piątek, 13 lipca 2012

Wizyty mnie już stresują

Zgaga na swoim blogu cieszy się że przylatuje jej niemiecka przyjaciółka z Niemiec.
Także i ja mam wieloletnie znajomości. Ale nie powiem że to ja je tak bardzo pielęgnuję. Teraz w sobotę mam także taką niemiecką Czesławę przyjaciółkę z moich lat panieńskich w gości w raz z jej małżonkiem. Byłam świadkiem na ich ślubie dawno, dawno temu. Mieszka teraz w Wuppertal u ze swoją rodziną. a pochodzi z okolic Rzeszowa.Ona to jest czyścioszek. Zawsze mówi że z jej podłóg można jeść. Ja jej na to że u mnie je się z talerzy. Oboje należą do ludzi tzw. przesadnie oszczędnych. Mam na to swoje zdanie. Wszystko co jest przesadą mnie drażni. Nie wiem czy teraz jeszcze bym się z nią tak jak kiedyś przyjaźniła. Tak jednak jest że lata nas , a przynajmniej mnie bardzo zmieniają. Ja nie potrafiłabym dobrowolnie opuścić kraj tylko dla  korzyści fiskalnych. Mówi otwarcie że tam się obco czuje bo nawet języka nie zna i nie ma ochoty się go uczyć. Jej mąż tu inżynier na kierowniczej posadzie, tam już pracę nie dostał i do emerytury był na bezrobociu. ale tu mieli własnościowe mieszkanie które dopiero w zeszłym roku sprzedali. Chyba ostatni raz przyjadą bo hotel kosztuje a za friko krewni ich nie ugoszczą znając ich ,,oszczędne usposobienie" Ja się tez w to nie dam wrobić choć poza tym ich nawet lubię. Przecież ich nie zmienię. a jak przyjeżdżają to zawsze wspominamy stare dzieje. 

28 komentarzy:

  1. Uleczko droga nie bez powodów mówią, że gość jak ryba na drugi dzień cuchnie:)Nikt chyba nie bardzo lubi takich gości, co to się rozsiądą a ty im nadskakuj a i jeszcze podawaj jadło i picie.Oczywiście na swój koszt. Z takimi ludźmi wolę się spotkać na terenie neutralnym gdzie każdy płaci za siebie:) Pozdrawiam- obserwator

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Obserwatorze, taki jest i mój podobny do Twojego punkt widzenia. Nawet im to już kiedyś zaproponowałam,bo dla mnie wyjście z domu do jakiegoś lokalu byłoby nawet jakimś urozmaiceniem. No ale jak się ma węża w kieszeni to przecież milej się spędza czas tu u mnie w ogrodzie przy moich wypiekach. Ja jak idę do kogoś to zawsze z gościńcem i nigdy z pustymi rękami. Im to nawet chyba do głowy nie przychodzi że inaczej to obciach jakiś.Pozdrawiam serdecznie-;)

      Usuń
  2. Witaj:-). N, teraz będziesz mieć kłopot, bo i finanse na tym ucierpią i cała reszta skoro piszesz, że są oszczędni i pedanciki. Nie daj się wrobić, Uleczko. Pomyśl o jakimś wyjściu z sytuacji.. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będą u mnie noclegować Majka choć bardzo chcieli. Nie ma takiej obcji. Chociażby nawet dlatego że jeszcze nie ochłonęłam po moich młodych a i ogród w opłakanym stanie. Przed chwilka cala spocona wróciłam z ogrodu po przycinaniu i formowaniu kilku krzewów. A gdzie cała reszta. Musiałam przecież dom szorować po tych młodych no i te upały to też ogród odpadł. Teraz i kosiarka czeka choć wnuk obiecał mi tą trawę skosić. Ale Pan Student do obiadu śpi. Ciekawa jestem ile z tej obiecanki się spełni. Oni u siebie także maja w ogrodzie co robić a w niedziele wraca jego mama a ona jest jego głównym sponsorem więc chyba tam u nich będzie coś nareszcie robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze Uleczko, że chociaż nie będą nocowali, uff... Twój student, uhm... to tak mój nierób prześpi po robocie nawet 12 godzin byle nie robić koło domu, ale ciotka mu na to nie pozwala. Ostra jest:-). Ja nie mam sił ani chęci się z nim kłócić. Uleczko, chyba obie odzwyczaiłyśmy się od takich spotkań. Wiem wiem, dzieli nas jakaś różnica wieku, ale nie o wiek tu chodzi tylko o sama fakt w życiu samotnika:-))

