czwartek, 26 grudnia 2013

W dawnej Polsce bardzo istotny był drugi dzień świąt, czyli tzw. św. Szczepan,



Pierwszy męczennik  św. Szczepan -obrazek z sieci

http://www.mojawyspa.co.uk/artykuly/30876/Stoliczku-nakryj-sie,2





http://www.jankowice.rybnik.pl/czytelnia/renia2.html#a2

Świąteczna bieda

Pod choinkę nic nie dostał
chociaż marzeń miał niewiele
nie miał karpia barszczu nie miał
zawiedli też przyjaciele

Ubóstwo to nie choroba
gdy dobry człowiek pomoże
kiedy ktoś mu rękę poda
dopóki co.... nic nie może

Nie będzie żebrał o pomoc
i nie chce żadnej litości
tylko serca odrobinę
ciepła i szczerej miłości

Przecież kiedyś tam w Betlejem
gdzie dziecina się zrodziła
cała rzesza dobrych ludzi
biedę w radość odmieniła

I tak sobie myśli biedak
że Jezus się nie pogniewa
zrozumie że w podarunku
tylko kolędę zaśpiewa

Lulajże Jezuniu moja Perełko
lulaj ulubione me pieścidełko
Lulajże..


                                                    ************************



Drugi dzień świąt

W dawnej Polsce bardzo istotny był drugi dzień świąt, czyli tzw. św. Szczepan, gdyż był to zwyczajowy dzień godzenia służby. Mawiano: „Na św. Szczepan każdy sobie pan”.

 Dnia owego „pracodawcy” i „pracobiorcy” gromadzili się w karczmie i ci pierwsi starali się zjednać tych drugich, szczodrze polewając gorzałkę.
 Inny ciekawy obyczaj tego dnia polegał na tym, że gospodyni gotowała czeladzi przepyszny barszcz okraszony mięsiwem.
 Gospodarz zapraszał do stołu słowami: „Pożywajmy, co Bóg dał”.
 Gdy ktoś ze służby nie podchodził do stołu, oznaczało to, że rezygnuje ze służby od Nowego Roku.
 Warto wiedzieć, że nikt nikomu nie miał prawa czynić z tego powodu wymówki. 
Zaś sąsiedzi szukający parobków pilnie nasłuchiwali, kto też u kogo barszczu szczepanowego jeść nie chciał.
 A zadatek na nową służbę nazywano „kolendą”.


Alkohol i… sny

Wódka? No cóż, bardzo trafnie kościół nawołuje, by szczególnie w święta kościelne nie używać napojów wyskokowych.

 Tymczasem w dawnej Polsce wódka musiała być w każdym domu tego dnia, aby się… szczęściło. 
Także – skoro zarówno Wigilia, jak i okres od wigilii do Trzech Króli ma właściwości wróżebno-magiczne – pijaczkowie raczyli się gorzałką, aby  jej nie zabrakło w całym roku.
 Nawiasem mówiąc, wielkie znaczenie informacyjno-wróżebne miały też sny od Wigilii do Trzech Króli.
 Sny w tym czasie odpowiadały przyszłym dwunastu miesiącom, ponoć niekiedy dzień po dniu.
  
                                     ***************************************
Miałam się jeszcze gościć z rodziną u młodszego syna, ale już dziś nie daję rady. Ileż to można jeść i pić?
 Już nie to zdrowie, choć w sercu ciągle ,,maj" . Miłego świętowania świętującym jeszcze, życzę-;))

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Jest taki dzień tylko jeden raz do roku . Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku.

Wielkimi krokami zbliżają się ku nam 
Święta Bożego Narodzenia 
Ten szczególny czas spędzamy 
zazwyczaj w gronie najbliższych, 
ciesząc się blaskiem choinkowych światełek 
i uśmiechem na twarzach Kochanych.
Choć marzenia nie zawsze się spełniają, 
a życie stawia przed nami coraz to nowe wyzwania, 
chwile takie jak te, spędzone przy 
wigilijnym stole, wszystko wynagradzają.
Życzę Wam, aby ta świąteczna atmosfera 
opromieniała Wasze dni aż do... 
następnych Świąt Bożego Narodzenia.


http://www.youtube.com/watch?v=9T4WB2zfmps

kliknijcie na ten link macie tekst angielski Cicha Noc.


obrazek z sieci





http://tatulowe.blog.onet.pl/


Dzisiaj znowu sięgam do archiwum, aby przypomnieć opowieść o swoich przeżyciach z historią kolędy „Cicha noc” w tle. Przy czytaniu zapraszam do wysłuchania tej jednej z najpiękniejszych kolęd o tytule Stille Nacht, heilige Nacht – Cicha noc, święta noc” w wersji oryginalnej, czyli niemieckojęzycznej i w wykonaniu Mireille Mathieu. Powstała bowiem w Austrii i w tym języku zachwyciła najpierw miejscowych słuchaczy, a później cały świat.http://www.youtube.com/watch?v=bGJFS5iiEC0
<Mirek> zamieścił tam tekst przywołujący historię powstania tej kolędy. Oto treść opowieści Mirka:
Mamy w skarbcu naszej narodowej kultury i pobożności wiele wspaniałych kolęd i pastorałek, którymi szczycimy się przed światem. Jest wśród tych naszych jedna obca, pochodząca z Austrii. Mowa tu o kolędzie „Stille Nacht, heilige Nacht – Cicha noc, święta noc”, która do Polski trafiła niedługo po jej narodzinach. Dziś przetłumaczona na ponad 60 języków, zadziwia pięknem słów i melodią. Warto poznać jej historię. W Austrii, wysoko w Alpach, leży niewielka miejscowość Obendorf. Było to w wigilijny dzień 1818 roku. Zima wspaniałą kołdrą śniegu pokryła góry i doliny oraz przycupnięte na górskich stokach wiejskie chaty, w których trwały przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Miejscowy wikariusz pastor ks. Józef Mohr też przygotowywał się do wygłoszenia kazania na Pasterce. Nagle ktoś gwałtownie zapukał do drzwi plebanii. Weszła uboga wieśniaczka, opatulona grubą wełnianą chustą, mówiąc, iż uboga żona węglarza urodziła dziecko i prosi kapłana do siebie, bo nie czuje się najlepiej, a chciałaby ochrzcić maleństwo i samej pojednać się z Bogiem przed śmiercią. Zabrał ksiądz Mohr wiatyk z kościoła, ubrał się i poszedł wraz z kobietą daleko na skraj wsi, gdzie zamieszkiwali węglarze – wypalający drewno na węgiel drzewny, wówczas bardzo popularne paliwo. Wszedł kapłan do ubogiej izby, w której ujrzał na prostym łożu, uśmiechniętą matkę tulącą do siebie śpiącą dziecinę. Odczuł wtedy dziwne wzruszenie, patrząc na tę scenę jakby żywcem wyjętą z kart Ewangelii. Przed oczami pojawił się obraz z Betlejem – Narodzenie Chrystusa. Tam było podobnie; też ubóstwo a jednocześnie ogromna uśmiechnięta miłość Maryi. Powiła swego Syna Jezusa, by zbawił świat. Wszystko to stanęło w jednej chwili przed oczyma kapłana, cała prawda życia ludzi prostych i ubogich lecz kochających się nawzajem. Ochrzcił kapłan niemowlę, posilił Eucharystią matkę, pobłogosławił wszystkich domowników i już przy zapadającym zmroku wracał w dolinę Obendorfu. Jednak scena z domu węglarza stawała mu wciąż przed oczami. Chciał ją zatrzymać, jej piękno utrwalić na zawsze, a że miał zdolności literackie, zaraz po Pasterce usiadł przy stole i zaczął pisać wiersz o cudzie betlejemskiej nocy. Prosty, a jakże wzruszający wiersz kapłana – poety, zobaczył następnego dnia tamtejszy organista i nauczyciel śpiewu w szkole, Franz Xawer Gruber. Urzeczony utworem zaraz ułożył do niego melodię i jeszcze tego samego dnia zaczął śpiewać nową pieśń w kościele. Wszystkim podobał się nowy utwór księdza i organisty. Zapewne pieśń ta pozostałaby w samym Obendorfie, gdyby drogę do sławy nie utorował jej zwykły przypadek. Mała mysz kościelna, a może kilka, z braku innego pożywienia, dobrały się do skórzanego miecha w którym sprężano powietrze by dmuchało w piszczałki organów. Poproszono więc do naprawy organów znanego w całej okolicy organmistrza, Karola Maurachera. Gdy naprawił organy, poprosił organistę Grubera o ich wypróbowanie. Ten zaczął wygrywać różne melodie, by w końcu wykonać melodię „Cichej nocy”. Organmistrz, zachwycony utworem, poprosił o słowa. Przepisał je wraz z nutami i zabrał ze sobą w dolinę Zillenralu w Tyrolu, gdzie mieszkał. Tam zaczął uczyć miejscowe dzieci i dorosłych „Pieśni z nieba”, jak ją wówczas zwano. Szybko stała się bardzo popularna….
…Zainteresowanych historią tej pięknej pieśni odsyłam do tekstu w cytowanym blogu, a jeszcze lepiej do bardzo obszernego materiału dostępnego w Internecie pod hasłem : Historia kolędy Cicha Noc.
Dla mnie istotna jest ta część opowieści, którą zacytowałem wyżej, jako że do niej chciałem nawiązać.
Na blogu @Mirka zamieściłem następujący komentarz:
Piękna opowieść, jak sama kolęda.

                         **********************




1. Jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy;

dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory.

Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich,

dzień, który już każdy z nas zna od kołyski.


Ref. Niebo - ziemi, niebu - ziemia
,
wszyscy - wszystkim ślą życzenia,

drzewa - ptakom, ptaki - drzewom,

mgnienie wiatru - płatkom śniegu.

2. Jest taki dzień tylko jeden raz do roku
.
Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku.

Jest taki dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem
.
Dzień, piękny dzień dziś nam rok go składa w darze.

Ref. Niebo - ziemi, niebu - ziemia
,
wszyscy - wszystkim ślą życzenia,

a gdy wszyscy usną wreszcie,


noc igliwia zapach niesie.



niedziela, 22 grudnia 2013

Przecież raz już się narodził. Czy można się drugi raz narodzić?

Że to nie żaden święty z nieba przychodzi z podarkami

Tylko pamiętaj: musisz być szczególnie grzeczny w czasie Adwentu, bo inaczej nie narodzi się dla ciebie Pan Jezus”
Janek pamiętał o tym dobrze, ale nie wiedział, co to znaczy. Wstydził się zresztą, że taki jest niemądry i nie śmiał nikogo pytać. „Bo co to znaczy, że Pan Jezus nie narodzi się dla mnie. Jak się narodzi, to się narodzi dla wszystkich. Zresztą co to znaczy, że się narodzi? Przecież raz już się narodził. Czy można się drugi raz narodzić? A może naprawdę tylko wtedy się dowiem, kiedy będę szczególnie grzeczny”. I w gruncie rzeczy starał się być grzeczny w Adwencie. Najpierw, jak rokrocznie, czekał na przyjście świętego Mikołaja. Prawdę mówiąc nie wiedział, jak to jest z tym świętym Mikołajem. Kiedyś w szkole nieopatrznie wyrwało mu się jakieś takie zdanie o świętym Mikołaju. Kolega, którego bardzo nie lubił, i który Janka też nie lubił, i przezywał go „ślamazara”, zaczął wykrzykiwać:
- Patrzcie, jeszcze jeden, co wierzy w świętego Mikołaja. Zresztą już wcześniej o tym mówili inni koledzy, że to nie żaden święty z nieba przychodzi z podarkami, tylko rodzice je podkładają. Na wszelki wypadek spytał mamy:
- Mamo, czy przyjdzie do ciebie święty Mikołaj?
- Nic. Święty Mikołaj przychodzi do dzieci. Tylko czasem przychodzi do starszych.
- To do ciebie też nie przyjdzie?
- Nie.
Janek zmarkotniał. Po chwili zapytał:
- A co chciałabyś dostać od świętego Mikołaja? Mama nie wiedziała.
- No powiedz co. Może chusteczki do nosa. Ja mam takie piękne. Pamiętasz, w tamtym roku otrzymałem od babci na imieniny. Ale ich nie używałem, bo mi było żal. A tobie się bardzo podobały. Dobrze?
- Dobrze – odpowiedziała mama.
- Tylko jak to zrobimy? Bo ty nie możesz o tym wcześniej wiedzieć. Wobec tego podłożę ci pod poduszkę, a tobie będzie wolno tam dopiero zaglądnąć w nocy. Dobrze?
- Dobrze – mama się zgodziła.
- No a tatuś? Żeby mu nie było smutno. To może ja dla niego kupię skarpetki i tak samo zrobię.
W wieczór świętego Mikołaja Janek przyrzekał sobie, że nie będzie spał. Że musi przekonać się, czy to święty Mikołaj przychodzi, czy nie. Czytał jeszcze długo w łóżku, aż go mama upomniała. Zgasił światło, ale starał się czuwać. Początkowo nawet nie był śpiący. Potem jednak oczy same mu się zamykały. Walczył całym wysiłkiem woli, aby nie zasnąć. Nawet przez chwilę palcami przytrzymywał powieki. Specjalnie, żeby się rozbudzić, przypominał sobie rozmaite śmieszne historie, ale nic nie pomagało. Wreszcie powiedział sobie: „Zdrzemnę się na małą chwilkę. Tylko na moment”.
Zbudził się w głębi nocy. W pierwszej chwili nie wiedział dlaczego, ale zaraz przypomniał sobie, że miał czuwać, bo chciał zobaczyć świętego Mikołaja. „Czy tylko on nie przyszedł wtedy, kiedy spałem?” Pocieszał się, że niemożliwe. „Przecież to była tylko chwilka”. W tak krótkim czasie święty Mikołaj nie mógł przyjść. A może jednak? Sięgnął ręką pod poduszkę. Uspokojony stwierdził, że nie ma tam nic. Ale posłyszał jakiś delikatny szelest papieru nad głową. Sięgnął tam i namacał paczkę. Serce zaczęło mu się tłuc z wrażenia. Usiadł na łóżku, paczkę położył przed sobą na kołdrze i zaczął powoli, możliwie najciszej rozwiązywać sznurek. Ale nie bardzo sobie mógł z tym poradzić. Chciał jak najprędzej dostać się do środka, zaczął szamotać się z węzełkiem i wtedy obudziła się siostra. Tym lepiej, bo już nie trzeba było siedzieć w ciemności. Można było zaświecić lampkę nocną.




