niedziela, 25 stycznia 2015

Ten dworzec budzi wspomnienia

http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/zdjecia/3521589,dworzec-pkp-w-gliwicach-do-remontu-to-bedzie-rewolucja-wizualizacje,4053835,id,t,zid.html



Dworzec  to wspomnienia moich lat pracy w Gliwicach. Tu wychodziłam rano do biura a po południu( a często dopiero późnym wieczorem(nadgodziny)) wracałam do domu ,do moich Łabęd . Wcześniej tędy przechodził również i mój dziadek Max, ojciec mojej mamy,do pracy na swoje stanowisko ,bo  aż do swojej emerytury jeździł na tej swojej ukochanej lokomotywie



Mój dziadek Max na swoim parowozie




To zdjęcie zrobiłam ze zdjęcia ślubnego z jego pierwszą żoną Agnes bo ta była matką mojej mamy a babcia Anna którą tak często wspominam,to była dziadka drugą żoną, która przygarnęła 5 osieroconych dzieci swojej rodzonej siostry (Agnes zmarła nagle mając 36 lat, a dzieci były w wieku;15, 13, 11, 8, 4, lat)



Podobno dworzec będzie modernizowany i tak w przyszłości będzie wyglądać..


odwiedzającym miasto gościom Gliwice zapewniają bogatą ofertę rekreacyjną i kulturalną. Na szczególną uwagę zasługują liczne tereny zielone oraz odnowiona Palmiarnia Miejska. W 4 pawilonach Palmiarni zgromadzono ponad 5600 roślin, z których najstarsze mają ponad 100 lat. Do dyspozycji gości i mieszkańców jest Gliwicki Teatr Muzyczny, a także kina, galerie, kluby, najstarsze na Śląsku Muzeum oraz Ruiny Teatru Miejskiego, obecnie rewitalizowane, zapewniające niepowtarzalny klimat prezentowanym przedsięwzięciom artystycznym.
Symbolem miasta jest Radiostacja Gliwicka, 111-metrowa wieża z modrzewiowego drewna wokół której zaaranżowano doskonałe miejsce rekreacji. Wieczorem można podziwiać wspaniałą iluminację.
Dzięki staraniom władz samorządowych na terenie Gliwic zlokalizowano aż dwie autostrady - A1 i A4. Przecinają się na węźle "Gliwice-Sośnica", gdzie otwarto największe skrzyżowanie autostradowe w Polsce. Autostrady tworzą obwodnicowy pierścień wokół miasta ("jedynka, czwórka" i tzw. "stara autostrada" czyli DK 88).
W południowej części Gliwic (2 km od centrum) znajduje się lotnisko sportowe, obsługujące lekkie samoloty pasażerskie, a w odległości 43 km od miasta leży Międzynarodowy Port Lotniczy Katowice.

To teraz nic tylko odwiedzać i zwiedzać Gliwice hehe. 
Historię kolejnictwa i budowy tego naszego dworca wkleję jutro, albo lepiej,poszukam tu w necie i podam tu za chwilkę tylko link, a kto chce to sobie wyszuka i sam poczyta.. 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Transport_kolejowy_w_Gliwicach
Trochę się pożalę na to moje zdrowie, ech chyba to już teraz na amen SKS  ....

sobota, 24 stycznia 2015

Gleiwitz, 24 stycznia 1945 roku, które wkrótce staną się polskimi Gliwicami.

http://facet.interia.pl/obyczaje/historia/news-wycieczka-do-kapitalizmu,nId,451654

To już 70 lat temu było....


W historii drugiej wojny światowej na zawsze jednak pozostanie informacja bardzo charakterystyczna dla tego regionu.

 Otóż radziecka brygada trofiejna do zajętego przez Rosjan Gleiwitz po łupy kulturalne przyjechała z Katowic... tramwajem.





Rychło Filippow i jego ludzie znaleźli się w ograbionym przez hitlerowców ze skarbów kultury Krakowie, skąd przerzucono ich do Katowic, które na mapach sztabowców radzieckich leżały tuż nad granicą z Niemcami. 

"Tramwaj jeździł przez miasto i w kierunku granicy. 

Wsiedliśmy do niego i osiągnęliśmy niemiecką ziemię jadąc tramwajem.

 Kto by to pomyślał?" - napisał Filippow.

 I tak radziecka brygada trofiejna znalazła się w Gleiwitz, które wkrótce staną się polskimi Gliwicami.

(...)dowództwu 1. Frontu Ukraińskiego udał się manewr mający na celu zajęcie górnośląskiego okręgu w stanie jak najmniej zniszczonym. Zamaskowane koronkowymi firanami ze zdobytej wcześniej fabryki tekstyliów czołgi z armii pancernej generała Pawła Rybałki, opanowały zaśnieżone Gleiwitz 24 stycznia 1945 roku. Spalono niektóre budynki, w tym najpiękniejszy na Górnym Śląsku Stadttheater Gleiwitz, ale wielkich zniszczeń nie było. Podczas walk ulicznych ucierpiało jednak śródmieście, gdzie około 20 procent budynków legło w gruzach.

Czytaj więcej na http://facet.interia.pl/obyczaje/historia/news-wycieczka-do-kapitalizmu,nId,451654#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome


(....)28 stycznia cały przemysłowy Śląsk był w sowieckich rękach. Ze wschodu nadeszły oddziały, które miały kilka dni wcześniej zamknąć Niemców w potrzasku. Zajęły Zagłębie Dąbrowskie, sforsowały Przemszę i ruszyły na Mysłowice, Katowice i Mikołów. Ale Niemców nie udało się okrążyć. Mimo ciężkich walk pod Żorami i w podrybnickich lasach, Wehrmacht zdołał wycofać się i umocnić na linii Odry. Rzekę sforsowano dopiero w połowie marca.

Koniew o mały włos nie zapłacił za to głową. Żeby marszałek mógł uratować twarz przed Stalinem, wymyślono legendę o "złotych wrotach", które Koniew miał otworzyć Niemcom na południu, by umożliwić im ucieczkę i w ten sposób uchronić śląskie miasta przed walkami ulicznymi i niewyobrażalnymi zniszczeniami. Peerelowscy apologeci marszałka rozpisywali się o jego "bolszewickim humanitaryzmie" i wychwalali go jako zbawcę Śląska. O tym, że w styczniu 1945 roku żołnierze Koniewa łupili i palili śląskie miasta nigdy nie wspomniano.

W Polsce gwałcić nie wolno

Z chwilą wkroczenia Rosjan, dla mieszkańców śląskich miast zaczęła się gehenna. Rosjanie polowali na kobiety i zabijali kryjących się w piwnicach cywilów. Tracz: - Wystarczyło mieć na sobie mundur kolejarza albo pocztowca. Na widok takiej osoby krasnoarmiejcy puszczali serię w kłębiących się w piwnicy ludzi. Dla nich rodzaj munduru nie miał żadnego znaczenia.

W Gliwicach ciała zabitych układano w sztaplach. W lutym saniami zwożono je na stary cmentarz przy ul. Kozielskiej.


Czy wiadomo, ilu przed wojną mieszkało w Gliwicach Ślązaków? Nie wiadomo.
 Strony polska i niemiecka naciągały statystyki na swoją korzyść.

 Jedno jest pewne, przed II wojną światową w Gliwicach mieszkało ok. 115 tysięcy osób,

 a pod jej koniec było to w zasadzie miasto wymarłe. 

Czytaj więcej: http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/212749,wyzwolenie-i-gehenna-co-zdarzylo-sie-w-1945-r,6,id,t,sa.html



Cały tekst: http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35055,2516663.html#ixzz3PgBoA4CD


Dworzec kolejowy w Gliwicach -wczoraj(przed wojną) i dziś





*********************************************************************************
Tak mnie dziś wzięło na wspomnienia..Sama czytam te historie  z zaciekawieniem i choć mieszkaliśmy w Łabędach tuż pod Gliwicami, i pamiętam co nie co z tamtych dni,  ale przecież byłam małym dzieckiem. Więc niewiele mi pozostało w pamięci. Brrr Nigdy więcej!!!

.a w ogóle to 24 stycznia 1981 roku urodziła się moja Ewa.

To także pamiętny rok w którym mieliśmy stan wojenny ale to dopiero było w Grudniu...i też było ciężko choć porównać  do tamtego z 1945 roku się nie da...

piątek, 23 stycznia 2015

A może tak poleweczka??


Poleweczka na rozgrzewkę



Na polewkę najlepsze jest piwo jasne.
Jeśli zastosujemy/użyjemy piwo bezalkoholowe, otrzymujemy delikatny, aromatyczny napój.
Jeśli dodamy szczyptę kardamonu i zagotujemy, polewka będzie miała korzenny smak.

 

  • piwo 3/4 litra
  • żółtka 3 szt
  • cukier 3 łyżki
  • słodka śmietanka 1 szklanka
  • laska cynamonu kawałek
  • goździki 4 szt
  • skórka pomarańczowa kawałek

 

Żółtka utrzeć z cukrem na gładką, puszystą masę.
Piwo zagotować z kawałkiem laski cynamonu, 4 goździkami, kawałkiem skórki pomarańczowej (może być suszona) i kawałkiem laski wanilii, zestawić, wyjąć przyprawy. Dodawać gorące piwo do utartych żółtek, stale mieszając.
Ponownie zagrzać, ale nie doprowadzać do wrzenia.
Można dodać szczyptę imbiru (dla amatorów), wymieszać ze śmietanką.
Rozlać do żaroodpornych naczyń z uszkami i od razu podawać

                               **********************************
A ja ciągle na diecie z powodu moich dolegliwości gastrycznych. Dziś obiad  z marchewki ziemniaków i sadzonego jajka, a teraz pije gorzką herbatę.. Ale i naleweczka juz za niedługo, hehe. Jeszcze tylko trochę cierpliwości...
A jutro urodziny mojej córki, ale je odwołała. Nie chce jej się urządzać imprezy. A ja i tak nie mogę ucztować więc niech jej będzie...ale jej młodszy brat był co nie co rozczarowany..

czwartek, 22 stycznia 2015

Polsce nadal jest ciężko i dlatego więzi rodzinne nadal nieraz pozwalają młodym rodzinom przetrwać.

(....) konflikt na linii matki – córki to jeden z nieopisanych dramatów polskiej transformacji. W życiu bywa różnie, jedne babcie chcą „pożyć” i ani im w głowie opieka nad wnukami, inne robią to chętnie.
 Zdarza się i tak, że córka płaci matce za opiekę i obie są zadowolone (pisała o tym Monika Tutak-Goll).

Ale tu chodzi o coś więcej niż rodzinna logistyka – o emocje, o więzi. O to, co jesteśmy sobie nawzajem winne i co komu pisane.

Kobiety, które rodziły w późnym PRL-u, dzisiejsze emerytki, nie mają ochoty powtarzać scenariusza życiowego własnych matek, dla których rola oddanej rodzinie babci była oczywista.

W latach 80. żyło się w Polsce ciężko i więzi rodzinne pozwalały przetrwać. A może nie było tak harmonijnie?

 Jacek Zwoźniak śpiewał:

 „Szoruj, babciu, do kolejki, weź koszyczek/ A uważaj, bo ruch wielki na ulicy/ Do współpracy ruszaj z handlem detalicznym/ Nie zapomnij też o maśle dietetycznym”.

 dziś czytam go jako opis wyzysku i upokorzenia starych ludzi traktowanych przez własne dzieci jak darmowa siła robocza.(teraz często jest jeszcze tak samo choć już nareszcie nie ma kolejek..)

 Końcówka przyprawia o dreszcze:

 „Szoruj, babciu, po kolei zlew i wannę/ Zostaw szynkę, jadaj kleik albo mannę/ Pierz skarpetki, kurze ścieraj, jadaj dżemy / I broń Boże nie umieraj, bo zginiemy”.

Zmieniły się kobiece aspiracje, pomysły na to, jak sensownie przeżyć starość.

 Inna jest rola pieniędzy w ludzkim życiu, a po drodze zlikwidowano też w Polsce infrastrukturę opiekuńczą. 

Współczesna babcia niczego szorować nie zamierza, na mannę nie ma ochoty, ale jej córka czy synowa zupełnie nie wyrabia się z łączeniem pracy i macierzyństwa.

 Niby wie, że mama ma własne życie, lecz nieświadomie liczy na powtórkę z własnego dzieciństwa, czyli babcię jako rodzinny zasób naturalny. (...)

                                ********************************

Wiśta wio łatwo napisać no nie??

I znalazłam w sieci jeszcze i to;

Wspólnota losuspis terści

Rodzice i dzieci tworzą wspólnotę losu, w obrębie której wszyscy są na siebie zdani i, wedle swoich możliwości, przyczyniają się do jej wspólnego dobra. Każdy tu coś bierze i coś otrzymuje. Dzieci dają w taki sposób, że opiekują się rodzicami, kiedy są starzy, a rodzice mają prawo przyjmować ten dar od dzieci, a nawet się go domagać.

To tyle na temat porządków między dziećmi i rodzicami.



(...)
Wolny czas rzadko spędzany jest wspólnie, członkowie polskiej rodziny coraz rzadziej zasiadają razem do stołu. Zamiast rozmów, spacerów i aktywności łączącej dzieci z rodzicami i dziadkami – większość czasu wolnego spędzana jest przed telewizorem bądź komputerem.


Model polskiej rodziny w ostatnich latach uległ poważnej przemianie i to bynajmniej nie na korzyść jej członków. 

Dom rodzinny przestał być opoką, miejscem gdzie gromadziły się pokolenia i zawsze był ktoś obecny.

 Członkowie rodziny powoli odsuwają się od siebie. Zamykają w swoich światach, pielęgnują swoje zainteresowania, nie dzieląc ich z pozostałymi członkami.

 Często zajęci pogonią za pieniędzmi przepracowani i zmęczeni rodzice żyją „obok” dzieci, które biegając ze szkoły wprost na kolejne zajęcia pozalekcyjne, także nie mając wolnego czasu na zabawę i odpoczynek. 

Coraz więcej także rozbitych rodzin, rozwodów, nieszczęśliwych dzieci i ich rodziców.

Polki.com


*********************************************************************************
 Polsce ciężko i więzi rodzinne pozwalały przetrwać. Myślę że i teraz w wielu rodzinach jest podobnie 

 I broń Boże nie umieraj, bo zginiemy”

I tu także teraz wielu o zdrowie babci albo dziadka dziennie się modli, bo to jedyny stały dochód ta ich renta w niejednej rodzinie, w kraju z tak wielkim bezrobociem...albo z praca z której nie da się wyżyć..


środa, 21 stycznia 2015

La dolce vita hehe- ale chyba nie u nas

po 20. roku życia kobieta ma oczy szeroko otwarte ze zdziwienia i głowę pełną marzeń, że będzie kiedyś 

szanowaną osobą odnoszącą sukcesy; póki co jest piękna i młoda.

 Trzydziestka to etap na wyjście z szeregu, na bycie primus inter pares dzięki wysiłkowi i przeczytanym książkom.

 Czterdziestka to przejście na wyższy poziom wtajemniczenia, który kobieta sobie wypracowała m.in. dzięki skończonym kursom i autorefleksji. Właśnie wtedy następuje pełen rozkwit kobiecości, podparty niezależnością finansową.

 Potem nadchodzą dwie dekady spijania śmietanki,sukcesyzawodowe i stabilizacja w życiu prywatnym. I coraz mniej obowiązków.


- A w wieku 70+ wreszcie można cieszyć się ze wszystkich "złotych medali" zdobytych od życia, czyli osiągnięć i całego dorobku. 

Często zdarza się, że kobieta staje się wtedy dla kogoś mistrzem, wychowuje sobie następców, przewodzi im, edukuje ich. Czy to nie kusząca perspektywa?


Czytaj więcej na http://www.styl.pl/magazyn/wywiady/news-kobieta-bez-metryki,nId,1527867#resetIdutm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

*********************************************************************************************
Za chwileczkę minie moje dzisiejsze święto. Wypiłam naparstek pigwówki i teraz muszę jeszcze dopisać tu te moje trzy grosze na ten temat powyżej hehe. Oczywiście interesuje mnie już raczej  to, że  niby 70 + jest mistrzem, i przewodzi stadowi(albo stadu?) następców i ich edukuje.. akurat, hehe koń by się chyba tu także uśmiał...

Świętuję dziś



http://m.edziecko.pl/edziecko/1,113162,7445237,Portret_dziadkow.html

Link wkleić w wyszukiwarkę..

Miłego dnia-;)))

poniedziałek, 19 stycznia 2015

„jak na dłoni”

Pokazują nasz wiek „jak na dłoni”, bo często są najbardziej zaniedbaną częścią naszego ciała – najszybciej się starzeją.
 Niszczą je środki chemiczne i detergenty, pod których wpływem ręce stają się suche, spierzchnięte i zaczerwienione.
 Jesienią i zimą są dodatkowo narażone na wiatr i chłód, a w pomieszczeniach na działanie suchego powietrza.
 Oprócz obowiązkowego wykonywania prac domowych w rękawiczkach ochronnych i wmasowywania kremu po każdym ich myciu, konieczna jest dodatkowa pomoc.
 Kąpiel w oliwie lub oleju słonecznikowym idealnie koi i zmiękcza spierzchniętą skórę na dłoniach oraz odżywia łamliwe, rozdwajające się paznokcie bez połysku.
 Dłonie zanurzamy w miseczce z podgrzaną oliwą na 15-20 minut, a następnie zakładamy na noc bawełniane rękawiczki.
 Zabieg najlepiej wykonywać 1 -2 razy w tygodniu.
 Innym sposobem poprawienia wyglądu poszarzałej skóry naszych rąk jest zastosowanie maseczki rozjaśniającej.
 Wyciskamy sok z połowy cytryny, a następnie dodajemy łyżeczkę miodu i filiżankę ciepłego mleka. Emulsję wcieramy w dłonie kilka razy dziennie.
Na co dzień pamiętajmy o dokładnym wycieraniu rąk, zwłaszcza przed wyjściem na spacer. Dobre efekty dają naprzemienne kąpiele w zimnej i ciepłej wodzie, masaże oraz naświetlania. 

Archiwum bloga