czwartek, 28 listopada 2013

Grzaniec z piwa i jabłuszka pieczone

http://cornerwithrecipes.blogspot.com/2012/09/pieczone-j
http://cosdobrego.blogspot.com/2012/01/gdy-dopada-zimowa-choroba.html


Gdy dopada zimowa choroba...


Dreszcze, stan podgorączkowy, ból gardła, ogólne rozbicie..
No właśnie co wtedy?
Oczywiście nie piszę o lekarstwach - po nie udaję się się do lekarza.
Ale dla poprawy samopoczucia popijam grzańce. Komponuję je z tego co właśnie mam w domu - pójście do sklepu wtedy jest zbyt dużym wysiłkiem.


Grzaniec z piwa o aromacie pomarańczy

150 ml piwa pszenicznego (lub innego )
sok z połowy pomarańczy
skórka otarta z pomarańczy (dosłownie odrobina)
1 żółtko
1 mała łyżka miodu (użyłam lipowego z Mazur garbatych;))
szczypta cynamonu
otarta gałka muszkatałowa (szczypta)

Na na bardzo małym ogniu podgrzewam piwo ze skórką pomarańczową i przyprawami.  Jednocześnie ubijam kogel - mogel z żółtka i miodu. Gdy jest bardzo, bardzo jasny dodaję sok z pomarańczy i wlewam gorące ale nie wrzące piwo. Wszystko szybko ubijam - i..... gotowe.

Nie mogłam sie oprzeć. Idę sobie zrobić taki grzaniec piwo mam w domu

Pieczone jabłka z malinami, w cieście i lukrze agrestowym




abka-z-malinami-w-ciescie-i.html

Składniki:
- 8 jabłek (pokrojonych w ćwiartki)
- kilka garści malin
- 2 jajka
- cukier (tyle, ile ważą jajka)
- mąka (tyle, ile ważą jajka)
- masło (tyle, ile ważą jajka)
- lukier: 2 łyżki galaretki agrestowej, 6 łyżek cukru pudru, kilka kropel wrzątku


Jabłka obrać ze skórki, usunąć gniazda nasienne. Jajka ubić, dodać cukier, zmiksować razem. Dodać mąkę, zmiksować. Dodać masło, zmiksować. Jabłka włożyć do naczynia żaroodpornego, pomiędzy nimi ułożyć maliny. Wierzch pokryć równomiernie ciastem. Piec w 220 stopniach, aż ciasto wyrośnie i się przyrumieni (ok. 30 minut). Przygotować lukier: w filiżance wymieszać cukier puder z galaretką, dodać wodę. Dokładnie mieszać, aż osiągnie się odpowiednią konsystencję. Upieczone jabłka polać lukrem. Najpyszniejsze na ciepło!
Przepis brał udział w akcjach: W malinowym chruśniakuCiasta z owocami sadu oraz W malinowym raju

                                               ************************
Może się komuś przyda ten pyszny przepis teraz na Andrzejki i nie tylko. Znalazłam go chwilkę temu w sieci

Czasem siedzę tu jak teraz i wspominam



Na przykład o czasach tuż po wojnie. W domu było tylko palone w piecu kuchennym i tylko koło pieca było ciepło. Kiedy było mroźno wstawiano jeszcze żeleźniok który lepiej rozgrzewał pomieszczenie kuchenne.
Cała reszta domu to była nieopalona i zimno wszędzie było jak w psiarni. Ani radia, ani telewizji, więc w te długie wieczory takie jak teraz  rozmawiano i wspomniano dawne czasy.W powietrzu unosił się zapach pieczonych jabłek na płytach kuchennego pieca i czasem także zamiast ponczu kompot z śliwek z cynamonem i goździkami na gorąco. Mniam.(robię go jeszcze czasem i teraz)
  Laliśmy także w Andrzejki wosk do miski z wodą, a jak wosk zastygł  trzymaliśmy go ,a






 na ścianie ukazywały się jakieś dziwne cienie z  tego wosku.
 Potem już od fantazji zależało co się  widziało. Taka wróżba która miała  powiedzieć o tym co nas czeka w nadchodzącym roku.
Wieczorem  moja Babcia  chętnie nam opowiadała o własnym dzieciństwie na tej dawnej naszej wsi opolskiej, a tak ciekawie opowiadała, że musiała te swoje opowieści wielokrotnie powtarzać, bo dzieciństwo miała naprawdę piękne,pośród licznego rodzeństwa, bo było ich dziesięcioro; 5 chłopców, i pięć dziewczynek. Mieli  pracowitych rodziców i biedy u nich nie było.Ciekawie także opowiadała o szkolnych przygodach, bo szkoła tu na Śląsku w tamtych czasach była juz obowiązkowa.
 Nie oznacza to jednak że była jedynie zawsze sielanka.O nie! Opowieści czasem były prawie dla mnie jak horror, kiedy opowiadała o tym jak im stodołę pełną zboża tuż po żniwach ktoś z zawiści podpalił, i to dwukrotnie, bo po odbudowie na drugi rok była ta sama tragedia..opowiadała jak cała ich gromadka dzieci wystraszona w nocnych koszulkach na dworze w nocy patrzała z przerażeniem na pożar w czasie kiedy próbowano ratować to czego juz raczej ratować się nie dawało. Ryki zwierząt (-; okropne to opowiadanie. Ale uwielbiałam je i biedna babcia opowiadała i wspominała tamten dramat z łzami w oczach.. Ale to było dawno juz temu.
 A teraz? Nie ma u mnie wnuków mało kiedy zaglądają, i nawet jak czasem przychodzą i chcę opowiadać, to mówią; babciu, wiesz,może kiedyś ,innym razem, bo się spieszą.Albo trakcie opowiadania zadzwoni komórka;Babciu, muszę już iść...   Poza tym- telewizja, komputer , filmy. Na rozmowy czasu nie ma. Takie teraz czasy. 

Dlatego nie dziwcie się że tu dziennie koczuję przy kompie. Tu mi przynajmniej nikt nie przerywa..

Archiwum bloga