poniedziałek, 12 czerwca 2017


PONIEDZIAŁEK, 12 CZERWCA 2017

Co u mnie słychać..

Po tygodniu w którym się nieźle nacierpiałam ,nareszcie jest poprawa, do tego stopnia ze wczoraj na proszonym obiedzie u starszego Syna zjadłam rzeczy raczej dla mnie zabronione a na szczęście nic mi potem nie było.

Siedzieliśmy potem w ogrodzie pod drzewami, i słuchałam relacje młodych czasem bardzo wesołe bo byli , i wnuczka, i wnuk na weselach w sobotę ale na różnych weselach. Cięgle ich gdzieś zapraszają. Podziwiam ich kondycję i chęć do takich imprez. To trzeba mieć na to niezłe zdrowie, chęć, i oczywiście ich młodość.

Dziś Wnuczka jest juz na lotnisku w Warszawie o tej godzinie i czeka na odprawę ,bo wylatuje na parę miesięcy do Stanów. Jej matka a moja Synowa przez nią po nocach nie spala, ale młodość przecież ma teraz takie możliwości i prawa jakiś my nie mieliśmy za PR Lu.

Ale u Syna w sobotę też było wesoło przy spotkaniu towarzyskim z ich znajomymi przy grillu.
Mnie tam nie było choć zapraszali ale ja przecież smażonego na grillu karczku który normalnie uwielbiam jeść nie mogę..wielka szkoda.

Powinnam się dać do roboty w ogrodzie, ale jeszcze do tego jednak za słaba jestem, a w międzyczasie krzewy bujnie się rozrosły i jest znów co z sekatorem ciąć.-ale nie dziś.

Na koniec jeszcze coś zabawnego posłyszanego w czasie tej wspólnej nasiadówki w ogrodzie.

Synostwo jest zaprzyjaźnione z naszymi sąsiadami i Oni też uczestniczyli przy tym grillu. A ponieważ każdy z gości coś jadalnego przynosi ze sobą Pani sąsiadka specjalistka od ciast upiekła sernik. Zrobiła także jakieś śledzie, które jej Małżonek miał wynieść do spiżarki gdzie stał juz gotowy sernik. Pech chciał że przed spiżarka stały jakieś buty Pani domu o które nieszczęśnik się potknął i cały półmisek z śledziami wylądował na tym serniku. Ale potem się działo he he..

Archiwum bloga