Ewangelia dnia dzisiejszego uczy nas posłuszeństwa i pokory, dając za wzór posłuszeństwo i pokorę, jaką Matka Zbawiciela okazuje w rozmowie z Aniołem informującym Ją o Jej zadaniu w Zbawieniu Świata. „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.” (Łk 1,31-33). Dalsze słowa Anioła „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym.” (Mt 1,35) wyraźnie ukazują Trójcę Świętą.
Ewangelia na IV Niedzielę Adwentu objawia nam wiele prawd, które wprawdzie są znane, ale zasługują na głębsze zastanowienie się nad nimi. Pokora i posłuszeństwo Maryi wyrażone w słowach „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Mt 1,38) skłaniają do refleksji. Niech towarzyszy nam ona przez te ostatnie dni Adwentu.
A jutro już wigilia. Tekst znalazłam w sieci. Miłej niedzieli zaglądającym
Wszyscy bez wyjątku, jeśli chodzi o nasze światopoglądy, rzucanie słów, myśli ukryte, otrzymują za darmo to samo: Narodziny, Miłość w szerokim tego słowa znaczeniu, Cierpienie i Śmierć.
A co z tymi Darami zrobimy i JAK je przeżyjemy to już inny temat na posta, na życie...
I co jest najważniejsze na tym świecie, który bez wątpienia pięknym jest? Miłość.
To Ona ma tę niepowtarzalną moc odwracania biegu wydarzeń, przekształcania słabości w siłę.
Często uważa się, że życie ludzi chorych jest nie do przyjęcia.
I jest to prawdą tylko wtedy, kiedy nie ma miłości.
Kiedy się kocha jest kochanym, można znieść wszystko... i ból, i cierpienie, które przyszło nieproszone do naszego życia.
Jednego nie doświadczysz w chorobie gdy kochasz i jesteś kochany: rozpaczy.
I tej miłości Wam życzę na zabiegane dni przedświąteczne,
abyście się nie wypalili przez to bieganie po sklepach i nie stracili z oczu prawdy,
że prezenty i cała reszta nie jest tak ważna, jak być z tymi którzy nas kochają i odwrotnie
Przeczytałam u naszej Judith ten piękny i ściskający serce post i nie moglam się oprzeć by go tu nam wszystkim zaglądającym dać do czytania i refleksji. Adres do bloga tekstu http://lavieestbelleijatez.blogspot.com/
Dawne budynki wiejskie zazwyczaj nie osłonięte od wiatru ,stojące często pojedynczo w polu ,nie posiadające izolacji od zimna sienią ,szybko traciły ciepło przy otwieraniu drzwi wejściowych .Zacinający deszcz lub śnieg wpadały do sieni oziębiając ją .Pod koniec XIX wieku pojawiła się moda na dobudowywane przed wejściem werandy, nazywanej z niemiecka laubą .Początkowo przybudówka ta była wyłącznie z drzewa i dostawiana do starszych budynków drewnianych lub murowanych .Drewniane werandy posiadały dość bogate zdobienia przez profilowanie słupków podtrzymujących dwuspadowy daszek ,wzorzyste wycinanie oszalowanych desek oraz różnorodne układy dodatkowych listewek .Szkieletowa konstrukcja drewnianej lauby była prosta .Na czterech drewnianych słupkach umieszczano dwuspadowy dach kryty gontem, papą ,blachą lub dachówką .Ściany w dolnej partii były szalowane deskami ,w górnej obijane kratownicą z listew .Wejście do lauby było bez drzwi lub z furtką sztachetową pełniącą rolę drzwi .W okresie międzywojennym pojawiły się werandy murowane ,z oknami , przeszklonymi drzwiami Pierwotna rola laub ograniczała się do celów praktycznych- ochrona przed wiatrem ,zamaskowaniem sieni oraz służyły do codziennych prac w okresie niepogody .W nowszym budownictwie lauby pełniły rolę dekoracyjną ,były miejscem odpoczynku ,pogawędek ,spotkań towarzyskich i sąsiedzkich w dni świąteczne .Murowane ,oszklone lauby w okresie zimy pełniły rolę spiżarek ,w lecie służyły do suszenia odzieży .Obecnie lauba to zjawisko niezmiernie rzadkie .Już nie w każdej wsi można je spotkać .Trafiają się jedna , dwie na wieś. Można przewidzieć ,że ich właścicielami są starsi ludzie . To bowiem oni podtrzymują tradycje .Kiedy odejdą , lauby znikną z naszego krajobrazu . A szkoda !