 Po cichutku, żeby nie zbudzić rodziców, wygrzebał się z łóżka, uklęknął na krześle, paczkę położył na stole i zabrał się do rozpakowywania. Siostra naśladowała go dokładnie. Też wyszła z łóżeczka, też uklękła na krześle. Spostrzegł, jak swoim zwyczajem z przejęcia wysunęła języczek, przygryzła zębami i rozwijała powolutku, uważnie papier, aby nie szeleścić. Ale na nic to się nie :? dało. Nagle drzwi otworzyły się i wpadła do pokoju mama w nocnej koszuli. Porwała go w objęcia mówiąc:


- I do mnie przyszedł święty Mikołaj, popatrz, co mi przyniósł. Pokazała mu chusteczki do nosa. Potem przyszedł tatuś, przytulił go i pokazał mu skarpety, które on wieczorem podłożył tatusiowi pod poduszkę. Chociaż naprawdę Janek nie. był Już taki pewny, czy to były te same, które on kupił, czy też „święto mikołajowe”-podobne wątpliwości miał odnośnie chusteczek mamy. Ale nie było czasu na namyślanie się, bo mama zaraz wsadziła z powrotem jego i siostrę do łóżka. Poprawiła, jak to miała w zwyczaju, kołdrę koło szyi i przy nogach „żeby nie wiało”, pocałowała, go, zrobiła mu krzyżyk na czole, zgasiła światło, powiedziała:
- Śpijcie już, śpijcie, bo jutro szkoła – i wyszła po cichu wraz z tatą. Długo nie mógł usnąć. Jeszcze chwilę szeptali sobie z siostrą rozmaite piękne-rzeczy. Potem ona zasnęła. Usłyszał jej głęboki, regularny oddech. Wobec tego patrzył w ciemność i myślał sobie, że chyba bardziej się cieszy z tego, że sprawił mamie i tatusiowi radość, niż z tego, co on sam otrzymał. A właściwie to było i tak, i tak: cieszył się ż tego jednego iż tego drugiego. Potem jakoś samo przyszło mu na myśl, że pastuszkowie i trzej królowie też musieli się cieszyć, gdy złożyli Panu Jezusowi dar. Jeszcze wpatrywał się tak po swojemu w ciemność przymrużonymi oczami, widział sznury kolorowych koralików zbiegających z góry na dół i migających wszystkimi barwami, i zasnął.

                       *********************
Jest poniedziałek dzień przed Wigilią  10,24 rano.

Piję moją trochę późną pierwszą kawę, pralka za mnie pierze ostatnie brudy przed
świąteczne. Byłam chwilkę temu na blogu Klarki i ukradłam jej to piękne zakończenie jej postu

Lubię ten czas, gdy wszystko się zatrzymuje,  już się nikt nie śpieszy.  Znów się wszystko udało i spełniły się coroczne życzenia. I żebyśmy za rok  spotkali się tak, jak dziś.

I teraz juz wiecie dlaczego to tu dla nas wkleiłam,.bo nic dodać i nic ująć , no nie? Wesołych i Zdrowych Świąt życzę wszystkim zaglądającym dziś tu do mnie-;))

Jakiś w Wigilię takiś cały rok - ale jeszcze ciągle mamy Adwent a to juz dziś czwarta niedziela i cztery świeczki płoną na wieńcu adwentowym



Jakiś w Wigilię takiś cały rok


Wigilii przypisywano znaczenie – można by rzec – symboliczne.
 Za symboliczny uznawano sposób zachowania się, a nawet drobne zdarzenia lub zgoła pojedyncze gesty ludzkie.
Tradycja mówiła przysłowiami: „Jakiś w Wigilię, takiś cały rok”; „Kto oberwie we Wigilije, tyn będzie bity cały rok” itp.
W dniu tym należało wstać wcześnie, a nie wylegiwać się.
 Nie powinno się rano nikogo budzić, każdy powinien sam wstać.
Przestrzeganie punktualności było w tym dniu aż przesadne.
Starano się nic nie pożyczać,
 aby nie czynić tego w nowym roku i aby nie wynieść szczęścia z domu.
Do dziś powszechnie przestrzega się zasady, iż w Wigilię nie należy prać ani rozwieszać bielizny
(a wcześniej powieszoną należy przed wigilią zdjąć).
 Dawniej łączono to z groźbą śmierci któregoś z domowników.
Zakaz rąbania drewna zabezpiecza przed nieurodzajem i gradobiciem,
 nadto znany jest przesąd, że osobę wykonujące te czynność mogłaby boleć przez cały rok głowa.
Dziecko nie może usiąść na stole, bo będzie miało wrzody,
 nie można też kłaść na stole czapki, bowiem krety bardzo zryją ziemię.
Nie wolno wbijać gwoździ do ściany,
 bo w nowym roku będą zęby boleć.
Należy sąsiadom podrzucić śmieci, a wówczas pieniądze będą trzymały się domu.
Powinno się przynajmniej raz kichnąć, aby uniknąć wczesnej śmierci.
Wigilia jest również dniem podejmowania szlachetnych postanowień:
 rzucenia palenia papierosów,
 abstynencji od alkoholu,
 spełnienia codziennie przynajmniej jednego dobrego uczynku…
 Podobno postanowienia podjęte w wigilię łatwiej urzeczywistnić
 niż takie same czynione w innym dniu.
hehe. mnie się najbardziej to z tym kichnięciem podoba, a wam???


sobota, 21 grudnia 2013

Dziś post z odzysku z mojego bloga Onetu i nie tylko
















Święta rewolucja w Betlejem od której liczymy czas


ks. Jan Twardowski
Już wzdychał
o tym jak naprawdę było
zaczął się modlić do świętej rewolucji w Betlejem
od której liczymy czas
kiedy znów zaczął merdać puszysty ogon tradycji
wprosiła się choinka za osiemdziesiąt złotych
elegancko ubrana
mlaskały kluski z makiem
kura po wigilii spieszyła na rosół
potem milczenie większe niż żal
i już na gwiazdkę stuprocentowy szalik przytulny jak kotka
żeby się nie ubierać za cienko
i nie kasłać za grubo
zdrzemnął się na dwóch fotelach

wydawało mu się że słowo ciałem się stało – i mieszkało poza nami
nawet usłyszał że za oknem przyszedł Pan Jezus
prosty jak kościół z jedną tylko malwą
obdarty ze śniegu i polskich kolęd
za wcześnie za późno nie w porę

                              *******************
(....)

Bo jest katoliczka ?
Na plecach tych smiesznych katolikow w tej chwili tysiace ateistow obchodzi i bedzie wlasnie obchodzic Swiata Bozego Narodzenia. Na codzien ta wysmiewana przez nich tradycja, religia i wiara nagle daje tysiacom ludzi prawo do swietowania, do dekorowania, do ustawiania choinki i do wlaczania sie w czysto katolickie i chrzescijanskie swieto….
Czyz to nie jest hipokryzja ?


To z ostatniej chwili. 

Skopiowałam urywek komentarza -może nie napiszę

 kogo bo równie dobrze sama tak myślę i może nie tylko ja!!!



a ten dowcip w ramach rewanżu wszystkim ateistom (ale tylko tym którzy się naśmiewają i szydzą z wiary innych ludzi)hehe

Umarł ateista. Staje przed świętym Piotrem i czeka na decyzję. 
- Piekło - decyduje św. Piotr.
- Ale jak to piekło?
- No tak, piekło.
- Chcę rozmawiać z Panem Bogiem.
- Dobrze, zaraz wracam.
Św. Piotr idzie do Boga i mówi.
- Umarł ateista, ja zdecydowałem, że idzie do piekła, a on chciał rozmawiać z Tobą.
- Teraz nie mam czasu, powiedz mu że mnie nie ma.





                             *********************
http://www.alfa.com.pl/slask/200812/s16-20.htm
Czym grozi zanik prawdziwej Wigilii?
 
Jedna ze starych opowieści ludowych, zanotowana przed wielu laty w katowickich Piotrowicach, przestrzegała: „Wilijo musi być. Kożdy katolik wiy co ona znaczy. Ona przeca zapowiado, że Jezus już do ludzi idzie... Jak Wilijo ludzie robiom to znaczy, że wszystko w porządku. Jak może być inaczej? Ludzie mają śpiewać kolyndy, chwalić to narodzenie i potym do kościoła na pasterka... Nie bydzie prawdziwej Wiliji to znaczy, że Złe nadchodzi...”.
Pozostawmy tę tradycyjną myśl bez komentarza.





Starki na Górnym Śląsku jeszcze w latach 70. XX wieku kategorycznie informowały: ,,W Wilijo trzeba wszystko robić jak nakazane, jak matki robiły, inaczej nie idzie, bo złe podleci”. A zatem w tym dniu od rana do nocy zachowania ludzi powinny być zgodne z panującą tradycją. Czas oczekiwania na narodzenie Dzieciątka Jezus, i czas upamiętniania betlejemskiego cudu zobowiązują do poszanowania tradycji, której przestrzeganie zapewni zachowanie ładu, spokoju i normalności.„To jakby powiedzieć
świynte miejsce”

                         ************
 jest teraz u mnie sobotnie  popołudnie godzina 16,52 - 21. 12. 2013 rok,

http://kormoran.bnx.pl/news.php

 wiersz satyra

Już chińska choinka w pokoju świeci.
Chińskie zabawki pod nią dla dzieci.
Z torebki barszcz z garmażerki pierogi,
od stania po nie bolą mnie już nogi.

Z hipermarketu będzie opłatek.
Sianko i świeczka... ofiara dla dziatek.
No i koniecznie sms-em życzenia
żeby nie słyszeć babci biadolenia.

Dodatkowe nakrycie jeszcze na stół
żeby mi nikt nastroju tu nie psuł,
żem ateista i niepobożny,
że skąpie biednym choć ja zamożny.

Koniecznie gazetkę z programem jeszcze.
Pól litra w rękę - teraz się dopieszczę.
Kiedy pożegnam już wujka Wincenta
Wreszcie odpocznę - Nareszcie święta.


 obserwator

piątek, 20 grudnia 2013

wszystko zaczęło się od momentu cudu w małej stajni i ubogiej rodziny znajdującej się w ciężkiej sytuacji i w wielkiej potrzebie.




Zanim złożę wam życzenia


Pamiętam jeszcze kochani moi jak byłam dzieckiem, i jak ja wtedy na ten dzień czekałam, a jak wygląda to niestety teraz.
 Spłaszczają się nam niefajnie wszystkie nasze święta, i powoli przypominają jakąś tandetną jarmarczną imprezę.
 A wszystko zaczęło się Dziadkiem Mrozem, imprezami choinkowymi przez cały Adwent, I mnóstwem paczek świątecznych w czasach PRLu.
 A to z Zakładu Pracy, a to w przedszkolu, szkole, a nawet potem już i na religii.A teraz wszędzie te,,wigilie" przed wigilią..
 Jak przychodzi prawdziwa Wigilia, to dzieci już na słodycze patrzeć nie mogą.I zamiast uczyć poszanowania dla tradycji, uczymy tylko rozmycia i interpretacji faktów,i potem się dziwimy,
że te następne pokolenia jeszcze bardziej niż my to robiliśmy, zacierają granice miedzy tym co by wypadało ,a tym co się robi w rzeczywistości.
 Wigilią niestety nie są przecież imprezy z żarciem na całego i gorzałką.
I zamiast poszanowania do naszej pięknej tradycji, zapominamy coraz bardziej,




że to wszystko zaczęło się od momentu cudu w małej stajni i ubogiej rodziny znajdującej się w ciężkiej sytuacji i w wielkiej potrzebie.


                                 ***********

Ksiądz J. Twardowski
Gdyby przyszli do Ciebie wtedy
w świętą noc
kiedy świeciła jedna czytelna gwiazda
dzisiejsi chrześcijanie

zwłaszcza ci co uważają że trzeba wszystko mieć
żeby nie przestać być

może chcieliby przykryć Cię wełnianą kołdrą
porozwieszać Ci firanki w stajni

sprawić świętemu Józefowi rękawiczki
te najcieplejsze z jednym palcem

obmyślać centralne ogrzewanie

bardziej wpływowi pisaliby do Urzędu Kwaterunkowego
o mieszkanie dla Ciebie z wygodami
żebyś nie mieszkał kątem

nieufni doszukiwaliby się w podskakującym ośle
kucyka trojańskiego
 z podejrzanym sumieniem
najodważniejsi zaczęliby protestować powołując się
na Deklarację Praw Człowieka i Obywatela
i wszystkie dekrety o wolności wyznań

poeci ubraliby Betlejem w liryczne dekoracje

malarze smarowaliby złotym pędzlem

bo inaczej nie wypada

w najlepszym wypadku modliliby się do Ciebie
jak do dziecka milionera
złożonego umyślnie na sianie

a Ty tłumaczyłbyś otwartymi oczami
ze zmarzniętą mamusią przy policzku
że nie chcesz takiego Bożego Narodzenia
że jesteś nagą tajemnicą
że oddajesz wszystko
wszystko możesz oddać

że właśnie będąc tylko oddawaniem

jesteś Bogiem

czwartek, 19 grudnia 2013

Oszczędzanie to trudna sprawa?

http://jakoszczedzacpieniadze.pl/budzet-domowy-oszczedzanie-pieniedzy




 cienka granica pomiędzy byciem oszczędnym i byciem skąpym



Polak spotyka się ze Szkotem w Paryżu. Rozmawiają i nagle Szkot mówi:
- A Ty wiesz, że ja tu już od 4 dni jadam najlepsze potrawy w najdroższych restauracjach i nic nie płacę?
- Jak to?! - wykrzyknął Polak.
- Mam na to super sposób. - mówi Szkot
- Wchodzę do ekskluzywnej restauracji. Zamawiam przystawki, najdroższą z możliwych zup, potem drugie danie... Oczywiście najlepsze wino, a na koniec deser i kawę. Zjadam to wszystko, a potem powoli pije kawę. Pije ja tak wolno, aż wszyscy kelnerzy już pójdą do domu oprócz głównego kelnera. Gdy ten podchodzi i prosi o zapłatę rachunku, to ja mu mówię, że już zapłaciłem innemu kelnerowi. Główny kelner wtedy przeprasza, a ja idę do domu. Polakowi bardzo spodobał się ten sposób i uprosił Szkota, żeby ten wybrał się z nim dziś wieczorem na kolacje. No więc panowie spotkali się wieczorkiem w umówionej restauracji i kolejno zamawiali najlepsze potrawy. Kiedy rachunek urósł do kwoty 2 000 franków oboje zamówili kawę. Oczywiście, pili ją tak wolno, aż w lokalu został tylko główny kelner. I kiedy skończyli pic kawę, ten upomniał się o zapłatę rachunku.
- Ale my już zapłaciliśmy innemu kelnerowi... - zaczął tłumaczyć się Szkot.
- Właśnie, właśnie! - wtórował mu Polak - I do tej pory jeszcze nie dostaliśmy reszty!






(....)Oszczędzanie to trudna sprawa?

Nie będę owijał w bawełnę – oszczędzanie nie przychodzi łatwo. Wymaga dyscypliny, np. w zakresie kontroli wydatków. Wymaga również zmiany niektórych nawyków lub wyrobienia sobie nowych, np. zastąpienia części kąpieli w wannie szybkimi prysznicami, zdjęcia nogi z gazu w aucie itp. Czasami wymaga też zrezygnowania z przyjemności, które “przecież mi się należą”. Jest również cienka granica pomiędzy byciem oszczędnym i byciem skąpym :)
Zapewniam jednak, że rozsądne oszczędzanie może dawać poczucie niesamowitej satysfakcji z tego, że nie przepłacamy i zbliżamy się do wolności finansowej (dla wielu jest nią już sam brak długów). Dzięki oszczędnościom zyskujemy również poczucie bezpieczeństwa – “miękką poduszkę”, która pozwali nam przetrwać pogorszenie sytuacji finansowej. Dla mnie jednym z takich nieplanowanych zdarzeń była operacja, na którą musiałem kilka lat temu wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych. Dla innych może nią być, np. utrata pracy i konieczność utrzymywania się przez jakiś czas z oszczędności.

Jak zacząć oszczędzanie?

Staram się kierować w życiu prostą zasadą: jak mam coś do zrobienia, to po prostu zaczynam to robić :)Zaczynam od rozpoznania swojej sytuacji, układam plan działania i robię pierwszy krok.
Z oszczędzaniem jest analogicznie – warto najpierw zrobić “inwentaryzację” czyli uświadomić sobie ile zarabiamy i ile wydajemy. Trudno bowiem wprowadzać oszczędności jeśli nie wiadomo na co wydaje się pieniądze. Dopiero mając listę i sumę wydatków można ocenić, które z nich są niezbędne, a które można ciąć.
Wiem, że niełatwo jest zmusić się do systematyczności, dlatego spróbuj na początek wykonać kilka podstawowych kroków przybliżających Cię do systematycznego oszczędzania:
  • Wstań z krzesła i idź spisać stan liczników zimnej i ciepłej wody, prądu, gazu oraz ogrzewania. Zanotuj dzisiejszą datę i stan każdego z liczników. Mi pomaga w tym aparat w telefonie – później, gdy jestem przy komputerze spisuję dane ze zdjęć z telefonu.
  • Ustaw sobie w kalendarzu cykliczne przypomnienie na ostatni dzień każdego miesiąca – i pamiętaj o tym aby co miesiąc spisać stan tych liczników.
  • Zbieraj wszystkie rachunki za wydatki gotówką i kartami. Jeśli gdzieś nie dostałeś paragonu – poproś o niego. Zachęcę Cię do tego byś pod koniec miesiąca spróbował zrobić pierwszą analizę kosztów.
Na początek tylko tyle :-)(....)
                                                   **************************
Życzenia świąteczne zostawiam sobie tu na blogu jeszcze na potem, a teraz mam tu jak dla mnie bardzo aktualny temat, a mianowicie temat OSZCZĘDZANIE!!!  
Ponieważ jeszcze nie mogę się pozbierać od tych wydatków za gaz i zakup  niespodziewany nowej lodówki, to zainteresował mnie blog na temat oszczędzania. Może nie tylko mnie to interesuje, więc to tu dla nas wkleiłam.

,,Wstań z krzesła i idź spisać stan liczników zimnej i ciepłej wody, prądu, gazu oraz ogrzewania.""

To akurat już robię,wpadłam sama na to i bez tego co tu teraz czytam. Nie mogę przecież żyć ponad stan. Muszę się zmieścić w tym co dostaję co miesiąc. Dobrze że miałam odłożone na wypadek -wypadku. A gdybym tak nie miała?? Strach pomyśleć.  

Archiwum bloga