      Usuń
    2. Nie wiem czy Ty tak do końca jesteś typem samotnika. Tak jak opisujesz swoją młodość Majka, to raczej obecna beznadzieja w Tobie takie zmiany zrobiła, ale co także z Twoich postów u Ciebie wyczytuję jest ci z tym źle. Co przecież zrozumiałe, jako że naprawdę różni nas dużo wiekowo,co w Twojej sytuacji jest bardzo ważne. Za młoda jesteś na taką wegetację w tej Twojej miejscowości. Jakiś sponsor by Ci się przydał by Cię z tego środowiska wyciągnąć. Wówczas zobaczyłabyś co w Tobie za siły jeszcze drzemią. Szkoda mi Cię Majka naprawdę!!

      Usuń
    3. Teraz jestem, ale wierz mi jak mi z tym źle. A dlaczego nie chcę się wiązać z facetem? Nie tutaj odpowiedź:-). Sponsor? Ha ha tylko nie to. Nie lubię być zależna od faceta... źle się wtedy czuję. Ale to prawda, że spora kasa podniosłaby mnie na szczyt:-))

      Usuń
    4. Wierz ja mam na myśli człowieka który swojej kochanej gwiazdki z nieba ściągą. Życzę Ci takiego. -;))

      Usuń
    5. Dzięki lecz milioner nie dla mnie a nawet z grubym portfelem. Czułabym się przy nim jak gospodyni do wszystkiego a ja lubię być niezależna, nie prosząc nikogo o nic. Taki mam charakter. Miłości nie ma, nie tej bezinteresownej. Zawsze jest coś za coś.

      Usuń
    6. Majka nie zawsze tak musi być. I myślę że jest miłość bezinteresowna. Tylko to tak jak wygrana totka.

      Usuń
  4. Są ludzie, którym się zdaje, że są jakimiś osobistościami i gościć ich to wielki honor, wzajemność już ich nie obowiązuje. Mam takich w rodzinie, ciotka i jej córka z rodziną. Zdawało im się, że tak będzie zawsze, ale się urwało, bardzo im to nie w smak ;-) Mam nadzieję, że chociaż fajnie Cię sprezentują Uluś...Pozdróweczki Adela

    OdpowiedzUsuń
  5. Adela obiecuję zdać relację. Może mnie tym razem mile zaskoczą. Pozdrawiam serdecznie Alela-;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, znam i ja takich. Przed laty gościłam przez całe wakacje na własny koszt, wtedy nie umiałam jeszcze powiedzic "nie". Myslę, że Wasze spotkanie będzie fajne, popołudnie można razem pogwarzyc, a potem pa, pa..Stanowczo. Nie wolno sobie pozwolic zakłócac domowy mir. Buziaczki, Uluś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie chodzi tu o mnie. Nawet i umiałabym gościć za friko. Ale to takie nie w w porządku jak się przyjeżdża super nowym mercedesem. Do rodzeństwa biednego jak mysz kościelna tam w miejscu rodzinnym przyjaciółki jeżdżą i chcą by ci ich też tak własnie gościli . Wożą im w prezentach jakieś stare ubrania itp. Tego ja już naprawdę nie rozumiem, choć podobnie siostry mojej mamy kiedy do nas przyjeżdżały też tak robiły. A moja Mama sobie i nam z ust odejmowała by je ugościć. Ech, niemile to wspominam. To takie żenujące zachowania niektórych ludzi.Uściski serdeczne Aniu

      Usuń
  7. My wszyscy z czasem się zmieniamy, uczymy się asertywności, a zebrane doświadczenia czegoś też nas uczą i w związku z tym nie dajemy się wykorzystywać ani materialnie, ani psychicznie. Kiedyś może było i biedniej, ale za to szczerzej... każdy niósł coś tam od siebie, od serca i była impreza. Wszyscy byliśmy na jednej urawniłowce, a dziś niepotrzebnie jedni chcą szpanować, inni zadać szyku kosztem drugich i całość się sypie. Nie jest to jednak regułą, co muszę powiedzieć gwoli sprawiedliwości. Nasze dawne znajomości zawężają się z różnych przyczyn, ale lepiej mieć tylko parę, ale takich, z którymi czujemy się dobrze pod każdym względem. Przypomniałam właśnie sobie, że po ćwierćwieczu zorganizowano zjazd naszej klasy... ależ się wymęczyłam! Nie umiałam z nimi rozmawiać, bo o czym? - Obcy ludzie, z różnych światów, z nabytymi manierami, nałogami, podejściami do życia - i długo by tak jeszcze. Przypominanie smarkatych kawałów na stare lata też jakoś mnie nie kręci. Owszem, mam parę PRZYJACIÓŁ dozgonnych, z którymi rozumiemy się bez słów, szanujemy siebie, razem się starzejemy, co nie znaczy, że mieszkamy blisko, niektórzy i za morzem. Jak dobrze, że wymyślili komputery! Pozdrawiam, Uleczko... Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz Nina, przecież i tu się znaliśmy i Oni zawsze tacy byli,ale jakoś mi to zwisało. Choć przyznaję że ich zachowanie nieraz mnie zdumiało. Ale i tak jak piszesz te spotkania po latach jak są dłuższe przerwy to jednak już ten wspólny język jest trudny. Ale z kolei przyznaję że zawsze się dziwię jakie szczegóły z tamtych czasów co niektórzy zapamiętali. Ja takiej pamięci nie mam. Szkoda że moi znajomi komputerów chyba już mieć nie będą. Z mojego rocznika nie jest nas już tak wielu którzy się potrafią z komputerem zaprzyjaźnić. Pozdrawiam Nina serdecznie

      Usuń
  8. Oj jak ja dobrze znam takie "wizyty" przyjacielskie. Mieszkam nad morzem, mam dom więc jak tylko zbliża się lato wszyscy mnie nagminnie chcą odwiedzać bo właśnie sa przejazdem:)Kiedyś byłam głupia i gościłam ale w pewnym momencie powiedziałam stop.Nie będę robić za służącą-oni na plażę a ja do garów. Gdy pewnego razu zadzwoniłam, że niby jestem obok nich i chcę ich odwiedzić szybko odpowiedzili, że właśnie wychodzą. jakieś było ich zdziwienie gdy powiedziałam, że jak latem do mnie przyjadą też będę właśnie wychodzić bo tym razem to ja chciałam sprawdzić ich gościnność.Wyobraź sobie, że nim nadeszło lato już się zjawili jakby nic się nie stało ale ja właśnie byłam po operacji i nawet nie ugościłam herbatką.
    Co do znajomości takiej po latach to tak jak pisze Nina na zjeździe po latach temat rozmów był na krotko a poźniej gdy skończyły się wspomnienia nie bardzo było o czym mówić. Są osoby z którymi gdy utrzymuje się stały kontakt jakoś inaczej się rozmawia, jest wspólny temat inaczej jest drętwo.
    Nie daj się gościom "sknerom". Tez nie lubie takich co to mają węża w kieszeni i jak mój młody sąsiad mowi " na krzywy ryj" chcą się załapać. Pozdrawiam cieplutko-axis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja ciotka z Sopotu zawsze mówiła, że "stonka"(pasożyt jakby co!) pamięta o niej latem. I tylko latem wie, że ma nawet tzw. "dziesiątą wodę po kisielu". Ja przez długie lata miałam gości różnej maści w okresie dojrzewania czereśni... im droższe na rynku, tym więcej gości! Aż powiedziałam magiczne: - u mnie taniej o złotówkę, niż na rynku... wreszcie miałam spokój! Cóż to za znajomość, a nawet i rodzina, gdy właśnie tylko "na krzywy ryj"? Nie chodziło mi nawet o te owoce, ale w tym pracowitym czasie zbiorów miałam i bajzel w domu i ni minuty, by szykować komuś herbatki! Pozdrawiam serdecznie. Nina

      Usuń
    2. Wiesz Nina, Oni swoje własnościowe zeszłego roku sprzedali takim nawet powierzchownie znajomym ludziom. chcieli u mnie ,ale ja miałam młodych jak dzwonili by się do mnie wpraszać. Teraz tam u tych ludzi mieszkają w tym sprzedanym domu. Mercedesem przyjeżdżają a tu groszem śmierdzą. Kiedy do mnie przyjeżdżali to wnuczkom nawet cukierka nie przywieźli. A z okna widziałam jak sobie zrywali gruszki kiedy myśleli że nie widzę do torby. He he Pozdrawiam Nina

      Usuń
    3. Wyobrażam to sobie Axis. Rzeczywiście to kuszące miejsce za friko wy pobyt w Twoim domu. Na takich,,przyjaciół" jest wtedy duża podaż. Podobnie jak Ci którzy chcą odwiedzać rodzinne strony . Ale u nas już wielu z nich przyjeżdża i mieszka w naszym dzielnicowym niedrogim hotelu, pomimo że mają tu swoje może dalsze już rodziny. Ja bym ich nawet u siebie przygarnęła, ale po tych młodych i sprzątaniu po nich taka zmęczona tym wszystkim jestem, a jeszcze ten wielgachny ogród. Wczoraj część krzewów formowałam i bardzo mnie po tym wieczorem ręce bolały.Uściski serdeczne-;)

      Usuń
  9. Jak przeprowadziłam się na wieś to zaczęły się naloty "znajomych". Powiedziałam dosyć. Przyjmuję tych, których lubię a i to na krótko.
    Mam swoje zajęcia, na szczęście moi goście zajmują się sobą przez cały dzień a wieczorami opowiadają gdzie byli i co robili. Nie jest źle.Takiej pary jak u Ciebie to bym nie zniosła.Serdeczności Uleczko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanna nie jestem małostkowa, a na prezentach naprawdę mi tak bardzo nie zależy. Ale od ludzi z wykształceniem wyzszym jakiś manier należy się przecież spodziewać. Można być człowiekiem oszczędnym ale nie aż tak by robić sobie urlop kosztem innych i to na siłę. Bo co innego jak się gości zaprasza i zaznacza się że ich pobyt będzie dla nas wielką przyjemnością i to nie zważając na nasze koszty. Albo jest rewanż My u was na wasz koszt a potem wy u nas na nasz koszt. Bo i tak przecież czasem bywa. Pozdrawiam Hanna serdecznie

      Usuń
  10. Takie numery w Niemczech by nie przeszly i oni o tym dobrze wiedza. Jednak euro w przeliczeniu na zlotowki ma wiekszosc wartosc i ich bardziej stac Ciebie zaprosic albo juz przynajmniej nie zwalac sie z pustymi lapami. Chyba ja tez mam cos Ciebie- tez nie kocham gosci:) a zwlaszcza takich na dluzej no chyba, ze to ja ich zpraszam. Jak za dobrze ich ugoscisz to pamietaj sama sobie petle na szyje zalozysz i zechca goscic na dluzej:) Pozdrawiam- Kormoran

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze pamiętam Kormoranie i już się tego nauczyłam. Już pojechali. Przyjechali już w porze obiadowej na co w ogóle nie byłam przygotowana, ale jak w sobotę,to u mnie jest na obiad nasz śląski żur(nie mylić z polskim żurkiem). Starczyło i dla nich. Potem kawa i pyszny śląski kołocz z naszej ciastkarni i tyle. Gość się chwalił jakie ma trunki w bagażniku, ale ponieważ prowadzi to nie wyciągnie chyba że przenocują u mnie. Ale ja udawałam że tego nie dosłyszałam.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Raz jedyny byłi u mnie brat teściowej z żona Niemką ,jak zaczeli mi wyliczać ile kaw by było z ekspresu z tej kawy co ja zrobiłam parzona w szklankach to już nie wspomnę co ja przy tym stole przeszłam (psychicznie)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tez lubię kawę w szklance. Bogusiu,niestety są ludzie i ludziska. I tego nie zmienimy, co nie znaczy że można nas uznawać ze stukniętych. Niby -dobry to głupi. Śmierć frajerom hehe. Pozdrawiam-;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Staropolska gościnność, z której ponoć słyniemy, musi mieć rozsądne granice...

    OdpowiedzUsuń
  15. W każdej Nacji są sknery. A czasy teraz też już nie te co kiedyś. Pozdrawiam-;))

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga