sobota, 13 października 2012
Nie jesteś sam. To tylko droga, którą pomogę Ci przejść.
Tam, gdzie nadzieję chowa się do szafy, a uczucia zastępuje pustka. Gdzie ludzi łączą tylko dłonie, poranione serc oziębłością. Kiedy w życiu, jak w filmie, najdłuższe są napisy końcowe. I gdzie w potarganych nienawiścią uśmiechach. W zdradliwych pocałunkach pokładanych ufności. W ukamienowanych tajemnicach i marzeniach wspólnych tylko w treści, kruszy się i rozsypuje, jak szkło, czyjeś szczęście. Gdzie toczy się życie przez słowa połamane i łzy wyblakłe. Po burzy pragnień z ograniczeniami. I w kolorach tęczy, wspomnień zamazanych. Właśnie tam najwięcej znaczą słowa: Nie jesteś sam. To tylko droga, którą pomogę Ci przejść.
********************
Sentymentalna dziś jestem i bardzo samotna. To kolejna rocznica ślubu którą obchodzę juz samotnie. Tamto nielatwe życie we dwoje. Które tak obficie podarowało mi to co w życiu najważniejsze moje dzieci i moje wnuki.
****************
Po burzy pragnień z ograniczeniami. I w kolorach tęczy, wspomnień zamazanych. Właśnie tam najwięcej znaczą słowa: Nie jesteś sam. To tylko droga, którą pomogę Ci przejść.
Jeżeli szukasz miłości w wieku dojrzałym
nie wymagaj od drugiego serca
świeżości, beztroski, bezgranicznej młodzieńczej ufności.
Obydwoje jesteście poranieni doświadczeniami
Obydwoje stąpacie ostrożnie po cienkiej linie
wzajemnego zaufania i obawy przed kolejnym zranieniem.
Zanim więc wpuścicie się do swoich domów, musicie przejść
długi proces "obwąchiwania się"
piątek, 12 października 2012
Może na śniadanie takie właśnie bułeczki
http://www.kuba-pichci.pl/2011/04/proste-bulki.htm
Komu się nie chce rano biec do sklepu może spróbować sobie samemu upiec takie chrupiące bułeczki. Ja spróbuję , na dworze dziś pierwszy w nocy przymrozek ale teraz piękna pogoda. Miłego dnia zaglądającym
Przepis z sieci
Komu się nie chce rano biec do sklepu może spróbować sobie samemu upiec takie chrupiące bułeczki. Ja spróbuję , na dworze dziś pierwszy w nocy przymrozek ale teraz piękna pogoda. Miłego dnia zaglądającym
Przepis z sieci
Przepis na proste bułki
Przygotowanie: 15 min.
Czas całkowity: 1 godz.
Ilość porcji: 8 bułek
Czas całkowity: 1 godz.
Ilość porcji: 8 bułek
Składniki:
- 300 g mąki pszennej
- 1 opakowanie (7 g) drożdży instant(ćwierć paczki drożdży świeżych)
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżeczka cukru
- 1 łyżka oleju
- 200 ml letniej wody
Przygotowanie:
Wszystkie składniki umieścić w misce i wyrobić około 5 minut. Najlepiej robić to dłonią, bo ciasto drożdżowe to lubi, ale można tez mikserem. Powinno osiągnąć taką konsystencję, by łatwo odchodzić od ścianek.
Przykrywamy miskę i odstawiamy w ciepłe miejsce. Gdy ciasto podwoi objętość przekładamy je na oprószony mąką blat, lekko wyrabiamy i dzielimy na 8 części.
Formujemy bułki i układamy na blasze. Odstawiamy do wyrośnięcia na kolejne 15-20 minut.
Pieczemy około 15-20 minut w temp. 200st.C.
Smacznego!
Przykrywamy miskę i odstawiamy w ciepłe miejsce. Gdy ciasto podwoi objętość przekładamy je na oprószony mąką blat, lekko wyrabiamy i dzielimy na 8 części.
Formujemy bułki i układamy na blasze. Odstawiamy do wyrośnięcia na kolejne 15-20 minut.
Pieczemy około 15-20 minut w temp. 200st.C.
Smacznego!
czwartek, 11 października 2012
Pażdziernik 2012 spacerkiem po moim ogrodzie


To są wczorajsze czyli świeże zdjęcia z mojego ogrodu. Dziś już jest zimniej jeszcze jak wczoraj. Niewiele dziś robiłam a teraz mi w ręce zimno kiedy tu tak stukam. Ubieram się ciepło(na cebulkę) bo mi opału jeszcze trochę szkoda. Chyba trzeba będzie już moje żółwie wodne zabrać na przezimowanie do domu. Znalazłam w sieci wiersz Szymborskiej trochę pasujący mi tu dziś do tych zdjęć ...
.,, Jednostronna znajomość między mną a wami (roślinami oczywiście)
rozwija się nie najgorzej.
Wiem co listek, co płatek, kłos, szyszka, łodyga,
i co się z wami dzieje w kwietniu, a co w grudniu"
Pięknie i takie prawdziwe no nie?
Milczenie roślin
Jednostronna znajomość między mną a wami
rozwija się nie najgorzej.
Wiem co listek, co płatek, kłos, szyszka, łodyga,
i co się z wami dzieje w kwietniu, a co w grudniu.
Chociaż moja ciekawość jest bez wzajemności,
nad niektórymi schylam się specjalnie,
a ku niektórym z was zadzieram głowę.
Macie u mnie imiona:
klon, łopian, przylaszczka,
wrzos, jałowiec, jemioła, niezapominajka,
a ja u was żadnego.
Podróż nasza jest wspólna.
W czasie wspólnych podróży rozmawia się przecież,
wymienia się uwagi choćby o pogodzie,
albo o stacjach mijanych w rozpędzie.
Nie brakłoby tematów, bo łączy nas wiele.
Ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu.
Rzucamy cienie na tych samych prawach.
Próbujemy coś wiedzieć, każde na swój sposób,
a to, czego nie wiemy, to też podobieństwo.
Objaśnię jak potrafię, tylko zapytajcie:
co to takiego oglądać oczami,
po co serce mi bije
i czemu moje ciało nie zakorzenione.
Ale jak odpowiadać na niestawiane pytania,
jeśli w dodatku jest się kimś
tak bardzo dla was nikim.
Porośla, zagajniki, łąki i szuwary –
wszystko, co do was mówię, to monolog,
i nie wy go słuchacie.
Rozmowa z wami konieczna jest i niemożliwa.
Pilna w życiu pospiesznym
i odłożona na nigdy.
Wisława Szymborska
środa, 10 października 2012
Zapraszam do siebie na śląski podwieczorek
To zdjęcie to na urodzinach trzech solenizantów. Synowej, Wnuka i 18 urodziny wnuczki Oli sierpień 2012
http://www.wielkiezarcie.com/recipe2452.html
na ciasto:- 0,5 kg mąki
- 150 g cukru
- 1 jajko (ja daję 2 żółtka)
- 1 opakowanie suchych drożdży(dałam niecałą połówkę paczki świeżych drożdży)
- 200 g masła lub margaryny(pół kostki margaryny tortowej)
- 300 ml mleka (pół szklanki mleka)
- 1 zapach rumowy lub arakowy(jeden cukier waniliowy
- ewentualnie baklie (rodzynki, skórka pomarańczowa)(nie dalam)
***************
To w nawiasach to moje własne dzisiejsze ,,ulepszenia tego przepisu"
**************
1. Mąkę przesiać. Dodać cukier, jajko i drożdże. Wymieszać.
2. Mleko podgrzać i stopniowo dodawać do ciasta. Ważne jest, żeby mleko było ciepłe a nie gorące.
3. Roztapiamy masło i również, gdy lekko przestygnie, stopniowo dodajemy do ciasta. Dodajemy zapach.
4. Ciasto wyrabiamy dopuki nie zacznie odchodzić od rąk i od miski. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce by podrosło. (ok. 30-40 minut).
5. Rozgrzewamy piecyk, ustawiająć go na najniższą temperaturę. Dodajemy bakalie, wyrabiamy i przekładamy do wysmarowanej masłem blaszki. Wstawiamy do lekko nagrzanaego piecyka by podrosło- ok 15 minut. Gdy podrośnie podkręcamy temperaturę do 180-190 stopni i pieczemy aż ciasto będzie złociste czyli ok. 1 godziny, ale ciasto najlepiej sprawdzać patyczkiem.
***************************
Teraz napiszę jak ja to robię .
Otóż przedeszystkim tą przesianą makę zawsze trochę w misce podgrzewam.
A potem wymieszam mleko, drożdże. żółtka i trochę mąki , i to wylewam na tą makę, i stawiam do lekko podgrzanego piekarnika, bo drożdże nie lubią rosnąć jak jest zimno w mieszkaniu.
Po jakiejś pół godzinie max., całość wymieszam razem z płynnym tłuszczem (nawet olej się nadaje) ja mialam połówkę tortowej margaryny to ją też na tą mąkę dałam wtej misce i do tego piekarnika, a potem wszystko wymieszałam. Zawsze potem widać czy trzeba jeszcze trochę mąki dosypać albo mleka dolać. Ciasto nie może być za zwięzłe ale też nie za lepkie. Potem to sobie jeszcze z godzinkę postalo w piekarniku. Kruszonkę to robię tak jak na ciasto kruche, czyli żółtko masło cukier i mąka. wszystko wymieszać włozyć do woreczka foliowego i do lodówki. Dalej wszystko tak jak na tym przepisie które tu wam wkleilam z sieci. Ten przepis mi się spodobał. Można spokojnie zrobic tak jak tam autorka pisze. Napewno sie wam uda.
Po upieczeniu moje ciasto dziś tak wygląda.
Kiedyś u naszej blogowej JaGi obiecałam napisać jak ja piekę taki śląski kołocz. No i jest.

Dziś upiekłam to drożdzowe śląskie z kruszonką.

Pyszne . A już tak dawno nie piekłam że już zapomniałam że i do końca nie byłam pewna czy się uda
http://www.wielkiezarcie.com/recipe2452.html
na ciasto:- 0,5 kg mąki
- 150 g cukru
- 1 jajko (ja daję 2 żółtka)
- 1 opakowanie suchych drożdży(dałam niecałą połówkę paczki świeżych drożdży)
- 200 g masła lub margaryny(pół kostki margaryny tortowej)
- 300 ml mleka (pół szklanki mleka)
- 1 zapach rumowy lub arakowy(jeden cukier waniliowy
- ewentualnie baklie (rodzynki, skórka pomarańczowa)(nie dalam)
***************
To w nawiasach to moje własne dzisiejsze ,,ulepszenia tego przepisu"
**************
1. Mąkę przesiać. Dodać cukier, jajko i drożdże. Wymieszać.
2. Mleko podgrzać i stopniowo dodawać do ciasta. Ważne jest, żeby mleko było ciepłe a nie gorące.
3. Roztapiamy masło i również, gdy lekko przestygnie, stopniowo dodajemy do ciasta. Dodajemy zapach.
4. Ciasto wyrabiamy dopuki nie zacznie odchodzić od rąk i od miski. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce by podrosło. (ok. 30-40 minut).
5. Rozgrzewamy piecyk, ustawiająć go na najniższą temperaturę. Dodajemy bakalie, wyrabiamy i przekładamy do wysmarowanej masłem blaszki. Wstawiamy do lekko nagrzanaego piecyka by podrosło- ok 15 minut. Gdy podrośnie podkręcamy temperaturę do 180-190 stopni i pieczemy aż ciasto będzie złociste czyli ok. 1 godziny, ale ciasto najlepiej sprawdzać patyczkiem.
***************************
Teraz napiszę jak ja to robię .
Otóż przedeszystkim tą przesianą makę zawsze trochę w misce podgrzewam.
A potem wymieszam mleko, drożdże. żółtka i trochę mąki , i to wylewam na tą makę, i stawiam do lekko podgrzanego piekarnika, bo drożdże nie lubią rosnąć jak jest zimno w mieszkaniu.
Po jakiejś pół godzinie max., całość wymieszam razem z płynnym tłuszczem (nawet olej się nadaje) ja mialam połówkę tortowej margaryny to ją też na tą mąkę dałam wtej misce i do tego piekarnika, a potem wszystko wymieszałam. Zawsze potem widać czy trzeba jeszcze trochę mąki dosypać albo mleka dolać. Ciasto nie może być za zwięzłe ale też nie za lepkie. Potem to sobie jeszcze z godzinkę postalo w piekarniku. Kruszonkę to robię tak jak na ciasto kruche, czyli żółtko masło cukier i mąka. wszystko wymieszać włozyć do woreczka foliowego i do lodówki. Dalej wszystko tak jak na tym przepisie które tu wam wkleilam z sieci. Ten przepis mi się spodobał. Można spokojnie zrobic tak jak tam autorka pisze. Napewno sie wam uda.
Po upieczeniu moje ciasto dziś tak wygląda.
Kiedyś u naszej blogowej JaGi obiecałam napisać jak ja piekę taki śląski kołocz. No i jest.

Dziś upiekłam to drożdzowe śląskie z kruszonką.

Pyszne . A już tak dawno nie piekłam że już zapomniałam że i do końca nie byłam pewna czy się uda
wtorek, 9 października 2012
Ucięłam różę z mego ogrodu
Napisany 2012-09-23 |
Dodano 2012-09-23 15:05:43 |
Autor: Herbaciana Róża
|
Zimno mi tu w moim mieszkaniu choć na zewnątrz wcale zimno dziś nie było. Nawet w tym roku nie był tu jeszcze ani jeden przymrozek. Jednak czuje się już jesień na całego Znalazłam wiersz pasujący trochę ,bo przecież mamy miesiąc październik. Wkleję go tu razem ze zdjęciem róży z sieci. Piękne zdjęcie tej róży na dłoni. A ta druga róża to zeszłoroczna z mojego ogrodu. Idę do kotłowni zapalić w piecu bo mi ziiiimno
Zdjęcie z sieci. znalazłam wreszcie te piękne herbaciane róże Mam już nareszcie ciepło w domu bo sobie rozpaliłam ogień w piecu węglem.
idzie październik... |
w grubym swetrze i ciepłych butach idę przez miasto niosę w oczach smutek jesiennie zabolało przemijanie kolejny bukiet z liści znakiem październik już idzie od lasu barwne liście zostawi pod drzwiami kasztanami zastuka w okno z wiatrem na polach zatańczy Ta róża powyżej jest z mojego ogrodu niestety nie mam herbacianej róży w moim ogrodzie. ucięłam różę z mojego ogrodu sercem jesieni będzie ta róża jest z sieci i małym ziarnem radości na deszczowe miesiące... |
poniedziałek, 8 października 2012
Z kaczki mięsa jest niewiele
http://www.niam.pl/pl/artykul/801-jak_upiec_kaczke
Zimna nieprzyjemna zrobiła się u mnie wczorajsza niedziela. Sama w domu ,to co ,jak nie dogadzać sobie jak najbardziej czymś smakowitym . Otworzyłam lodówkę i zobaczyłam porcję rosołową z kaczki, którą kupiłam w Tesco i jeszcze nie zamroziłam. Oho, pomyślałam, dziś sobie tą porcję włożę do mojej jeszcze babcinej żeliwnej brytfanki i będzie obiad z ,, kaczki dla ubogich", hehe. Z kaczki wiadomo, mięsa i tak niewiele, a jedynie oblizywanie kości ,no i ten przepyszny sos mniam Pamiętam jak babcia piekła wszelki drób. Zawsze parowała go powolutku na płycie pieca węglowego w naszej rodzinnej dawnej kuchni, a dopiero jak wgłębiając widelec do mięsa uważała że już można bo miękkie ,to stawiała brytfankę na środku pieca gdzie było bardzo gorąco i to mięso się pięknie rumieniło, a w środku było soczyste.Teraz u siebie mam piekarnik elektryczny. Najpierw powoli dusiłam tą,,kaczkę"(bez dodania tłuszczu tylko na dno brytfanki pół szklanki wody)i od czasu do czasu zaglądałam ja się miewa i podlewałam tym co było pod nią jeszcze nie sosem a takim ekstraktem rosołu. Aha. Zapomniałam dodać że oczywiście nasmarowałam ten szkielet sola i do brytfanki włożyłam połówkę cebuli i to wszystko. Po 2 godzinach rumieniłam i było wszystko pyszne i pachnące . Palce dosłownie lizać no bo większość kości. Ale jaki sos!! Do tego śląskie kluski i obiad jak ta lala za przysłowiowe niecałe 5 złotych. No jednak trochę drożej bo prąd kosztuje teraz też to trzeba sobie doliczyć.
*************************************
Na moim weselu były kaczki na obiedzie, sama je kupowałam a były u nas do nabycia w garmażerniach to był 1966 rok.
Na 25 osób kupiłam wówczas 5 kaczek. Tyle kazała kupić kucharka specjalnie na tą okazję przez moją mamę zatrudniona.
Ale wcześniej to ja te kaczki zamówiłam. W mojej rodzinie zawsze w święta jest uroczysty obiad a dawniej w domu przymusowo w każdą niedzielę.
Potem podwieczorek no i kolacja.
Kobiety nie mają wiele wypoczynku , ale to też wszystko kwestia przyzwyczajenia.
Tak u nas zawsze było.
Większość prac związanych z tym gotowaniem świątecznym szykowało się i tak już w sobotę.
Taką kaczkę np, to się prawie już gotową w sobotę upiekło, i nawet jest smaczniejsza jak przechodzi tymi aromatami z pieczenia.
Tak samo kapusta czerwona i śląskie kluski szykuje się juz w sobotę.
Pamiętam że każda niedziela z pysznym obiadem taką właśnie była u mnie w domu.
Nie to co teraz.
Jak śpią do południa to z tej niedzieli niewiele da się odczuwać że to jakiś wyjątkowy świąteczny dzień.
Teraz w Tesco są do nabycia kaczki.
Zaraz po wojnie mama hodowała drób. Kury i kaczki nawet i gęsi. Mieliśmy również króliki i kozę.
To wszystko czasem pojawiało się na naszych talerzach,bo w sklepach nie wiele tego było a. zresztą i nie było za dużo pieniędzy. Każdy się ratował w ten sposób, jak miał kawałek przestrzeni wokół własnego domu. Nie było iglaków i tych innych ozdobnych roślin. Ludzie już mało z tamtych czasów pamiętają.
"Pan kucharz kaczkę staranie,
Piekł jak należy, w brytfannie"
Z pewnością wiele osób już niedługo zacznie się zastanawiać co podać domownikom i gościom na świąteczny obiad. Może warto pomyśleć o kaczce? Lecz tu niejednego nawiedza pytanie "Jak ją zrobić"?.
Z kaczki mięsa jest niewiele, więc najlepszym rozwiązaniem jest przygotowanie również nadzienia do niej. I tu otwiera się szerokie pole do popisu, ponieważ kaczkę można upiec z wieloma różnorodnymi dodatkami - przede wszystkim z jabłkami, ale równie dobrze pasują do niej pomarańcze, ziemniaki, nadzienie z podrobów czy po prostu bukiet ziół i przypraw.
Przed przystąpieniem do nadziewania, kaczkę trzeba odpowiednio przygotować, nawet jeśli jest już pozbawiona piór. Jeśli tuszka jest zamrożona, koniecznie rozpocznij od rozmrożenia jej. Musisz poświecić na to kilkanaście godzin, a nawet kilka dni, w przeciwnym razie mięso może stać się twarde i niesmaczne. Idealnym rozwiązaniem jest rozmrażanie w lodówce - przełóż do niej kaczkę z zamrażarki i pozostaw na co najmniej 24 godziny. Następnie za pomocą pęsetki usuń ewentualne pozostałości pierza, mogą się one znajdować nawet na mrożonych tuszkach. Kolejnym krokiem jest dokładne umycie kaczki pod bieżącą, zimną wodą oraz osuszenie. Pomocne są w tym papierowe, kuchenne ręczniki. Usuń widoczny tłuszcz, a piersi tuszki intensywnie uciskaj palcami - dzięki temu po upieczeniu będą bardziej soczyste.
Całą kaczkę, z zewnątrz i wewnątrz trzeba natrzeć solą, warto ją wstawić wówczas do lodówki na kilka godzin, a nawet na całą noc - będzie smaczniejsza. Do kaczki idealnie pasuje także majeranek.
Jeśli zamierzasz nadziać kaczkę farszem, zszyj otwór w szyi, a następnie nadziewaj ją od strony kupra, po czym zszyj.
Tłuszcz, który został wcześniej usunięty możesz wykorzystać do nasmarowania brytfanny. Kaczkę piecze się w zamkniętym naczyniu. Trzeba zacząć od niskiej temperatury (160-170°C) i stopniowo ją zwiększać, aż do około 220-230°C. Gdy już wytopi się dość duża ilość tłuszczu, zmniejsz temperaturę do 180-190°C. Czas pieczenia zależy do tego, jak duża jest tuszka, zazwyczaj trzeba zarezerwować sobie na to 1,5-3 godziny.
**********************************************
*************************************
Na moim weselu były kaczki na obiedzie, sama je kupowałam a były u nas do nabycia w garmażerniach to był 1966 rok.
Na 25 osób kupiłam wówczas 5 kaczek. Tyle kazała kupić kucharka specjalnie na tą okazję przez moją mamę zatrudniona.
Ale wcześniej to ja te kaczki zamówiłam. W mojej rodzinie zawsze w święta jest uroczysty obiad a dawniej w domu przymusowo w każdą niedzielę.
Potem podwieczorek no i kolacja.
Kobiety nie mają wiele wypoczynku , ale to też wszystko kwestia przyzwyczajenia.
Tak u nas zawsze było.
Większość prac związanych z tym gotowaniem świątecznym szykowało się i tak już w sobotę.
Taką kaczkę np, to się prawie już gotową w sobotę upiekło, i nawet jest smaczniejsza jak przechodzi tymi aromatami z pieczenia.
Tak samo kapusta czerwona i śląskie kluski szykuje się juz w sobotę.
Pamiętam że każda niedziela z pysznym obiadem taką właśnie była u mnie w domu.
Nie to co teraz.
Jak śpią do południa to z tej niedzieli niewiele da się odczuwać że to jakiś wyjątkowy świąteczny dzień.
Teraz w Tesco są do nabycia kaczki.
Zaraz po wojnie mama hodowała drób. Kury i kaczki nawet i gęsi. Mieliśmy również króliki i kozę.
To wszystko czasem pojawiało się na naszych talerzach,bo w sklepach nie wiele tego było a. zresztą i nie było za dużo pieniędzy. Każdy się ratował w ten sposób, jak miał kawałek przestrzeni wokół własnego domu. Nie było iglaków i tych innych ozdobnych roślin. Ludzie już mało z tamtych czasów pamiętają.
piątek, 5 października 2012
Na wystawie odkryłem naboje do syfonów
http://www.hoomor.pl/inne.php?page=skargi
Fragmenty książek skarg i wniosków z lat osiemdziesiątych z archiwum Spółdzielni "Społem"
Skarga z 1987 roku:
Poprosiłam o mleko z żółtym kapslem, ale ekspedientka nie chciała mi go sprzedać, tłumacząc, ze jest to mleko jutrzejsze, z jutrzejszą datą na kapslu. Proszę mi wyjaśnić, dlaczego mleko w dniu 3 maja datowane jest na 4 maja i czy ekspedientka mogła odmówić mi sprzedaży tego mleka - Halina Mikolajczyk.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Mleko tłuste z żółtym kapslem dostarczane jest w południe i jednocześnie jest awansem na dzień następny. Proszę przyjść jutro, a będzie!
Skarga z 1983 roku:
Jako mistrz z 1948 roku stwierdzam - dziura w szynkowej z powodu złej pracy nadziewarki. Zwyczajna zamiast na drobnym sicie była meta na piątce. Jakiś niefachowiec tu pracuje - T. Cieślak
Skarga z 1983 roku:
Kolejka zaczyna się już przed sklepem, a obsługa odmawia uruchomienia drugiego stanowiska kasowego, mimo ze w sklepie są cztery pracownice. Dwie siedzą sobie na zapleczu i pija herbatę. Ponadto kierowniczka ubliżała mi przy wpis...
Wpis kierowniczki:
NIEPRAWDA!!! KŁAMSTWO!!! Jako kierowniczka oświadczam, że w sklepie była duża kolejka spowodowana świeżą dostawą tak atrakcyjnych towarów jak olej, margaryna, cukier. Ekspedientki nie nadążały z noszeniem towaru. Ponadto klient ten jest wyjątkowo konfliktowym klientem, który to wiecznie ma dużo nieuzasadnionych pretensji i sam ubliża!!!
Skarga z 1985 roku:
Około godz. 11.30 przyszłam do sklepu mięsnego, aby ustawić się w kolejce. Oczywiście nic już nie było o tej godzinie, ale ponieważ dostawa poranna jest zawsze dzielona na sprzedaż przedpołudniowa (o godz. 8) i popołudniowa (o godz. 16), liczyłam, że jakiś towar zostanie o godz. 16 wyłożony. Było nas takich 20 osób. Pytaliśmy ekspedientki, czy warto stać, ale nie wiedziały, co będzie, tylko że na pewno będą wyłożone parówki z porannej dostawy. Czekaliśmy wiec w ciemno do 16. Kiedy wystawiono towar, okazało się, ze wszystkiego jest b. mało. A parówki z porannej dostawy w ogóle wyparowały. Domagaliśmy się kontroli komisyjnej zaplecza i tego, co tam zostało odłożone, ale nie pozwolono nam na te społeczna inicjatywę - R. Kopal, A. Bedkowska, S. Jedrzejczyj, D. Kozlowska.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Parówki zostały sprzedane na żywienie zbiorowe dla kolonii.
Skarga z 1985 roku:
Kupiłam nieświeże drożdże, pól kilo. Nie chciano mi ich wymienić - Wawelska
Wyjaśnienie kierowniczki:
Klientka przedstawiła do reklamacji drożdże kupione rzekomo w naszym sklepie 3 dni temu. Tymczasem były one zapakowane w prawdziwy papier pakowy, którego to papieru sklep nie posiada od pól roku - a wiec drożdże nie nasze.
Skarga z 1987 roku:
Jestem siostrą PCK. Mam pod opieka sześć samotnych kalek i mam zezwolenie na kupowanie dla nich poza kolejnością. Odmówiono mi sprzedaży wafli, natomiast sprzedano trzem innym osobom z kolejki po 14, 15 i 10 sztuk - Marcinkowska.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Zgodnie z wytycznymi ministra w sprawie zasad obsługi poza kolejnością wyjaśniam, ze opiekunka PCK nie miała prawa do zakupu poza wszelka kolejnością - które to prawo maja wyłącznie inwalidzi wojenni i wojskowi - a jedynie miała prawo do stania w kolejce dla uprzywilejowanych, zamiast w kolejce zwykłej. Z uwagi na to, ze zarówno w kolejce zwykłej, jak i w kolejce dla uprzywilejowanych stała znaczna ilość klientów i nie wyrażali oni zgody na sprzedaż wafli siostrze PCK, klientce odmówiono sprzedaży poza wszelka kolejnością. Tak wiec nie było żadnej winy ekspedientki - wszystkim uprzywilejowanym przysługuje obsługa poza kolejnością, ale tylko jeśli staną w kolejce dla uprzywilejowanych. I w tej kolejce powinna pani - jako siostra PCK - stanąć. Jest jeszcze zwykła kolejka, dla nieuprzywilejowanych. W niej stać pani nie musi.
Skarga z 1979 roku:
Źłe zachowanie kasjerki. Kasjerka robiła sobie manicure w sklepie żywności. Kiedy prosiłam o mleko nic nie odpowiedziała, mani kura trwała. Drugi raz prosiłam. Sugerowałam, ze to nie miejsce do mani kury. Odpowiedziała niegrzecznie i znowu zaczęła z mani kura. Czekam na tłumaczenie z Urzędu Dzielnicowego. Przepraszam, ze niedokładnie pisze po polsku - Kacy Withers.
Skarga z 1988 roku:
Na wystawie odkryłem naboje do syfonów, jednak w sklepie nie chciano mi ich sprzedać, wykazując przy tym arogancję i chamskie odzywki - Jerzy Kawa.
Dopisek kierownika:
Klient nie miał żadnej racji. Wchodząc do sklepu, był już zdenerwowany. Ubliżał mojej pracownicy. Chciałem uspokoić tego klienta, tłumacząc sytuacje obecnego braku naboi, lecz klient w dalszym ciągu miał pretensje i ubliżał. A co do wystawy, stoi tam tylko puste pudełko po nabojach.
Pochwala z 1988 roku:
Pragnę złożyć dyrekcji podziękowanie za zmianę dawnego personelu z kierownictwem na czele w naszym sklepie. Personel obecny jest fachowy i miły. Odnoszę wrażenie, jakbym był obsługiwany przed wojną - Iz. Stanisław Wiśniewski, kombatant
Łzy mi ciekną od śmiechu, choć ja jeszcze te czasy dobrze pamiętam i to co tu tak przekomicznie napisane wcale takie komiczne nie było
Czasem naprawdę się płakało i to nie ze śmiechu.
Kto ma ochotę na całość to kliknąć na górze w link. Trochę tu mi się to za długie zrobiło
Na drugich blogach dzis poważniej. O Akceptacji zapraszam tam wszystkich chętnych do dyskusji na także ciekawy temat
http://lipeczka.blogspot.com/
babcia-uleczka.blog.onet.p
Fragmenty książek skarg i wniosków z lat osiemdziesiątych z archiwum Spółdzielni "Społem"
Skarga z 1987 roku:
Poprosiłam o mleko z żółtym kapslem, ale ekspedientka nie chciała mi go sprzedać, tłumacząc, ze jest to mleko jutrzejsze, z jutrzejszą datą na kapslu. Proszę mi wyjaśnić, dlaczego mleko w dniu 3 maja datowane jest na 4 maja i czy ekspedientka mogła odmówić mi sprzedaży tego mleka - Halina Mikolajczyk.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Mleko tłuste z żółtym kapslem dostarczane jest w południe i jednocześnie jest awansem na dzień następny. Proszę przyjść jutro, a będzie!
Skarga z 1983 roku:
Jako mistrz z 1948 roku stwierdzam - dziura w szynkowej z powodu złej pracy nadziewarki. Zwyczajna zamiast na drobnym sicie była meta na piątce. Jakiś niefachowiec tu pracuje - T. Cieślak
Skarga z 1983 roku:
Kolejka zaczyna się już przed sklepem, a obsługa odmawia uruchomienia drugiego stanowiska kasowego, mimo ze w sklepie są cztery pracownice. Dwie siedzą sobie na zapleczu i pija herbatę. Ponadto kierowniczka ubliżała mi przy wpis...
Wpis kierowniczki:
NIEPRAWDA!!! KŁAMSTWO!!! Jako kierowniczka oświadczam, że w sklepie była duża kolejka spowodowana świeżą dostawą tak atrakcyjnych towarów jak olej, margaryna, cukier. Ekspedientki nie nadążały z noszeniem towaru. Ponadto klient ten jest wyjątkowo konfliktowym klientem, który to wiecznie ma dużo nieuzasadnionych pretensji i sam ubliża!!!
Skarga z 1985 roku:
Około godz. 11.30 przyszłam do sklepu mięsnego, aby ustawić się w kolejce. Oczywiście nic już nie było o tej godzinie, ale ponieważ dostawa poranna jest zawsze dzielona na sprzedaż przedpołudniowa (o godz. 8) i popołudniowa (o godz. 16), liczyłam, że jakiś towar zostanie o godz. 16 wyłożony. Było nas takich 20 osób. Pytaliśmy ekspedientki, czy warto stać, ale nie wiedziały, co będzie, tylko że na pewno będą wyłożone parówki z porannej dostawy. Czekaliśmy wiec w ciemno do 16. Kiedy wystawiono towar, okazało się, ze wszystkiego jest b. mało. A parówki z porannej dostawy w ogóle wyparowały. Domagaliśmy się kontroli komisyjnej zaplecza i tego, co tam zostało odłożone, ale nie pozwolono nam na te społeczna inicjatywę - R. Kopal, A. Bedkowska, S. Jedrzejczyj, D. Kozlowska.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Parówki zostały sprzedane na żywienie zbiorowe dla kolonii.
Skarga z 1985 roku:
Kupiłam nieświeże drożdże, pól kilo. Nie chciano mi ich wymienić - Wawelska
Wyjaśnienie kierowniczki:
Klientka przedstawiła do reklamacji drożdże kupione rzekomo w naszym sklepie 3 dni temu. Tymczasem były one zapakowane w prawdziwy papier pakowy, którego to papieru sklep nie posiada od pól roku - a wiec drożdże nie nasze.
Skarga z 1987 roku:
Jestem siostrą PCK. Mam pod opieka sześć samotnych kalek i mam zezwolenie na kupowanie dla nich poza kolejnością. Odmówiono mi sprzedaży wafli, natomiast sprzedano trzem innym osobom z kolejki po 14, 15 i 10 sztuk - Marcinkowska.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Zgodnie z wytycznymi ministra w sprawie zasad obsługi poza kolejnością wyjaśniam, ze opiekunka PCK nie miała prawa do zakupu poza wszelka kolejnością - które to prawo maja wyłącznie inwalidzi wojenni i wojskowi - a jedynie miała prawo do stania w kolejce dla uprzywilejowanych, zamiast w kolejce zwykłej. Z uwagi na to, ze zarówno w kolejce zwykłej, jak i w kolejce dla uprzywilejowanych stała znaczna ilość klientów i nie wyrażali oni zgody na sprzedaż wafli siostrze PCK, klientce odmówiono sprzedaży poza wszelka kolejnością. Tak wiec nie było żadnej winy ekspedientki - wszystkim uprzywilejowanym przysługuje obsługa poza kolejnością, ale tylko jeśli staną w kolejce dla uprzywilejowanych. I w tej kolejce powinna pani - jako siostra PCK - stanąć. Jest jeszcze zwykła kolejka, dla nieuprzywilejowanych. W niej stać pani nie musi.
Skarga z 1979 roku:
Źłe zachowanie kasjerki. Kasjerka robiła sobie manicure w sklepie żywności. Kiedy prosiłam o mleko nic nie odpowiedziała, mani kura trwała. Drugi raz prosiłam. Sugerowałam, ze to nie miejsce do mani kury. Odpowiedziała niegrzecznie i znowu zaczęła z mani kura. Czekam na tłumaczenie z Urzędu Dzielnicowego. Przepraszam, ze niedokładnie pisze po polsku - Kacy Withers.
Skarga z 1988 roku:
Na wystawie odkryłem naboje do syfonów, jednak w sklepie nie chciano mi ich sprzedać, wykazując przy tym arogancję i chamskie odzywki - Jerzy Kawa.
Dopisek kierownika:
Klient nie miał żadnej racji. Wchodząc do sklepu, był już zdenerwowany. Ubliżał mojej pracownicy. Chciałem uspokoić tego klienta, tłumacząc sytuacje obecnego braku naboi, lecz klient w dalszym ciągu miał pretensje i ubliżał. A co do wystawy, stoi tam tylko puste pudełko po nabojach.
Pochwala z 1988 roku:
Pragnę złożyć dyrekcji podziękowanie za zmianę dawnego personelu z kierownictwem na czele w naszym sklepie. Personel obecny jest fachowy i miły. Odnoszę wrażenie, jakbym był obsługiwany przed wojną - Iz. Stanisław Wiśniewski, kombatant
Łzy mi ciekną od śmiechu, choć ja jeszcze te czasy dobrze pamiętam i to co tu tak przekomicznie napisane wcale takie komiczne nie było
Czasem naprawdę się płakało i to nie ze śmiechu.
Kto ma ochotę na całość to kliknąć na górze w link. Trochę tu mi się to za długie zrobiło
Na drugich blogach dzis poważniej. O Akceptacji zapraszam tam wszystkich chętnych do dyskusji na także ciekawy temat
http://lipeczka.blogspot.com/
babcia-uleczka.blog.onet.p
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2012
(179)
- ► października (27)
-
►
2013
(256)
- ► października (17)
-
►
2014
(289)
- ► października (32)
-
►
2015
(319)
- ► października (25)
-
►
2016
(164)
- ► października (11)