy—jednej z tych nocy, kiedy ziemia wydaje się czarna, a drzewa wyglądają jak zaciśnię­te pięści wyciągnięte do nieba. Właśnie w taką noc szedł przez las samotny stary wędrowiec. Choć gałęzie drapały mu twarz, kłuły w oczy, oślepiały, cały czas trzymał przed sobą mały, dogasający kaganek.
Wędrowiec stanowił niesamowity widok — długie żółte włosy, krzywe pożółkłe zęby i zakrzywione paznokcie. Plecy miał przygarbione, jakby niósł worek mąki, a był tak stary i zgrzybiały, że skóra na twarzy, rękach i biodrach zwisała w luźnych fałdach.
Starzec przedzierał się przez las, wlókł się, chwytając gałązek, ledwie dysząc.
Stopy paliły go jak ogniem. Sowy w koronach drzew pohukiwały razem z jego skrzypiącymi stawami, kiedy krok po kroku posuwał się naprzód. W oddali migotało małe światełko; była tam chatka, ogień, przytulne miejsce, do którego zdążał. Kiedy podchodził do drzwi, jego latarenka już dogasała, a był tak wycieńczony, że upadł na progu.
Wewnątrz przed ogniem buzującym na kominku siedziała kobieta. Gdy tylko starzec pojawił się w drzwiach, podbiegła do niego, podniosła, objęła ramionami i przeniosła do ognia. Trzymała go w ramionach, jak matka trzyma dziecko. Siedziała i kołysała się z nim w fotelu na biegunach. Przesiedzieli tak całą noc — biedny, słaby starzec jak worek kości i silna, choć też wiekowa kobieta kołysząca go i powtarzająca, że już wszystko dobrze.
Przed samym świtem starzec zaczął młodnieć; był teraz pięknym młodzieńcem o gęstych, złotych włosach, silnych rękach i nogach. A ona dalej go kołysała.
Czas płynął, a młodzieniec zmieniał się w małego, ślicznego chłopczyka o pszenicznych złotych włosach.
O brzasku stara kobieta wyrwała szybko trzy złote włosy z główki dziecka i rzuciła na drewniane deski. Rozległ się dźwięk: tiiii, tiiii, tiiii.
A dziecko zsunęło się z jej kolan i pobiegło do drzwi. Odwróciło się do niej na chwilę, uśmiechnęło promiennie i wzbiło w niebo, by stać się błyszczącym, porannym słońcem.

************************
Wycinek bardzo mądrego tekstu który można czytać pod linkiem poniżej. 

http://biegnaczwilkami.wordpress.com/tag/kultura/


 Pop kultura stale karmi nas tym mitem wieczności: Nasza miłość będzie trwała na wieki. Możesz być wiecznie młody. Zawsze będę szczęśliwy, itd. Jednak im starsi się stajemy, tym częściej doświadczamy końców, rozstań, ruin i tym mocniej je przeżywamy. Prędzej czy później zdajemy sobie sprawę, że coraz trudniej jest się nam zaangażować na początku, bo już z tyłu głowy świta nam myśl, że ostatecznie i tak się to zakończy, a my będziemy musieli uporać się z kolejną stratą. Zakończenia stają się coraz trudniejsze do wytrzymania, a nadzieja na nowy początek robi się coraz bardziej nikła. Wyobraźmy sobie, że nasze uczucia są pieniędzmi: idziemy do banku, lokujemy je, a bank plajtuje. Trudno, zabieramy to, co pozostało i idziemy do innego banku. Lokujemy je z myślą o dobrym zwrocie, ale i ten bank bankrutuje. Idziemy do trzeciego banku, a on po jakimś czasie również upada. Czy należy się dziwić, że nie mamy ochotę na lokatę w czwartym? Uczucia to nasz duchowy kapitał. Jeżeli go tracimy, to jesteśmy cali wypaleni od środka i pragniemy tylko nie zostać ponownie zranionymi. Ktoś zresztą kiedyś zdefiniował miłość jako włożenie ukochanej osobie sztyletu w dłoń z nadzieją, że nas nim nie ugodzi.

**********************

Jak zawsze myszkowałam tu sobie po necie i czytałam ciekawe różne mądrościTrochę tego dla nas tu wkleiłam a jak ktoś ma ochotę można kliknąć w linki i poczytać jeszcze o wiele więcej z tych naprawdę ciekawych tekstów.
Wczoraj byłam w końcu znów w przychodni, bo jakoś moje samopoczucie nie jest jeszcze najlepsze, i dostałam antybiotyk na męczący mnie szczególnie nocą kaszel kokluszowy. (Nikomu nie polecam).

W piątek u dr. Piątek  mam zaklepana następna wizytę, bo bardzo nie podobały jej się moje opuchnięte stawy obydwu rąk. Myślę że antybiotyk poradzi sobie z kaszlem tylko trochę nieswojo się czuję jak myślę o moich rękach, które mocno mi przeszkadzają w moich codziennych czynnościach gospodarczych. A przecież umyć się muszę, klamki gałkowe(okropnie boli) pootwierać, a nawet garnek napełniony cieczą podnieść to duże przedsięwzięcie. Wczoraj jak doszłam po wizycie lekarskiej do apteki , wyciągnęłam w końcu moją komórkę i zadzwoniłam do rodziny by po mnie ktoś przyjechał. Bo okropnie słabo się poczułam .  Z wnukiem potem zrobiłam sobie w pobliskim sklepie takie jeszcze awaryjne zakupy, i  byłam zadowolona z tego, że się przełamałam i poprosiłam o pomoc.  Samej bym sobie z tym jakoś  nie poradziła. Nie wiem co sobie dziś ugotuję. Z tymi rękami nie pokroję chyba nic. Kartofle ostrugać odpada. Ale od czego mrożonki i ryz. Ech juz nawet wiem co sobie do jedzenia zrobię.  Narazie kotom jeść dałam i lekarstwa zażyłam. 
Szlachetne zdrowie , nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz. Zdrowia życzę wszystkim do mnie zaglądającym


Archiwum bloga