Składniki: pół kilograma kiszonej kapusty ćwierć główki świeżej kapusty 30 dag grochu łuskanego grzyby suszone
Przyrządzanie: Groch moczymy przez około 10 godzin, grzyby przez 2–3 godziny, a następnie gotujemy je do miękkości osobno. W wywarze grzybowym gotujemy odciśniętą kapustę kiszoną, do której dodajemy sparzoną kapustę świeżą i dusimy, doprawiając solą, pieprzem, listkiem laurowym, zielem angielskim i odrobiną cukru. Dodajemy groch i grzyby oraz zeszkloną na maśle drobno posiekaną cebulę, całość dusimy oraz zagęszczamy podsmażaną na maśle mąką. Ryba po grecku
Składniki: filet z pangi, mintaja lub dorsza keczup marchew - pół kilo korzeń pietruszki, cebula sól, pieprz, cukier bulion na włoszczyźnie koncentrat pomidorowy - 1 opakowanie
Przyrządzanie: Obierz warzywa i zetrzyj na tarce z dużymi oczkami. Cebulę pokrój w piórka. Podsmaż wszystkie warzywa w dużym garnku, na oleju. Następnie dodaj koncentrat pomidorowy. Smaż jeszcze około 10 minut, ciągle mieszając. Gdy będą już miękkie, dopraw je do smaku kostką bulionową. Rybę w mące obsmaż na patelni, a następnie przykryj warzywami. Potrawa dobra na zimno i na ciepło.
Przyrządzanie:
Rybę należy oczyścić i podzielić na dzwonki, oprószyć solą i pieprzem, lekko skropić sokiem z cytryny. Panierować kolejno w mące, jajkach i bułce tartej. Rozgrzać masło lub margarynę i smażyć rybę na średnim ogniu, aż się zrumieni. Przełożyć z patelni do rondla. Rybę można usmażyć wcześniej, przed podaniem położyć na każdym kawałku odrobinę masła i wstawić na 15 minut do nagrzanego piekarnik
Wieczerza wigilijna zawsze składała się z postnych prostych dań. Ich ilość bywała różna na przestrzeni dziejów. Obecnie przyjmuje się, że ma ich być 12. Tyle ile miesięcy w roku i ilu apostołów. Potrawy powinny składać się z płodów rolnych, leśnych i z wodnych. A więc na stole muszą znaleźć się ryby, mąka, kasza, grzyby, owoce, miód, orzechy. Gdyby czegoś zabrakło, zabraknie i w całym roku. Należy też spróbować każdej potrawy z tego samego powodu. Każdy element symbolizuje również konkretne wartości.
Wieczerza zaczyna się od dzielenia opłatkiem. Symbolem pokoju, jedności, zgodę a także dostatku chleba. Chleb z kolei oznacza początek i dobrobyt. Zboża są znakiem pomyślności i płodności. Ryby są ściśle związane z chrześcijaństwem. Mają przypominać o zmartwychwstaniu i nieśmiertelności duszy. Grzyby symbolizują świat duchowy. Groch i kapusta oznaczają siły natury i zdrowie, mak płodność a miód ma zjednywać przychylność sił nadprzyrodzonych. Orzechy i jabłka mają zapewnić zdrowie przez cały rok.
Niewątpliwie Wigilia to jedno z najpiękniejszych, najbardziej magicznych świąt. Buduje się szczególną bliskość. Łatwo o wzruszenia, emocje. Dobrze jest celebrować ten czas. W końcu czekamy na niego cały rok.
Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan nie-biosów obnażony; ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice Nieskończony. Wzgardzony - okryty chwałą, śmiertelny - Król nad wiekami! A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami. Cóż masz, niebo, nad ziemiany? Bóg porzucił szczęście twoje, wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje. Niemało cierpiał, niemało, żeśmy byli winni sami. A Słowo... W nędznej szopie urodzony, żłób mu za kolebkę dano! Cóż jest, czym był otoczony? Bydło, pasterze i siano. Ubodzy, was to spotkało, witać Go przed bogaczami! A Słowo... Potem i króle widziani cisną się między prostotą, niosąc dary Panu w dani: mirrę, kadzidło i złoto. Bóstwo to razem zmieszało z wieśniaczymi ofiarami. A Słowo... Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą, w dobrych radach, w dobrym bycie wspieraj jej siłę swą siłą, dom nasz i majętność całą i wszystkie wioski z miastami. A Słowo... ************************* Cicha noc Cicha noc, święta noc, pokój niesie ludziom wszem, a u żłóbka Panna Święta czuwa sama uśmiechnięta nad Dzieciątka snem. Cicha noc, święta noc, pastuszkowie od swych trzód biegną wielce zadziwieni, za anielskim głosem pieni, gdzie się spełnił cud. Cicha noc, święta noc, narodzony Boży Syn, Pan wielkiego majestatu niesie dziś całemu światu odkupienie win. Cicha noc, święta noc, jakiż w tobie dzisiaj cud, w Betlejem Dziecina święta wznosi w górę swe rączęta, błogosławi lud.
Kiedy usłyszałam o zdjęciach mieszkań, pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie to “hura, byfyje! ! !” Około dwóch lat temu koleżanka z pracy relacjonowała po weekendzie, co robiła w sobotę. Padło też “myłam byfyj”. No właśnie. Ale… co to jest byfyj… Brzmi jak coś dużego i masywnego. To taki śląski kredens. Aha, no właśnie, taki duży biały jak na filmach i zdjęciach. No właśnie taki.
Byfyj w Muzeum historii Katowic.To typowo śląski mebel, wciąż jeszcze całkiem popularny. Popularne jest także związane z tym meblem zdanie demonstrujące odmienność śląskiej godki od języka polskiego: “We antryju na byfyju stoi szolka pełno tyju.”
Tekst i zdjęcie z sieci . Ale taki sam kredens stoi u mnie na dole w pomieszczeniu gospodarczym w spadku po mojej teściowej.
A to teraz taka nowoczesna już kuchnia. Bardzo w moim guście. zdjęcie z Muratora
Czy wiecie,że wieczerza dawno temu była jedzona u nas z jednej misy; do dziś niektóre rodziny jedzą w ten sposób makówki. „Żebyśmy byli zawsze w kupie” -mówią. To podobno wzmacniało poczucie wspólnoty, , jakie dominowało podczas tej wieczerzy. Misę stawiano na opłatku – jeśli się przykleił do dna, to dobrze wróżyło. Są w dalekich Alpach jeszcze takie miejscowości gdzie tak się jada i obecnie jeszcze w ten wieczór. Oglądałam to na filmie dokumentalnym o starych obyczajach świątecznych w Europie.
A prezenty u nas na Śląsku przynosiło od zawsze Dzieciątko - co to prawdopodobnie było nawiązanie do Trzech Królów, którzy składali hołd w Betlejem i przynieśli Dzieciątku dary. Ale niezupełnie ,bo wprowadził to Marcin Luter, który nie chciał mieć w kosciele świętych i przegonił je z ich kościoła,i także w tym św. Mikolaja. I tak to tu u nas wraz z tymi obrzędami zachodnimi dotarł ten zwyczaj tu do nas z Zachodu Europy, podobnie zresztą jak choinka.
A wyglądało to tak:
Najpierw, zawsze po wieczerzy, choćby w bardzo skromny sposób, rodzice obdarowywali swoje dzieci, a dopiero od nie tak dawna upominki zaczęli sobie robić dorośli. Prezenty były w przeszłości o wiele skromniejsze, bez wielkich zbytków - Jakieś tam słodycze, w większości czapka i szalik własnej roboty, albo wystrugany przez kogoś z domowników konik albo gałgankowa lalka. Zanim upowszechniła się choinka, prezenty były kładzione na parapecie albo dziecko wykładało na nie głęboki talerz lub swoją czapkę.
Pamiętam te ubogie powojenne wigilie, kiedy pod choinką ,wielką radością był talerz z piernikami własnej produkcji mojej mamy, no i właśnie ta nowa czapka,rękawiczki i szalik.
A potem w kościele widać było, wszystkie dzieci w nowych czapkach.
***********************
Jest teraz 14 godzina po południu i umyłam jednak to okno gigant. Tak ładnie jest na dworze i cały brud widaćbyło bez tych firan ze nie wytrzymałamWczorajjuż sobie gotowałamgrochówkę to także już i po obiedzie jestem a teraz mi tu oczy kleją i spać mi się zachciewa po tym jedzeniu i po tej robocie.Ale jak ja się cieszę że sterydy pomagają i już ręce sprawne do roboty.Wczoraj dostałam jeszcze sterydy do 8 stycznia. Kompletny brak talentu lenistwa jest u mnie w moich genach. Ale co się dziwić, kiedy wszystkie baby w mojej rodzinie własnie takie były. Muszę sobie kawęzrobić. Jeszcze tu powrócę. Jak widać ostatnio wpisy dokonuje przez niemal cały dzień. Skoro tu taka sama jestem przynajmniej mam tu moja rozrywkę no i jakiś kontakt pomiędzy ludzki, bo w realu jakoś nikt dla mnie czasu nie ma. Chyba że już awaryjnie. Ale ja to rozumiem bo to takie wariackie czasy, i trzeba to przyjąć już za normę. *********************
17, 44. Firanka wisi okno wypucowane ,,prawie na błysk" nie licząc tych kilka smug które za firana i tak nie za bardzo widać Ale ważne że już okno mam z głowy. Salon z brudnym oknem i bez firan to nie mogło być. Dobrze że samej dałam rady. Czyli nie jest jeszcze ze mną tak źle.
namoczone w rumie rodzynki (czyli napite, bo ciagnely cala noc), zeby mialy swoja (zbawcza) moc, mieszamy z migdalami odartymi ze skory (jak swiety Bartlomiej,widok ponury) zlamanymi na pol (jak serce odrzucone, przez niewierna zone) podprazone na zloty kolor (co sie nie swieci) bez tluszczu, bo to zdrajca LDL cholesterol! Nastepnie wrzucamy te grzeszna ciala (bo sie migdala) do rozpuszczonej (jak niektore dzieci) bialej lub czarnej (bo my nie rasisci) czekolady. Nieprzyzwoite (bo pijaczki) rodzynki i migdaly (bo daly) zastygaja tak sobie na zawsze, az pochloniete zostana przez ludzka paszcze.
Wiersz z sieci Autorka Megi
*****
Sympatyczny i prosty do wykonania przepis tych pralinek.
**********************************************************************************************
To zdjęcia nie z tego roku . Niestety okno jeszcze nie wypucowane, firana wyprana 10 metrów czeka na zawieszenie. Ta śmieszna mała choinka czeka w schowku na odświeżenie i prysznic. Od kilku juz lat oszczędzam sobie robotę strojenia. Jest straszliwie brzydka. Ale w tym wlaśnie jej urok. he he
http://babcia-uleczka.blog.onet.pl/ Kliknijcie na ten mój blog, jak chcecie przepis na naszą wigilijną śląską moczkę. Moja Wigilia Gliwicka i ,,miastowa" i niewiele już tradycji tej jeszcze ze wsi opolskiej moich pradziadków , jedynie pozostał karp z wody w sosie śmietankowym. (Zamiast
tego w galarecie)i też podawany na zimno. Podobno siemieniotka(zupa tradycyjnie śląska) mojemu ojcu nie
smakowala i była kiedyś zupa migdałowa . A ja u siebie na kolację wigilijną podaję z przepisu mojej teściowej; bulion rybii z grzankami(pycha),a na drugie kartofelki tłuczone, kapusta z pieczarkami,groch na gęsto z masłem, i smażony na oleju i klarownym maśle karp. . Do tego dobre biale wino półwytrawne. Na deser makówki i moczka. Kompot ze słoika z śliwek. I soczki z kartoników. W pierwszy dzień świąt bez gości,ale za to zawsze świąteczny obiad z drobiem albo z roladami ,kluski śląskie, rosół z makaronem. Na drugi dzień świąt przychodzili dopiero w odwiedziny goście. Ale to taki trochę schemat ,no bo wiadomo rodzina to nie zawsze jest tak jak się z góry wszystko zakłada. Wystarczy jakaś nagła choroba i wszystko się zmienia. My teraz często robimy sobie kolacje każdy u siebie, a potem o określonej godzinie już po kolacjach spotykamy się w domu u jednego z nas pod choinką z prezentami. Młodzi potem razem idą na pasterkę, a ja już ostatnio idę do siebie i włanczam sobie pasterkę z Watykanu przy której najczęściej zasypiam, he he. ************************** Trochę lepiej sie już czuję. Dziś wprawdzie później niz zwykle wstałam, ale potrafiłam się uporać z gościnnym WC na parterze, bo to, i łazienki,(łazienki jeszcze poczekają) u mnie to mus . Tam musi błyszczęć czystością i higieną. Jednak czuję to pucowanie teraz jednak w moich kościach.(choć to niewielka powierzchnia przecież) Nie mogę za bardzo jeszcze szaleć. Jutro wizyta kontrolna u lekarza.
Dawaj
Ks. Mieczysław Maliński
Dawaj to, co masz, czym jesteś.
Idą Święta
Dawaj póki czas, póki masz co dawać,
póki masz rzeczy, póki masz siły,
póki stać cię na serdeczną troskę,
na współczucie, na uśmiech i radość.
Dawaj swoją pomoc, dawaj siebie samego
póki cię jeszcze trochę jest.
Ludzie coraz mniej o sobie wiedza, takie czasy nastały Morgano. Szczegóły zatruwają życie, pesymizm wysuwa się na pierwsze miejsce a na przejaw dobra reagujemy zakłopotaniem lub podejrzliwością. Szczędzimy innym życzliwych słów i mówienia o tym jak bardzo są dla nas ważni. Wkleilam tu komentarz Hanny u Morgany bo niestety przyznaje jej rację.
Tradycyjnie jak co roku sypią się życzenia wokół, większość życzy świąt obfitych i prezentów znakomitych, a ja życzę, moi mili, byście święta te spędzili tak jak każdy sobie marzy. Może cicho bez hałasu idąc na spacer gdzieś do lasu, może w gronie swoich bliskich jedząc karpia z jednej miski, może gdzieś tam w ciepłym kraju czując się jak Adam w raju, może lepiąc gdzieś bałwana, jeśli śniegu napada.
Słodki przysmak nadziewany makiem króluje na każdym świątecznym stole. Na pewno posmakuje ci także w powszedni dzień na podwieczorek, czy na wycieczce rodzinnej. Szkoda, że formy do babek nie są większe…
Składniki:
125 ml mleka
mak
4 łyżki miodu
gałka muszkatołowa
10 g cukru waniliowego
150 g masła
150 g cukru
sól
2-4 jajka
270 g mąki średnio zmielonej (np. krupczatki)
1 proszek do pieczenia
65 ml śmietany
masło do natłuszczenia formy
mąka do podsypania formy
Przygotowanie:
Drobno zmielony mak włożymy do rondla z mlekiem. Dodamy miód, trochę startej gałki muszkatołowej i cukier waniliowy. Mieszając co pewien czas gotujemy.
Do garnka włożymy masło, cukier, szczyptę soli, jajka i ucieramy, aż się spieni. Następnie dodamy mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia i zalejemy śmietaną. Wymieszamy.
Do formy, natłuszczonej masłem i podsypanej mąką, wlejemy połowę porcji ciasta. Na nią wyłożymy ugotowany wcześniej mak i zalejemy pozostałym ciastem. Napełnioną formę umieścimy w średnio nagrzanym piekarniku i powoli pieczemy 40-45 minut.
Jeszcze jeden wypiek z makiem. Ciekawy przepis znalazłam przed chwilką w sieci, dlatego go tu dla nas wkleilam
Gwiazda betlejemska to roślina, bez której wielu z nas nie może sobie już wyobrazić świąt Bożego Narodzenia. Poinsecja, czy też Wilczomlecz nadobny, bo takie są mniej znane nazwy tego kwiatu, odniosła niesłychany sukces w naszym kraju i roku na rok jej popularność rośnie. Warto zatem poświęcić jej chwilę czasu i zastanowić się, jak odpowiednio ją pielęgnować, by jak najdłużej i jak najpiękniej cieszyła nas swoimi kwiatami.
Pomimo, iż okres kwitnienia taj rośliny przypada na miesiące zimowe, może to być bardzo mylne dla niedoświadczonych hodowców. Poinsecja do prawidłowego rozwoju potrzebuje temperatur z zakresu od 18 do 21 stopni. Należy za wszelką cenę unikać spadków temperatury poniżej 12 stopni, gdyż bardzo często powoduje to utratę liści przez roślinę. Nawet krótkotrwałe spadki temperatury są niedobre. W okresie przedświątecznym spotyka się czasami ludzi handlujących tymi okazami na straganach lub w przyulicznych kioskach. Takich miejsc powinniśmy unikać, gdyż egzemplarze tam przechowywane są narażone na przechłodzenie. Nawet kupując roślinę w dobrych kwiaciarniach trzeba uważać, by nie narazić jej na zimno w czasie transportowania. Ponadto przy przenoszeniu uważamy na jej delikatne i kruche łodyżki oraz liście. Przy wyborze kierujemy się stanem ogólnym kwiatu, gęstością ulistnienia oraz tym, by gwiazda była dobrze porozgałęziana i tworzyła zwartą całość.
makowa (u mnie 900 g) - uwaga! na rynku są różne masy, zwróćcie uwagę na procentową zawartość maku, jeżeli masa jest wodnista koniecznie należy ją odsączyć
Z masła, żółtek, mąki, proszku do pieczenia i łyżki cukru pudru zagnieść ciasto. Podzielić je na 3 części i jedną z nich połączyć z kakao. Ciasto włożyć do woreczków i schłodzić w zamrażalniku.
Białka ubić na sztywną pianę z dodatkiem szczypty soli i 1,5 szklanki cukru pudru (najpierw na sztywno białka z solą, a następnie małymi partiami dodawać cukier puder).
Na blaszkę (wyłożoną papierem do pieczenia) zetrzeć na tarce o grubych oczkach jedną część jasnego ciasta. Następnie wyłożyć masę makową (ja moją wzbogaciłam o posiekane orzechy włoskie). Na mak zetrzeć ciasto kakaowe, wyłożyć pianę i na wierzch ciasto jasne. Piec około 45 minut w 180 stopniach. Najlepsze na drugi dzień - kiedy masa makowa stężeje, ale jedliśmy też od razu po ostudzeniu i było pyszne.
Podobał mi się ten przepis więc go tu dla nas skopiowalam