A może raz bajka na karnawałową niedzielę? Czas przeznaczenia
Dawno temu był sobie człowiek, który nie chciał mieć własnego Anioła Stróża i robił wszystko, aby się go pozbyć.
Kąpał się w najgłębszych jeziorach, wystawiał na błyskawice, błądził w najgłębszych lasach.
Zawsze w ostatniej chwili czyjaś dłoń wyławiała go z zimnej wody, wyprowadzała z ciemności, chroniła przed piorunami.
Anioł przychodził do niego w snach błyszczący i pewny siebie.
„Ja jestem, tak jak byłem i będę dopóki świat się nie skończy” – powtarzał.
Pewnego dnia człowiek wszedł na Najwyższą Górę Świata i skoczył. Lecąc w dół pomyślał, że nareszcie pozbędzie się swojego Anioła i już go nikt nie ochroni. Nagle zauważył, że przestał spadać i unosi się w powietrzu.
-Chyba fruwam – powiedział na głos.
-Fruwamy – poprawił Anioł, który trzymał go mocno w objęciach.
-Po co to wszystko? – zapytał wtedy zaciekawiony człowiek.
-Po to, aby ci pokazać, że możesz się mnie pozbyć tylko wtedy, kiedy nadejdzie na to odpowiedni czas – odpowiedział spokojnie Anioł.
-Jaki czas? -zapytał gorączkowo zaniepokojony człowiek.
-Czas przeznaczenia – odpowiedział Anioł i puścił człowieka.
Tekst znaleziony w sieci

Niech żyje bal!
Bo to życie to bal jest nad bale!
Niech żyje bal!
Drugi raz nie zaproszą nas wcale!
Orkiestra gra!
Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte!
Dzień warty dnia!
A to życie zachodu jest warte!
Sucha kostucha - ta Miss Wykidajło
wyłączy nam prąd w środku dnia.
Pchajmy wiec taczki obłędu, jak Byron,
bo raz mamy bal!
Niech żyje bal...
Bo to życie to bal jest nad bale!
Niech żyje bal!
Drugi raz nie zaproszą nas wcale!
Orkiestra gra!
Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte!
Dzień warty dnia!
A to życie zachodu jest warte!
Sucha kostucha - ta Miss Wykidajło
wyłączy nam prąd w środku dnia.
Pchajmy wiec taczki obłędu, jak Byron,
bo raz mamy bal!
Niech żyje bal...