niedziela, 22 grudnia 2013

Przecież raz już się narodził. Czy można się drugi raz narodzić?

Że to nie żaden święty z nieba przychodzi z podarkami

Tylko pamiętaj: musisz być szczególnie grzeczny w czasie Adwentu, bo inaczej nie narodzi się dla ciebie Pan Jezus”
Janek pamiętał o tym dobrze, ale nie wiedział, co to znaczy. Wstydził się zresztą, że taki jest niemądry i nie śmiał nikogo pytać. „Bo co to znaczy, że Pan Jezus nie narodzi się dla mnie. Jak się narodzi, to się narodzi dla wszystkich. Zresztą co to znaczy, że się narodzi? Przecież raz już się narodził. Czy można się drugi raz narodzić? A może naprawdę tylko wtedy się dowiem, kiedy będę szczególnie grzeczny”. I w gruncie rzeczy starał się być grzeczny w Adwencie. Najpierw, jak rokrocznie, czekał na przyjście świętego Mikołaja. Prawdę mówiąc nie wiedział, jak to jest z tym świętym Mikołajem. Kiedyś w szkole nieopatrznie wyrwało mu się jakieś takie zdanie o świętym Mikołaju. Kolega, którego bardzo nie lubił, i który Janka też nie lubił, i przezywał go „ślamazara”, zaczął wykrzykiwać:
- Patrzcie, jeszcze jeden, co wierzy w świętego Mikołaja. Zresztą już wcześniej o tym mówili inni koledzy, że to nie żaden święty z nieba przychodzi z podarkami, tylko rodzice je podkładają. Na wszelki wypadek spytał mamy:
- Mamo, czy przyjdzie do ciebie święty Mikołaj?
- Nic. Święty Mikołaj przychodzi do dzieci. Tylko czasem przychodzi do starszych.
- To do ciebie też nie przyjdzie?
- Nie.
Janek zmarkotniał. Po chwili zapytał:
- A co chciałabyś dostać od świętego Mikołaja? Mama nie wiedziała.
- No powiedz co. Może chusteczki do nosa. Ja mam takie piękne. Pamiętasz, w tamtym roku otrzymałem od babci na imieniny. Ale ich nie używałem, bo mi było żal. A tobie się bardzo podobały. Dobrze?
- Dobrze – odpowiedziała mama.
- Tylko jak to zrobimy? Bo ty nie możesz o tym wcześniej wiedzieć. Wobec tego podłożę ci pod poduszkę, a tobie będzie wolno tam dopiero zaglądnąć w nocy. Dobrze?
- Dobrze – mama się zgodziła.
- No a tatuś? Żeby mu nie było smutno. To może ja dla niego kupię skarpetki i tak samo zrobię.
W wieczór świętego Mikołaja Janek przyrzekał sobie, że nie będzie spał. Że musi przekonać się, czy to święty Mikołaj przychodzi, czy nie. Czytał jeszcze długo w łóżku, aż go mama upomniała. Zgasił światło, ale starał się czuwać. Początkowo nawet nie był śpiący. Potem jednak oczy same mu się zamykały. Walczył całym wysiłkiem woli, aby nie zasnąć. Nawet przez chwilę palcami przytrzymywał powieki. Specjalnie, żeby się rozbudzić, przypominał sobie rozmaite śmieszne historie, ale nic nie pomagało. Wreszcie powiedział sobie: „Zdrzemnę się na małą chwilkę. Tylko na moment”.
Zbudził się w głębi nocy. W pierwszej chwili nie wiedział dlaczego, ale zaraz przypomniał sobie, że miał czuwać, bo chciał zobaczyć świętego Mikołaja. „Czy tylko on nie przyszedł wtedy, kiedy spałem?” Pocieszał się, że niemożliwe. „Przecież to była tylko chwilka”. W tak krótkim czasie święty Mikołaj nie mógł przyjść. A może jednak? Sięgnął ręką pod poduszkę. Uspokojony stwierdził, że nie ma tam nic. Ale posłyszał jakiś delikatny szelest papieru nad głową. Sięgnął tam i namacał paczkę. Serce zaczęło mu się tłuc z wrażenia. Usiadł na łóżku, paczkę położył przed sobą na kołdrze i zaczął powoli, możliwie najciszej rozwiązywać sznurek. Ale nie bardzo sobie mógł z tym poradzić. Chciał jak najprędzej dostać się do środka, zaczął szamotać się z węzełkiem i wtedy obudziła się siostra. Tym lepiej, bo już nie trzeba było siedzieć w ciemności. Można było zaświecić lampkę nocną.




 Po cichutku, żeby nie zbudzić rodziców, wygrzebał się z łóżka, uklęknął na krześle, paczkę położył na stole i zabrał się do rozpakowywania. Siostra naśladowała go dokładnie. Też wyszła z łóżeczka, też uklękła na krześle. Spostrzegł, jak swoim zwyczajem z przejęcia wysunęła języczek, przygryzła zębami i rozwijała powolutku, uważnie papier, aby nie szeleścić. Ale na nic to się nie :? dało. Nagle drzwi otworzyły się i wpadła do pokoju mama w nocnej koszuli. Porwała go w objęcia mówiąc:


- I do mnie przyszedł święty Mikołaj, popatrz, co mi przyniósł. Pokazała mu chusteczki do nosa. Potem przyszedł tatuś, przytulił go i pokazał mu skarpety, które on wieczorem podłożył tatusiowi pod poduszkę. Chociaż naprawdę Janek nie. był Już taki pewny, czy to były te same, które on kupił, czy też „święto mikołajowe”-podobne wątpliwości miał odnośnie chusteczek mamy. Ale nie było czasu na namyślanie się, bo mama zaraz wsadziła z powrotem jego i siostrę do łóżka. Poprawiła, jak to miała w zwyczaju, kołdrę koło szyi i przy nogach „żeby nie wiało”, pocałowała, go, zrobiła mu krzyżyk na czole, zgasiła światło, powiedziała:
- Śpijcie już, śpijcie, bo jutro szkoła – i wyszła po cichu wraz z tatą. Długo nie mógł usnąć. Jeszcze chwilę szeptali sobie z siostrą rozmaite piękne-rzeczy. Potem ona zasnęła. Usłyszał jej głęboki, regularny oddech. Wobec tego patrzył w ciemność i myślał sobie, że chyba bardziej się cieszy z tego, że sprawił mamie i tatusiowi radość, niż z tego, co on sam otrzymał. A właściwie to było i tak, i tak: cieszył się ż tego jednego iż tego drugiego. Potem jakoś samo przyszło mu na myśl, że pastuszkowie i trzej królowie też musieli się cieszyć, gdy złożyli Panu Jezusowi dar. Jeszcze wpatrywał się tak po swojemu w ciemność przymrużonymi oczami, widział sznury kolorowych koralików zbiegających z góry na dół i migających wszystkimi barwami, i zasnął.

                       *********************
Jest poniedziałek dzień przed Wigilią  10,24 rano.

Piję moją trochę późną pierwszą kawę, pralka za mnie pierze ostatnie brudy przed
świąteczne. Byłam chwilkę temu na blogu Klarki i ukradłam jej to piękne zakończenie jej postu

Lubię ten czas, gdy wszystko się zatrzymuje,  już się nikt nie śpieszy.  Znów się wszystko udało i spełniły się coroczne życzenia. I żebyśmy za rok  spotkali się tak, jak dziś.

I teraz juz wiecie dlaczego to tu dla nas wkleiłam,.bo nic dodać i nic ująć , no nie? Wesołych i Zdrowych Świąt życzę wszystkim zaglądającym dziś tu do mnie-;))

Jakiś w Wigilię takiś cały rok - ale jeszcze ciągle mamy Adwent a to juz dziś czwarta niedziela i cztery świeczki płoną na wieńcu adwentowym



Jakiś w Wigilię takiś cały rok


Wigilii przypisywano znaczenie – można by rzec – symboliczne.
 Za symboliczny uznawano sposób zachowania się, a nawet drobne zdarzenia lub zgoła pojedyncze gesty ludzkie.
Tradycja mówiła przysłowiami: „Jakiś w Wigilię, takiś cały rok”; „Kto oberwie we Wigilije, tyn będzie bity cały rok” itp.
W dniu tym należało wstać wcześnie, a nie wylegiwać się.
 Nie powinno się rano nikogo budzić, każdy powinien sam wstać.
Przestrzeganie punktualności było w tym dniu aż przesadne.
Starano się nic nie pożyczać,
 aby nie czynić tego w nowym roku i aby nie wynieść szczęścia z domu.
Do dziś powszechnie przestrzega się zasady, iż w Wigilię nie należy prać ani rozwieszać bielizny
(a wcześniej powieszoną należy przed wigilią zdjąć).
 Dawniej łączono to z groźbą śmierci któregoś z domowników.
Zakaz rąbania drewna zabezpiecza przed nieurodzajem i gradobiciem,
 nadto znany jest przesąd, że osobę wykonujące te czynność mogłaby boleć przez cały rok głowa.
Dziecko nie może usiąść na stole, bo będzie miało wrzody,
 nie można też kłaść na stole czapki, bowiem krety bardzo zryją ziemię.
Nie wolno wbijać gwoździ do ściany,
 bo w nowym roku będą zęby boleć.
Należy sąsiadom podrzucić śmieci, a wówczas pieniądze będą trzymały się domu.
Powinno się przynajmniej raz kichnąć, aby uniknąć wczesnej śmierci.
Wigilia jest również dniem podejmowania szlachetnych postanowień:
 rzucenia palenia papierosów,
 abstynencji od alkoholu,
 spełnienia codziennie przynajmniej jednego dobrego uczynku…
 Podobno postanowienia podjęte w wigilię łatwiej urzeczywistnić
 niż takie same czynione w innym dniu.
hehe. mnie się najbardziej to z tym kichnięciem podoba, a wam???


Archiwum bloga