http://www.hoomor.pl/inne.php?page=skargi
Fragmenty książek skarg i wniosków z lat osiemdziesiątych z archiwum Spółdzielni "Społem"
Skarga z 1987 roku:
Poprosiłam o mleko z żółtym kapslem, ale ekspedientka nie chciała mi go sprzedać, tłumacząc, ze jest to mleko jutrzejsze, z jutrzejszą datą na kapslu. Proszę mi wyjaśnić, dlaczego mleko w dniu 3 maja datowane jest na 4 maja i czy ekspedientka mogła odmówić mi sprzedaży tego mleka - Halina Mikolajczyk.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Mleko tłuste z żółtym kapslem dostarczane jest w południe i jednocześnie jest awansem na dzień następny. Proszę przyjść jutro, a będzie!
Skarga z 1983 roku:
Jako mistrz z 1948 roku stwierdzam - dziura w szynkowej z powodu złej pracy nadziewarki. Zwyczajna zamiast na drobnym sicie była meta na piątce. Jakiś niefachowiec tu pracuje - T. Cieślak
Skarga z 1983 roku:
Kolejka zaczyna się już przed sklepem, a obsługa odmawia uruchomienia drugiego stanowiska kasowego, mimo ze w sklepie są cztery pracownice. Dwie siedzą sobie na zapleczu i pija herbatę. Ponadto kierowniczka ubliżała mi przy wpis...
Wpis kierowniczki:
NIEPRAWDA!!! KŁAMSTWO!!! Jako kierowniczka oświadczam, że w sklepie była duża kolejka spowodowana świeżą dostawą tak atrakcyjnych towarów jak olej, margaryna, cukier. Ekspedientki nie nadążały z noszeniem towaru. Ponadto klient ten jest wyjątkowo konfliktowym klientem, który to wiecznie ma dużo nieuzasadnionych pretensji i sam ubliża!!!
Skarga z 1985 roku:
Około godz. 11.30 przyszłam do sklepu mięsnego, aby ustawić się w kolejce. Oczywiście nic już nie było o tej godzinie, ale ponieważ dostawa poranna jest zawsze dzielona na sprzedaż przedpołudniowa (o godz. 8) i popołudniowa (o godz. 16), liczyłam, że jakiś towar zostanie o godz. 16 wyłożony. Było nas takich 20 osób. Pytaliśmy ekspedientki, czy warto stać, ale nie wiedziały, co będzie, tylko że na pewno będą wyłożone parówki z porannej dostawy. Czekaliśmy wiec w ciemno do 16. Kiedy wystawiono towar, okazało się, ze wszystkiego jest b. mało. A parówki z porannej dostawy w ogóle wyparowały. Domagaliśmy się kontroli komisyjnej zaplecza i tego, co tam zostało odłożone, ale nie pozwolono nam na te społeczna inicjatywę - R. Kopal, A. Bedkowska, S. Jedrzejczyj, D. Kozlowska.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Parówki zostały sprzedane na żywienie zbiorowe dla kolonii.
Skarga z 1985 roku:
Kupiłam nieświeże drożdże, pól kilo. Nie chciano mi ich wymienić - Wawelska
Wyjaśnienie kierowniczki:
Klientka przedstawiła do reklamacji drożdże kupione rzekomo w naszym sklepie 3 dni temu. Tymczasem były one zapakowane w prawdziwy papier pakowy, którego to papieru sklep nie posiada od pól roku - a wiec drożdże nie nasze.
Skarga z 1987 roku:
Jestem siostrą PCK. Mam pod opieka sześć samotnych kalek i mam zezwolenie na kupowanie dla nich poza kolejnością. Odmówiono mi sprzedaży wafli, natomiast sprzedano trzem innym osobom z kolejki po 14, 15 i 10 sztuk - Marcinkowska.
Wyjaśnienie kierowniczki:
Zgodnie z wytycznymi ministra w sprawie zasad obsługi poza kolejnością wyjaśniam, ze opiekunka PCK nie miała prawa do zakupu poza wszelka kolejnością - które to prawo maja wyłącznie inwalidzi wojenni i wojskowi - a jedynie miała prawo do stania w kolejce dla uprzywilejowanych, zamiast w kolejce zwykłej. Z uwagi na to, ze zarówno w kolejce zwykłej, jak i w kolejce dla uprzywilejowanych stała znaczna ilość klientów i nie wyrażali oni zgody na sprzedaż wafli siostrze PCK, klientce odmówiono sprzedaży poza wszelka kolejnością. Tak wiec nie było żadnej winy ekspedientki - wszystkim uprzywilejowanym przysługuje obsługa poza kolejnością, ale tylko jeśli staną w kolejce dla uprzywilejowanych. I w tej kolejce powinna pani - jako siostra PCK - stanąć. Jest jeszcze zwykła kolejka, dla nieuprzywilejowanych. W niej stać pani nie musi.
Skarga z 1979 roku:
Źłe zachowanie kasjerki. Kasjerka robiła sobie manicure w sklepie żywności. Kiedy prosiłam o mleko nic nie odpowiedziała, mani kura trwała. Drugi raz prosiłam. Sugerowałam, ze to nie miejsce do mani kury. Odpowiedziała niegrzecznie i znowu zaczęła z mani kura. Czekam na tłumaczenie z Urzędu Dzielnicowego. Przepraszam, ze niedokładnie pisze po polsku - Kacy Withers.
Skarga z 1988 roku:
Na wystawie odkryłem naboje do syfonów, jednak w sklepie nie chciano mi ich sprzedać, wykazując przy tym arogancję i chamskie odzywki - Jerzy Kawa.
Dopisek kierownika:
Klient nie miał żadnej racji. Wchodząc do sklepu, był już zdenerwowany. Ubliżał mojej pracownicy. Chciałem uspokoić tego klienta, tłumacząc sytuacje obecnego braku naboi, lecz klient w dalszym ciągu miał pretensje i ubliżał. A co do wystawy, stoi tam tylko puste pudełko po nabojach.
Pochwala z 1988 roku:
Pragnę złożyć dyrekcji podziękowanie za zmianę dawnego personelu z kierownictwem na czele w naszym sklepie. Personel obecny jest fachowy i miły. Odnoszę wrażenie, jakbym był obsługiwany przed wojną - Iz. Stanisław Wiśniewski, kombatant
Łzy mi ciekną od śmiechu, choć ja jeszcze te czasy dobrze pamiętam i to co tu tak przekomicznie napisane wcale takie komiczne nie było
Czasem naprawdę się płakało i to nie ze śmiechu.
Kto ma ochotę na całość to kliknąć na górze w link. Trochę tu mi się to za długie zrobiło
Na drugich blogach dzis poważniej. O Akceptacji zapraszam tam wszystkich chętnych do dyskusji na także ciekawy temat
http://lipeczka.blogspot.com/
babcia-uleczka.blog.onet.p
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2012
(179)
- ▼ października (27)
-
►
2013
(256)
- ► października (17)
-
►
2014
(289)
- ► października (32)
-
►
2015
(319)
- ► października (25)
-
►
2016
(164)
- ► października (11)
Oj, były czasy... Pośmiać się można, ale dobrze, że już nas nikt w kolejkach nie próbuje upodlić!
OdpowiedzUsuńDopiero w takich sytuacjach poznaje się człowieka w człowieku. Oj czasem ludzie jak sępy niestety. Pozdrawiam Zgaga
UsuńUla, ja też mam mokre oczy od śmiechu. Kapitalne. Dzisiaj się można z tego śmiać, ale wtedy nie zawsze było do śmiechu.
OdpowiedzUsuńTy to zawsze coś fajnego wyszperasz. Śpij dobrze.
U mnie zimno jak w psiarni. Pozdrawiam
A wiesz że mi kiedyś ekspedientka położyła gołe mięso bez opakowania a ja nie mogłam kupić bo bym musiała je takie w rękach do domu zawieść z Gliwic, a miałam tylko maleńka torebeczkę. Dziwiłam się że nie ma ludzi a jest towar. Ona nie miała w co pakować ten towar. Pozdrawiam Azalia -;))Zapaliłam sobie wczoraj bo rzeczywiście wieczorami w domu jest zimno-;))
OdpowiedzUsuńMy też już przepalamy w co, gdy zimne noce, ale ja wolę spać w chłodnym pomieszczeniu i tu mam kłopot, bo to pokręto przy "kalafiorze" się zapiekło i nie mogę sobie regulować. Na samą myśl, że zimnisko zagoni nas do chałupy na długie miesiące, skóra cierpnie!
OdpowiedzUsuńTeraz to już możemy się z tej niedawnej rzeczywistości już tylko pośmiać, ale przy okazji,gdy słyszę w TV wypowiedzi naszych "wybrańców narodu", że nic się nie zmieniło, że wszystko jest be, to scyzoryk się sam otwiera... dziś pełne półki i kupisz nawet to, o czym nawet nie wiedziałeś, że takie coś istnieje, a w byle zagrodach stoją samochody - że z tzw. drugiej ręki to nic, ale jedzie. Z drugiej strony... kiedyś to można było chociaż sobie pary upuścić wpisując się do takiej księgi, a dziś możesz sobie skakać, krzyczeć i wielkie G.
A wierszyk adekwatny do dnia... U Kasieńki dużo pracy, u Kasieńki wiele prac. Rankiem bratu pomagała, kiedy on cukierki jadł... - sens ten sam, ale już się nie rymnęło! :-))
A teraz zabieram się do zbierania kasztanów, bo właśnie opadają pac- pac - pac i te największe upiekę. Pozdrawiam serdecznie. Nina
U mnie moje stareńkie pokrętła wszystkie takie ,,zapiekane" Nina. Zawsze można jednak w sypialni uchylić sobie okno. W dzień u mnie cieplutko bo od wschodu duże okna i słońce mi ogrzewa ,taki solar dla ubogich hehe. Dzięki za przetłumaczenie wierszyka myślałam że pomagała mu jeść kotlety hihi taki to mój ruski Nina. wstyd. Nigdy nie jadłam tych jadalnych kasztanów mama mi opowiadała jakie one upieczone smaczne. Myślałam że u nas takie drzewa nie rosną bo przemarzną w czasie mroźnej zimy. Masz rację że teraz jak widzę co wszystko jest w sprzedaży ,rzeczy które zupełnie w życiu raczej są zbędne, to sobie przypominam że nawet papie klozetowy był rarytasem i nieczęsto osiągalnym. Pralka mi odwirowała właśnie pranie. Pa Nina. Do następnego naszego klikania-;))
UsuńJa mieszkam tu, gdzie zawsze w Polsce jest najcieplej, a tego kasztanowca jadalnego kupiłam kiedyś jako nowinkę na Plagrze w Poznaniu i zastosowałam się ściśle - zasadziłam w tzw. zacisznym miejscu i nie wymarza. Ale dużo później, gdy już zaczął owocować, a ja wiedziałam co to za drzewo i owoc, spotykałam te drzewa w okolicznych lasach - też w zacisznych miejscach.
UsuńUluś, dzięki bardzo za tę "lewą stronę" - dziś będę korzystać z przepisu na placek ze śliwkami /mam w zamrażarce węgierki/ i zrobię ocet jabłkowy... tak przy niedzieli sobie dogodzę. Jak widzisz, do Ciebie to jak do vademecum. Pozdrawiam serdecznie. Nina
Pewnie nie tylko ja tak mało wiem o tych jadalnych kasztanowcach Nina. Oj wpadłabym dziś do ciebie na takie śliwkowe ciasto. Chyba w tym tygodniu także upierzę. Ocet winny taki podobno zdrowy także warto mieć i zrobić. Wczoraj byłam na pogrzebie młodej naszej byłej sąsiadki i jakoś wpadłam w taką posępną dziurę. Dopiero powoli do siebie dochodzę. Długo bo od lat leczyła się ,ale rak okazał się silniejszy. Miała dopiero 48 lat.(-; Miłego Nina
UsuńPrzypomniało mi się właśnie... kiedyś sprzedawano śledzie z beczki, ale tym, którzy mieli własny pojemnik lub... gazetę. Nina
OdpowiedzUsuńDobrze że to minęło,i mam nadzieję że nie wróci.
Usuń:)))))))))...Śmiech..ale wtedy poważne to wszystko.Pamietam,kiedy z innymi dzieciakami wystawalismy w kolejkach po chleb,po mięso...po wszystko właściwie.Apółki zawsze były puste!Teraz nadmiar dóbr i brak "ksiąg skarg i zażaleń":)
OdpowiedzUsuńW ciąży z moją córka w 1980 roku w kolejce rano po chleb zemdlałam. Takie to były czasem dramatyczne sytuacje. Dobrze że dziś są pełne półki i nawet ten nadmiar mi nie przeszkadza pamiętając to co mam nadzieje już na zawsze jest za nami. Pozdrawiam Reniu-;))
OdpowiedzUsuńO rany uśmiałem się niesamowicie:))) Oj te czasy gdy wisiała w sklepie książka przeważnie tylko skarg a do niej na sznurku od snopowiązałek wisiał kopiowy ołówek:)) Stało się w kolejce jeszcze nie wiedząc "co rzucą" ale jakie plotki się poznało ho ho. Wszyscy wszystko wiedzieli bez kupowania gazet z tzw."pierwszej ręki":))Pozdrawiam- obserwator
OdpowiedzUsuńMasz rację Obserwatorze miły i o tych plotkach, podobno u nas byli też tacy co to chodzili stać tylko po to by poplotkować, no i słynni stacze, którzy kasy tam w kolejkach stali bo a nuż coś atrakcyjnego rzucą. Pozdrawiam serdecznie-;))
UsuńHa ha dobre. Spotkalem sie gdzies z wpisem "Sklepowa dawała znajomym od tyłu a mi nie chciala dac." lub "Pani ekspedientka nie obsluguje w kolejnosci klienta, gdyz twierdzi, ze klient powinien najpierw sie wyszumiec". Pozdrawiam - Kormoran
OdpowiedzUsuńSama kiedyś się uśmiałam w takiej kolejce po jajka staliśmy;jak gość z kolejki po te jajka wołał do ekspedientki by mu jakieś ludzkie jajka dawała a nie tylko takie małe, haha. Pozdrawiam Kormoranie-;))
UsuńSuper teksty:)) Teraz możemy się śmiac ale w tamtych czasach nie było nam do śmiechu gdy nocami przychodził stać w kolejkach za podstawowymi artykułami. I najgorsze w tym jest, że wpsiując się do takiej książki ludzie wierzyli że coś się zmieni:)Pozdrawiam - axis
OdpowiedzUsuńNocą to mąż na zmianę z moim starszym synem, wówczas jeszcze dzieckiem, stali po karpie wigilijne. Bo oni dwaj koniecznie chcieli mieć tego karpia na święta. Ja niekoniecznie. Czasem w środku nocy potem tego karpia sprzedawano. Syn każe święta to wspomina i swoim dzieciom opowiada. Też się kiedyś do książki wpisałam jak mnie kierowniczka mięsnego wyrzuciła z kolejki bo kilkumiesięczna Ewunia płakała mi na rękach w sklepie mięsnym(-; Pozdrawiam Axis cieplutko
OdpowiedzUsuńTeraz się śmieję na głos ale wtedy to mi do śmiechu nie było.Wierzyć się nie chce ale tak właśnie żyliśmy. Serdeczności Uleczko.
OdpowiedzUsuńNie wszyscy Hanna. Byli tacy którzy tęsknią za tymi czasy trudno w to uwierzyć ale tak było także. Lekarze w kolejkach także nie stali. I wieli wielu innych. Pozdrawiam wieczorkiem bardzo cieplutko
OdpowiedzUsuńUleczko, mnie też się płakać chciało ze śmiechu:) I ja te czasy pamiętam dobrze... Oby już nie wróciły... Uściski jesienne:) Ella
OdpowiedzUsuńElla gdyby w tamtych czasach ktoś mi powiedział że dożyję jeszcze takie czasy że i u nas będzie tak jak wówczas ci tylko na zachodzie tak mieli, to bym mu chyba nie uwierzyła. Pozdrawiam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńI ja pamiętam te czasy z mojej strony lady ,a szkoda że już takich zeszytów skarg i zażaleń nie ma hahahahhahaha
OdpowiedzUsuńBo chyba jedynie by wpisywali Bogusiu, że brakuje pieniędzy na te wszystkie towary teraz wszędzie dostępne
OdpowiedzUsuńOj pamiętam, pamiętam te czasy :-)
OdpowiedzUsuńCoraz mniej osób pamięta. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń