poniedziałek, 16 czerwca 2014

Życie nas zawsze czymś zaskakuje

Trzynaście lat temu jak sobie teraz wspominam do najmłodszych się juz nie zaliczałam ,
a życie wymagało czasem wysiłku ponad siły.

Mąż ciężko chory(nie dożył nawet rocznicy ślubu córki) ,Mama słaba i prawie umierająca(zmarła 2 tygodnie po ślubie), Bratowa przed ciężką operacją(która się tragicznie dla niej skończyła) i w takich warunkach i sytuacji rodzinnej moja córka 13 lat temu w wieku 20 latek (jej młodziutki żonkiś prawie równy wiekiem jedynie rocznik starszy).

Nawet nie miałam siły zastanawiać się co będzie z tymi młodymi tak bardzo zakochanymi, i co ich czeka, jakie życie małżeńskie . Przecież studiowali nie zarabiali jeszcze na swoje utrzymanie, jedynie Młody miał rentę po zmarłym bardzo młodo na raka po swoim ojcu. Matka wdowa sama niewiele zarabiała...

Napiszę innym razem o nich ..Zięć za granicą w delegacji, córka sama z dwójka małych dzieci, nie jest im łatwo, dużo przeszli z choroba synka który zachorował na białaczkę, i oby juz ta choroba u niego nigdy nie powróciła.. W piątek powrócił cały i zdrowy razem ze swoja klasa z zielonej szkoły ..ech życie..Wkleję tu parę zdjęć



Zdjęcie

zdjęcie  po ślubie w Urzędzie Stanu Cywilnego  13 lat temu


ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie


budowa własnego gniazda  i mieszkają już w swoim własnym . Jeszcze nie wszystko wykończone a już planują wyjazd na zachód. Ech ci młodzi..ja nie nadążam z tym tempem..


Z ostatniej chwili..

Jesteśmy umówione na pogaduchy. Cieszę się z tego spotkania. Nieczęsto się widujemy. Córka przyjedzie po mnie w drodze powrotnej z Zabrza, bo już 85 letnią ciocię męża odwiozła do Zabrza, którą się Córka ostatnio przez kilka miesięcy opiekowała, bo remontowali mieszkanie tej cioci, która jak na swój wiek jeszcze sama mieszka, i całkiem dobrze się trzyma, pomimo wielu dolegliwości jakie ma po ciężkim wypadku, kiedy to dawno temu zawalił się most w Zabrzu na którym nieszczęśliwie się wówczas znalazła.. 


ZdjęcieZdjęcieZdjęcie

Oliwka się cieszy z przyjazdu babci  i pokój Oliwki w ulubionym różowym kolorze mojej wnusi,i róże przed wejściem do ich domu

 zdjęcia dzisiejsze z mojej komórki



10 komentarzy:

  1. dwudziestolatki to straszne dzieciaki, a tu proszę, dali radę ze wszystkim:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, podziwiać , nie jest im jednak łatwo..Buźka Córki taka bladziutka, aż mi jej zal..

      Usuń
  2. ... takie to nasze życie ... jedna "bida" to mało, przyplącze się następna ... ale człowiek to twarda istota ... lepiej czy gorzej ale radzić sobie musi ... tak jak i my teraz ... będzie ~Uleczko dobrze ... pozdrawiam ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowie wszystkich nas najważniejsze Andrzeju. Już mnie odwiozła bo za chwilę mecz,który koniecznie chcę oglądać Pozdrawiam wzajemnie-;))

      Usuń
  3. Mimo młodego wieku, świetnie poradzili sobie, są dobrym tandemem. Przeszli ciężką chorobę dziecka /pamiętam/, wybudowali dom, kochają się. Szkoda, że chcą wyjechać, ale rozumiem ich. Są pracowici i na Zachodzie będzie to procentowało. Dobrze, że macie dzisiaj pogaduchy, czas dla siebie. Pozdrawiam Uleczko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta choroba to horror był, Zięć w sierpniu wraca co mnie bardzo cieszy bo Córka tak bardzo zmizerniała. Pozdrawiam Aniu wzajemnie-;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać zgodną (i ładną:)) są parą. To najważniejsze, czy tu czy tam, bo wtedy trudności można pokonać. Dom wybudowali, ale trzeba go też utrzymać, a tak ciągle rozłączeni to okropne dla rodziny, i jeszcze te męczące i niebezpieczne podróże. Moja córka chwali sobie życie w Niemczech, nawet bardzo, szkoda tylko że mama daleko ;) Idealnie to rzadko bywa na tej naszej ziemi. Całuski Uluś- adela

    OdpowiedzUsuń
  6. Już wróciłam. Może niedługo na cały tydzień do nich pojadę jak trochę odsapnie po tej ciotce. Ale Córka sobie pobyt ciotki mojego zięcia chwaliła.Zresztą ja ja znam ,to bardzo kulturalna mila osoba. Masz rację teraz mało gdzie jest idealnie. Pozdrawiam Adela-;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę podobnie było z moją córką tylko siedemnaście lat temu. Oboje młodzi i zakochani. Ona lat dwadzieścia (w ciąży), on o rok starszy. Oboje bez pracy. Pobrali się w marcu a w sierpniu urodziła się malutka panieneczka. Jeszcze przez dwa lata byli na moim utrzymaniu. Łapali jakieś tam zatrudnienie, ale wszystko było takie chwiejne i niestabilne. Po dwóch latach los się odmienił. Oboje zdobyli stałą pracę i zaczął się czas samodzielności. Dziś moje dzieci mają stabilną sytuację finansową, piękny dom i jeszcze jedną córeczkę (różnica wieku między dziewczynkami - 14 lat). Cieszę się że im się tak fajnie ułożyło życie i że są blisko mnie. Czasami tylko jak widzę jaka ta moja córka jest zmęczona gdy wraca z pracy to mi jej strasznie żal. No cóż. Coś za coś. Czy to w Polsce czy za granicą. Alem się rozpisała........... Życzę zdrówka :). Margo.

    OdpowiedzUsuń
  8. takie wejście w dorosłe życie na hop siup, to częste u młodych, ale nie zawsze tak jak u Twojej córki czy tez u moich ma szansę przetrwania. Wszystko tez zależy czy mogą liczyć na starcie na pomoc a rodziny i własne stabilne uczucie. Życie nawet z pomocą finansowa rodziny proste nie jest. Musi młodym się chcieć z tego życia coś zrobić.Zęby zacisnąć i do przodu.Pamiętam wejście w małżeństwo mojego starszego syna. Także powodem była ciążą synowej wówczas 19 lat miała, a jej matkę jeszcze teraz widzę jaka była zmartwioną sytuacją córki. Ledwie matura, a tu ślub. W przyszłym roku mają już srebrne gody i syna po studiach a córkę na pierwszym roku studentka. My dla naszych dzieci widzimy życie usłane samymi różami a potem okazują się dopiero te kolce których różom nie brakuje przecież. Cieszę się że się odważyłaś na ten komentarz Margo. Taki to ja najbardziej tu lubię.. Uściski serdeczne-;))

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga