Lipiec to szczególny miesiąc w moim życiu. Teraz sobie tak pomyślałam.
W lipcu moi rodzice zawarli związek małżeński- a bez tego to bym przecież nie istniała tu na tym świecie, i na tym blogu tu także.
To był 8 lipiec 1931 roku.
Dopiero po 6 latach ja się urodziłam-ich pierwsze dziecko.
4 lipca moje mama umarła .miała prawie 97 lat, bo urodziła się w lipcu ,27 konkretnie.
Dziś urodziny już nieżyjącego 11 lat mojego męża, a 22 lipca urodziłam mojego drugiego syna.
1974 rok w dniu 35 lecia PRL. Na Śląsku był Breżniew, Szczyt urlopowy . W szpitalu sterylizator zepsuty brak środków higienicznych (ligniny,waty, itp)horror.
Po niecałej dobie musiałam taksówką po rzeczy dla małego pojechać bo mnie ze szpitala wypisali.
Na szczęście, jak się okazało dla małego, bo dwa dni później na oddziale noworodków wybuchła epidemia biegunki zakaźnej i kilka noworodków tam zmarło.
Za to ja, 28 lipca trafiłam już nieprzytomna do szpitala temperatura prawie 42stopnie,z zakażeniem po porodowym. W domu,naszym kilku dniowym noworodkiem zajęła się wspaniale moja cudowna teściowa i mój mąż. W domu jeszcze był mój 5 letni pierworodny. A moje życie podobno wisiało na włosku. Ale co ma wisieć to nie utonie.Po2 tygodniach, przy wypisie ze szpitala
pani Ordynator mi powiedziała że to szczęście wielkie że przeżyłam. Dziś wraca synowa i wnuczka z tego ich tygodniowego urlopu nad naszym Morzem. Szkoda że nie mieli szczęścia do pogody. Za to ja wcale już tak bardzo nie tęsknię to upałów . Miłej niedzieli wszystkim tu zaglądającym.
niedziela, 15 lipca 2012
piątek, 13 lipca 2012
Wizyty mnie już stresują
Zgaga na swoim blogu cieszy się że przylatuje jej niemiecka przyjaciółka z Niemiec.
Także i ja mam wieloletnie znajomości. Ale nie powiem że to ja je tak bardzo pielęgnuję. Teraz w sobotę mam także taką niemiecką Czesławę przyjaciółkę z moich lat panieńskich w gości w raz z jej małżonkiem. Byłam świadkiem na ich ślubie dawno, dawno temu. Mieszka teraz w Wuppertal u ze swoją rodziną. a pochodzi z okolic Rzeszowa.Ona to jest czyścioszek. Zawsze mówi że z jej podłóg można jeść. Ja jej na to że u mnie je się z talerzy. Oboje należą do ludzi tzw. przesadnie oszczędnych. Mam na to swoje zdanie. Wszystko co jest przesadą mnie drażni. Nie wiem czy teraz jeszcze bym się z nią tak jak kiedyś przyjaźniła. Tak jednak jest że lata nas , a przynajmniej mnie bardzo zmieniają. Ja nie potrafiłabym dobrowolnie opuścić kraj tylko dla korzyści fiskalnych. Mówi otwarcie że tam się obco czuje bo nawet języka nie zna i nie ma ochoty się go uczyć. Jej mąż tu inżynier na kierowniczej posadzie, tam już pracę nie dostał i do emerytury był na bezrobociu. ale tu mieli własnościowe mieszkanie które dopiero w zeszłym roku sprzedali. Chyba ostatni raz przyjadą bo hotel kosztuje a za friko krewni ich nie ugoszczą znając ich ,,oszczędne usposobienie" Ja się tez w to nie dam wrobić choć poza tym ich nawet lubię. Przecież ich nie zmienię. a jak przyjeżdżają to zawsze wspominamy stare dzieje.
Także i ja mam wieloletnie znajomości. Ale nie powiem że to ja je tak bardzo pielęgnuję. Teraz w sobotę mam także taką niemiecką Czesławę przyjaciółkę z moich lat panieńskich w gości w raz z jej małżonkiem. Byłam świadkiem na ich ślubie dawno, dawno temu. Mieszka teraz w Wuppertal u ze swoją rodziną. a pochodzi z okolic Rzeszowa.Ona to jest czyścioszek. Zawsze mówi że z jej podłóg można jeść. Ja jej na to że u mnie je się z talerzy. Oboje należą do ludzi tzw. przesadnie oszczędnych. Mam na to swoje zdanie. Wszystko co jest przesadą mnie drażni. Nie wiem czy teraz jeszcze bym się z nią tak jak kiedyś przyjaźniła. Tak jednak jest że lata nas , a przynajmniej mnie bardzo zmieniają. Ja nie potrafiłabym dobrowolnie opuścić kraj tylko dla korzyści fiskalnych. Mówi otwarcie że tam się obco czuje bo nawet języka nie zna i nie ma ochoty się go uczyć. Jej mąż tu inżynier na kierowniczej posadzie, tam już pracę nie dostał i do emerytury był na bezrobociu. ale tu mieli własnościowe mieszkanie które dopiero w zeszłym roku sprzedali. Chyba ostatni raz przyjadą bo hotel kosztuje a za friko krewni ich nie ugoszczą znając ich ,,oszczędne usposobienie" Ja się tez w to nie dam wrobić choć poza tym ich nawet lubię. Przecież ich nie zmienię. a jak przyjeżdżają to zawsze wspominamy stare dzieje.
czwartek, 12 lipca 2012
To nie jest deser dla tych, co na diecie.
SYLWIA, 12 LIPCA 2012
2
TARTA Z JAGODAMI I MUSEM Z BIAŁEJ CZEKOLADY
Nie będę tego ukrywać. Powiem Wam szczerze. To nie jest deser dla tych, co na diecie. Ale tarta naprawdę grzechu warta. No bo, czy jagody muśnięte białą czekoladą mogą źle smakować? Uruchomcie wyobraźnię, a potem piekarnik. Nie pożałujecie. Mnie zainspirowała propozycja, którą znalazłam na blogu mojewypieki.
składniki:
ciasto:
- 2 szklanki mąki
- 120 g zimnego masła
- jajko
- pół szklanki drobnego cukru
Mąkę przesiekać z masłem, tak by powstały grudki. Wbić do ciasta jajko, dodać cukier. Wyrobić ciasto, ale tylko do połączenia składników. Zawinąć w folię i chłodzić w lodówce przez godzinę. Potem formę do tarty wysmarować masłem. Wyłożyć ciasto, ponakłuwać, nakryć papierem, obciążyć kulkami do pieczenia lub ziarnami fasoli. Piec 20 minut w 180 stopniach. Wystudzić.
Masa:
- tabliczka białej czekolady
- 250 g sera mascarpone
- 200 ml śmietany 30 lub 36%
- 2 szklanki jagód
- kilka pokruszonych bez ( można pominąć)
Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej. Przestudzić. Śmietanę ubić i delikatnie wymieszać – łyżką, nie mikserem- z mascarpone. Dodać białą czekoladę i równie delikatnie połączyć.
Na spód tarty wysypać pół szklanki jagód. Nieco je przygnieść. Na nie wyłożyć kremową masę. Wierzch obficie posypać jagodami. Lekko docisnąć. Owoce można ozdobić pokruszonymi bezami albo kolejną warstwą masy kremowej. Polecam też wiórki z białej czekolady. Gotową kompozycję wstawić do lodówki na co najmniej 3 godziny. Im dłużej w zimnie – tym lepiej:)
Schłodzoną tartę można udekorować listkiem mięty.
Jak wam się ten przepis podoba. Ale ciacho!!
Lato i samotność
też uroki Podlasia :)
**************************************************************
...podaruj uśmiech swój, tym których napotkałeś na jawie i w swym śnie, a może ktoś skazany na samotność, ogrzeje się twym ciepłem, zapomni o kłopotach...
— Ryszard Riedel
**************************************************************
...nigdy nie jest za późno na miłość, ale zawsze jest za wcześnie na samotność...[jakiś polski serial]
Czasem się jednak czuję samotnie. Chodzę do młodych ale tam u nich się czuję jak piąte kolo u woza.
Jednak jak pogrzebałam tu na ten temat w sieci ,widzę, że nie jestem jednak sama. Takich jak ja jest nas wielu. Mogłam pojechać dziś z synem do Stolicy. On służbowo by mnie gdzieś wysadził i potem mnie odebrał. A ja zwiedzałabym sobie Warszawę sama. No i wycofałam się. Znów sama? Pozdrawiam zaglądających
poniedziałek, 9 lipca 2012
Coś na obiad
Piersi z kurczaka w kapuście włoskiej
Anna Włodek
Wyśmienite roladki według przepisu naszej czytelniczki.
4 duże plastry surowej szynki wędzonej (np. serano, westfalska lub szwarcwaldzka)
2 nieduże piersi z kurczaka (4 połówki)
4 duże zblanszowane liście kapusty włoskiej
szklanka bulionu drobiowego l puszka pomidorów pelati (w sezonie można użyć świeżych)
4 ząbki czosnku l cebula l kilka listków bazylii
po łyżce oliwy i sklarowanego masła
pieprz i sól
Sposób przyrządzania:
Cebule drobno posiekać, podsmażyć na maśle, przełożyć na talerz. Na patelni rozgrzać oliwę, podsmażyć drobno posiekany czosnek, dodać pomidory, posiekaną bazylię, doprawić solą i pieprzem, dusić 15 min. Piersi kurczaka lekko rozbić, posolić, zawinąć w plastry szynki i ułożyć na liściach kapusty. Na mięsie rozłożyć cebulę, po czym zwinąć wszystko jak gołąbki, spiąć wykałaczkami lub związać nitką albo szczypiorkiem. Ułożyć pakieciki w rondlu, podlać bulionem i piec 25 min w piekarniku rozgrzanym do 200°C. Polać gorącym sosem pomidorowym i podawać z pieczywem lub z ziemniakami z wody.
Podoba mi się ten przepis i dlatego go tu skopiowałam też dla mnie i dla was. Chyba normalna kapusta też będzie dobra jak wam się wydaje?
niedziela, 8 lipca 2012
Uczciwość i otwartość wystawią cię na ciosy. Bądź mimo to uczciwy i otwarty.
Ludzie są nierozsądni, nielogiczni i zajęci sobą,
Kochaj ich mimo to.
Jeśli uczynisz coś dobrego, zarzucą ci egoizm i ukryte intencje.
Czyń dobro mimo to.
Jeśli ci się uda, zyskasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów.
Staraj się mimo to.
Dobro, które czynisz, jutro zostanie zapomniane.
Czyń dobro mimo to.
Uczciwość i otwartość wystawią cię na ciosy.
Bądź mimo to uczciwy i otwarty.
To, co zbudowałeś wysiłkiem wielu lat,
może przez jedną noc lec w gruzach.
Buduj mimo to.
Twoja pomoc jest naprawdę potrzebna.
Ale kiedy będziesz pomagał ludziom, oni mogą cię zaatakować.
Pomagaj mimo to.
Daj światu z siebie wszystko, a wybiją ci zęby.
Mimo to dawaj światu z siebie wszystko.
(Matka Teresa)
Ano tak.Matka Teresa jest święta. Ja nie. Piękne te intencje i jakże prawdziwe. Szczególnie to,-że dobro które czynisz jest tak często już jutro pozapominane.
Widzę to chociażby po zachowaniu mojej własnej córki. Na złość mamie odmraża sobie teraz w tym upale własne uszy, tam na wsi. Dzwonię do niej i pytam co tam u nich -a na to Ona ,a co ma być słychać. Ja jej na to. Nic mi nie powiesz- na to Ona a co mam ci powiedzieć. A dzwoniłam bo tu poczta jest dla nich i już dwa dni temu dzwoniłam i nikt nie odbiera tych listów.Jasia, mama mojej synowej już jest tu u synowej po operacji, podobno czeka ją chemia. Wczoraj się źle poczuła mdlała i zawieźli ją do szpitala. Po kroplówce i jakiś badaniach odesłali ją s powrotem.
Takie jest to nasze życie. Staraj się mimo to mówi Teresa. Wiśta wio łatwo powiedzieć, no nie?
Kochaj ich mimo to.
Jeśli uczynisz coś dobrego, zarzucą ci egoizm i ukryte intencje.
Czyń dobro mimo to.
Jeśli ci się uda, zyskasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów.
Staraj się mimo to.
Dobro, które czynisz, jutro zostanie zapomniane.
Czyń dobro mimo to.
Uczciwość i otwartość wystawią cię na ciosy.
Bądź mimo to uczciwy i otwarty.
To, co zbudowałeś wysiłkiem wielu lat,
może przez jedną noc lec w gruzach.
Buduj mimo to.
Twoja pomoc jest naprawdę potrzebna.
Ale kiedy będziesz pomagał ludziom, oni mogą cię zaatakować.
Pomagaj mimo to.
Daj światu z siebie wszystko, a wybiją ci zęby.
Mimo to dawaj światu z siebie wszystko.
(Matka Teresa)
Ano tak.Matka Teresa jest święta. Ja nie. Piękne te intencje i jakże prawdziwe. Szczególnie to,-że dobro które czynisz jest tak często już jutro pozapominane.
Widzę to chociażby po zachowaniu mojej własnej córki. Na złość mamie odmraża sobie teraz w tym upale własne uszy, tam na wsi. Dzwonię do niej i pytam co tam u nich -a na to Ona ,a co ma być słychać. Ja jej na to. Nic mi nie powiesz- na to Ona a co mam ci powiedzieć. A dzwoniłam bo tu poczta jest dla nich i już dwa dni temu dzwoniłam i nikt nie odbiera tych listów.Jasia, mama mojej synowej już jest tu u synowej po operacji, podobno czeka ją chemia. Wczoraj się źle poczuła mdlała i zawieźli ją do szpitala. Po kroplówce i jakiś badaniach odesłali ją s powrotem.
Takie jest to nasze życie. Staraj się mimo to mówi Teresa. Wiśta wio łatwo powiedzieć, no nie?
sobota, 7 lipca 2012
Prywatnie prześladuje mnie pech
Już dawno nie miałam takie pechowe sytuacje jedne za drugimi. Znów zalało mi dół domu. Może nie tak mocno jak zeszłego roku, bo młodszy syn dół odciął mi od kanalizacji. Ale dlaczego znów miałam tam wodę? Może teraz z tej rury którą mi założył teraz mi leci jak tak moc wody z nieba leci, i nie nadąża ściekać? Ale woda to jeszcze nie wszystko,tylko w kącie w tej wodzie leżał nieboszczyk kot. I to nie mój . Wszedł do mnie by wyzionąć ducha. Brat się ulitował i mi pomógł go pochować. Szczegóły za oszczędzę bo przy tym upale i w wodzie wystarcza trochę wyobraźni jak to wyglądało. Teraz wysiadł mi telewizor. No i widzę że mam kłopoty nie dość z moim komputerem bo to już wiekowy sprzęt, To jeszcze się dowiaduję
że moja przeglądarka nie jest juz obsługiwana przez Bloggera. Przecież ja się na tym ustrojstwie nie znam.
Najpierw kłopty miałam w Onecie a tak sie tu juz zadomowilam. Ech chyba chcialam z motyka na księżyc. Jakaś szarańcza mi teraz wleciała przez otwarte okno. Brr.A noc wyjątkowo spokojna i ciepła. Muszę szarańczę jakoś wyprosić bo mi tu niebezpiecznie fruwa nad głowy.
Złapałam ja i chyba niezbyt jej sie to podobało. nie wiem czy by mnie ugryzła, jednak taki ruch w kierunku moich palców zrobila. Wrzasnęłam i prawie zawał tu jeszcze przez to bydlę dostanę.
Gdzieś tu jest ta zaraza jedna. Chyba sie stąd wyniosę. Może jutro sobie pójdzie. A ja daję ztąd drapaka.
że moja przeglądarka nie jest juz obsługiwana przez Bloggera. Przecież ja się na tym ustrojstwie nie znam.
Najpierw kłopty miałam w Onecie a tak sie tu juz zadomowilam. Ech chyba chcialam z motyka na księżyc. Jakaś szarańcza mi teraz wleciała przez otwarte okno. Brr.A noc wyjątkowo spokojna i ciepła. Muszę szarańczę jakoś wyprosić bo mi tu niebezpiecznie fruwa nad głowy.
Złapałam ja i chyba niezbyt jej sie to podobało. nie wiem czy by mnie ugryzła, jednak taki ruch w kierunku moich palców zrobila. Wrzasnęłam i prawie zawał tu jeszcze przez to bydlę dostanę.
Gdzieś tu jest ta zaraza jedna. Chyba sie stąd wyniosę. Może jutro sobie pójdzie. A ja daję ztąd drapaka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2012
(179)
- ► października (27)
-
►
2013
(256)
- ► października (17)
-
►
2014
(289)
- ► października (32)
-
►
2015
(319)
- ► października (25)
-
►
2016
(164)
- ► października (11)