sobota, 18 lipca 2015

Sobotnie takie ble ble ble


Obrazek z sieci

Sprzątanie to rzecz normalna. Nie należę ani do pracusiów, ani do pucusiów. A znam i takie osoby. Wbrew pozorom choć lubię mieć czysto to w takim dużym domu by utrzymywać błysk trzeba by paść z przepracowania, a tak przecież nie jest ze mną jeszcze, hehe.

 Dziś dopiero pierwszą kawę piję(godz.10,17) ,bo rano przeszła tu burza i strugi deszczu z nieba spływały, wiec ja jeszcze hops do łóżka zrobiłam po spożyciu tabletki na niedoczynność tarczycy.Ciśnienie mierzone jest także normalne(dziś 128,73 53)więc niepotrzebne mi leki,które czasem więcej szkodzą niźli by pomogły..

 W życiu najważniejsza jest dobra organizacja tego co ważne, a co można (albo i trzeba) sobie odpuścić. Przetworów nie robię. Ten etap mam za sobą, podobnie jak pieczenie ciast. Ale wiem jak to robić, i czasem aż mnie swędzi by znów coś tam w kuchni z tych pyszności upitrasić, i dlatego kiedy widzę tu jakiś przepis który by się do tego przydawał to go tu wpisuję.

Gości i przyjęcia także już wykreśliłam .Proszona idę między ludzi, ale nieproszona nie wchodzę do życia nawet moich najbliższych mi osób..


 Dosyć tego było w moim życiu, i koniec powiedziałam już teraz. Lubię ciszę i spokój, i to teraz jak na razie na całe szczęście mam..

 W realu jestem daleka by komukolwiek udzielać dobrych rad nieproszona. Tutaj mam trochę więcej tej odwagi ale nie znaczy to, że jak w tej dziecięcej zabawie ojciec Wirgiliusz swoje dzieci uczył ,,hejże hopla, hejże ha róbcie wszyscy to co ja ...

Miłego-;)))

http://kobieta.interia.pl/archiwum/news-sobotnie-gotowanie,nId,391471

A to przed chwilką znalazłam w sieci warto kliknąć jak to dobrze że czasem się wpuści Pana Domu do kuchni. (mój Sp mąż był w tym anty talentem ale teraz jest inaczej, bo czasem panowie lepiej od pań gotują) burza wraca, więc wyłączę na wszelki wypadek komputer..

To dla tych którym się do wyszukiwarki link wpisać nie chciało hehe...


Wracam do domu (z bazaru przyp. mój)i zaczynam moje gotowanie. Najpierw zupka: pokrojona "jarzynka", do tego ze dwa ziemniaczki, też w kosteczkę, woda - zawsze tyle, żeby wystarczyło dla 3 - 4 osób - i ... na gaz. Jak się już trochę pogotuje, dodaję kostkę rosołową, trochę natki pietruszki, pokrojony ząbek czosnku i troszkę posiekanego koperku.
Po nastawieniu zupki sprawdzam, drobnymi łyczkami, smak zakupionego winka i nastawiam ziemniaczki. Uwaga! Nie obieram, a jedynie bardzo dokładnie płuczę i wrzucam do gotującej się, osolonej wody. Później, jak już prawie "dojdą", czyli jak są już miękkie, ale jeszcze niezbyt rozgotowane, obsmażam je przed podaniem przez chwilę na odrobinie oleju (zawsze z oliwek i zawsze z pierwszego tłoczenia!). Jak się zagapię i ziemniaki zbytnio zmiękną, serwuję je w mundurkach, ale zawsze bardzo gorące...
Terazrybki. Po dokładnym opłukaniu nacieram je przyprawą do ryb i innymi przyprawami (czasem oregano, czasem coś, co znajomi przywieźli z Maroka itp.), faszeruję posiekaną pietruszką, zawijam każdą w folię spożywczą (aluminiową), układam w wysmarowanym oliwą rondlu i wkładam na 15 minut do mocno rozgrzanego piekarnika (ok. 200 st. C).
Ostatni etap to przygotowaniesałatkii dodatku, w tym przypadku gotowanej fasolki. Sałatka: zieloną sałatę dokładnie płuczę, wyrzucam 3-4 najbardziej zielone, zewnętrzne liście (największe), wyrzucam trzon (to takie twarde ze środka), siekam resztę na pasemka... Do tego dodaję cieniutko pokrojoną cebulę, wyciskam w wyciskaczu 1-2 główki czosnku, zalewam odrobiną oliwy z oliwek, wyciskam pół cytryny, dokładnie mieszam i odstawiam... Fasolkę, po opłukaniu, wrzucam do wrzącej, osolonej wody (to oczywiście równocześnie z poprzednimi czynnościami) i gotuję do zmięknięcia. Uff!
No i teraz dzieło wędruje na stół! Staram się tak umówić z domownikami, żeby jedli wszystko bezpośrednio po przyrządzeniu, bez odgrzewania. Do zupy każdy dostaje łyżkę kefiru. Na talerzu z drugim daniem znajduje: rybkę (obok ćwiartka cytrynki), ziemniaczki (może dobierać sobie do nich masełko), sałatkę i dodatek w postaci fasolki (do fasolki dobrze jest podać lekko podsmażoną na maśle tartą bułeczkę!). Dorośli popijają obiadek winkiem, a dzieci mineralną, a mnie mile łaskoczą westchnienia: "Mniam, ale tatuś obiadek przyrządził..


Czytaj więcej na http://kobieta.interia.pl/archiwum/news-sobotnie-gotowanie,nId,391471#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome



13 komentarzy:

  1. U ciebie burza, a u nas gorączka w pełni ... aż strach wychodzić z domu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Minęła ta teraz u nas bokiem, i na szczęście dziś nie jest tak potwornie upalnie jak wczoraj. Współczuję, bo taki skwar jest trudny do zniesienia..

    OdpowiedzUsuń
  3. Uleczko ...mam tak jak ty.... cenie sobie świety spokój, ciszę i przyrodę...
    do ludzi "idę " jak muszę, no chyba że codziennie rozmawiam z najmłodszą.... bo jej to potrzebne....
    a u nas też dzis upał.....i chyba czekam na burzę :)
    serdeczności
    leptir

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed chwileczką także z moją Córką rozmawiałam przez telefon ,bo nie mieszkamy już tak blisko siebie, ale także zawsze mamy sobie całą masę do powiedzenia. Teraz u nas jest powyżej 32 stopni a nocą ma być 20..cóż mamy lato.. Serdeczności wzajemne-;))

      Usuń
  4. ... płodna jesteś jak Kraszewski ... czyli po prostu zdolna ... a ja siadam na tej Twojej ławeczce, zaś na stół podaję mój dziecinny przysmak ... już o tym pisałem ... okraszone boczusiem ziemniaki i barszcz biały z jajkiem i drobno pokrojoną i podsmażoną kiełbaską ... takie moje wiejskie jedzonko ... może ktoś na to się skusi ... na burzę i u nas się zanosi ... a dotąd było strasznie gorąco i parno ... chmurki się pokazały ... pozdrawiam ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak mi zapachniało, że trudno sobie odmówić. Takie jedzonko to tylko na wsi a ja właśnie tu spędzam wakacje :)) Ziemniaczki, żurek - smaki dzieciństwa. Andrzeju, czy można się przysiąść? :)))

      Usuń
  5. Andrzeju to u nas na Śląsku było jedzenie przedświąteczne czyli sobotnie. Nawet podobno tu jedna wiekowa teściowa na łożu śmierci kazała do siebie przywołać synowa bo miała jej coś ważnego do przekazania. Właśnie to że u nas na Śląsku gotujemy w sobotę żur. (podobny do tego z Twojego dzieciństwa choć gęsty i z razowej mąki że łyżka stawała, a jak resztę świniom dawali to kwiczały podobno tak kwaśne to czasem było na tym naturalnym zakwasie. Ech znów tyle mi się napisało pardon hehe Miłego-;))

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas upał ogromny, o godzinie 15 było 37 st. na oknie wschodnim. Idziemy na imieniny o szóstej, nie wiem, jak wytrzymamy. Myślę, że wizytę ograniczymy czasowo do minimum. Na ulicach pusto, czasem tylko przejedzie jakiś samochód. Nawet jedzenie niezbyt dzisiaj smakuje. Buziaczki ślę, Uleczko :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie smakowało, bo zrobiłam sobie na maślance 4 naleśniki a w blenderze zmiksowałam ser jogurt grecki i maliny w syropie jakie miałam w lodówce. zawinięte to towarzystwo potem podsmażyłam na maśle , a teraz kręcą się malinowe lody, bo obiecałam Oli mojej wnuczce że zrobię. U nas po deszczu i burzy teraz jest jak w saunie. Mimo to życzę udanego imprezowania a dla solenizanta tradycyjne 100lat. Buziaczki wzajemne Aniu-;))

    OdpowiedzUsuń
  8. kobietawbarwachjesieni:
    Co za wspaniały, ciepły wpis. Całusy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W realu wcale do gadatliwych nie należałam i nie należę. Sama się sobie dziwię że tu jest inaczej. Ale skoro uważasz , ze jest OK to jestem uspokojona hehe, Pozdrawiam serdecznie-;))

      Usuń
  9. Uleczko, u Ciebie tak pachnąco i smacznie, że aż chce się tu pozostać :)))
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozgość się sprawisz mi radość i przyjemność.Serdeczności Alenka-;))

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga