piątek, 14 marca 2014

ani nam się też śni odbyć okresowy post

http://www.akademiawitalnosci.pl/podrabiany-klucz-do-zdrowia-czyli-slow-kilka-o-umiarze/#more-4221


http://www.akademiawitalnosci.pl/jak-oszczedzac-na-jedzeniu-czyli-optymalizacja-eksploatacji/


(...)Rzecz w tym, że współczesny człowiek głosu Matki Natury już nie słyszy. Ten głos zostaje zagłuszony przez miliony innych rzeczy: to co mówią nam rodzice, szkoła, przyjaciele, media, reklama, lekarze, dietetycy… A oni wszyscy powtarzają tę samą mantrę: umiar, zdrowy rozsądek, wszystko jest dla ludzi itd.
 Czasy mamy tymczasem takie, że to co kiedyś jadało się od święta teraz je się na co dzień. Wielu nie grzeszących odżywczością pokarmów kiedyś nawet nie było, jeszcze nie istniały, a nawet jak były to miały inną formułę i/lub służyły w celachleczniczych (np. Cola) lub spożywanie były w ilościachsymbolicznych (np. kawa w malutkich filiżaneczkach, a nie szklankami jak teraz) albo od święta (mięso, białe pieczywo, przekąski, słodycze). Nie mówiąc o tym, że produkcja żywności odbywała się ongiś bez użycia wielu dzisiejszych chemicznych poprawiaczo-polepszaczy. Bo i prawdziwe jedzenie ich nie potrzebuje ;) Jest perfekcyjne w stanie oryginalnym.
Świat dzisiejszy jest teraz pełen (sztucznie) „smacznych” i kolorowych (też sztucznie) tak zwanych „pokus”. Kto chce niech słucha bajdurzenia o zbawiennym umiarze w ich spożywaniu. Póki jest się młodym to nie myślimy, że ziarnko do ziarnka pracujemy na naszą pozbawioną chorób starość i długowieczność (lub choroby i przedwczesne pożegnanie się z tym światem), ani nam się też śni odbyć okresowy post (po co? skoro tak dobrze się czuję i mam świetne wyniki? a poza tym kto to widział spędzić 6 tygodni na samych warzywach?? to na pewno szkodliwe! Najlepszy jest umiar, zbilansowana dieta itd.)(...)
                           **********************************************************  
Jak tam u was okres Wielkiego Postu. Bo u mnie jak dotąd bardzo kiepsko. Nie wychodzi mi to w tym roku. Ciągle mam ochotę na dobre jedzonko. Czytamy te wszystkie mądrości jak te powyżej które jako memento tu dla mnie i dla was skopiowałam,( a całość czytać można wpisując ten pierwszy od góry link do wyszukiwarki,) ale jestem pewna że nawet jak przez jakiś czas zastosujemy się do  zmian w naszych zwyczajach i przyzwyczajeniach, to i tak po bardzo niedługim czasie wrócimy do starych grzechów  żywieniowych(-; A tak bardzo chciałabym zrzucić kilka kg buuu..

http://www.nautilus.org.pl/?p=artykul&id=1270 ( to także ciekawy link na temat jedzenia)

Wklejam to jako ciekawostkę. Wielu ludzi juz w ogóle nie wie co to tak naprawdę jeść by pościć . No to Magda tłumaczy...(na pewnym forum o jedzeniu w Poście)
  1. Magda napisał(a):
    Trochę bzdur się tu wkradło nie­stety. Post w ro­zu­mieniu bi­blijnym to po­wstrzy­my­wanie się od spo­ży­wania wszel­kich po­karmów i na­pitku, a także sto­sunków mał­żeń­skich. Tak ro­zu­miany był w Starym Te­sta­mencie i taki post prak­ty­ko­wano też w Nowym Te­sta­mencie. Jezus na pu­styni nie jadał ryb. W tam­tych cza­sach ryba też nie była byle czym, a bie­dota to się nie­stety mu­siała za­do­wolić chlebem (wtedy w formie placków) i wodą albo nawet pójść spać o pu­stym żołądku. Rybę za danie po­stne Ko­ściół uznał w VIIwieku i ra­czej wy­ni­kało to ze sła­bości ludzi niźli faktu ja­koby ryba nie była zwie­rzę­ciem. Dziś to nawet nie do po­my­ślenia, żeby w Środę Po­piel­cową nie jeść wcale. A moim skromnym zda­niem za­miana scha­bo­wego na filet to akurat żadne wyrzeczenie.


26 komentarzy:

  1. ... żre mniej i delikatnie ... bo chcę i muszę ... a pamiętam jak kiedyś ciocia Ania karmiła się serwatką i takimi innymi postnymi rzeczami ... dziś trudne do wyobrażenia ... ale byli zdrowi jak fix ... zaś dzisiaj ? ... już to mówiłem, ale przypomnę ... nie chodzę tylko do pediatry (wiadomo) , do psychiatry ( na razie, oby wcale) i do ginekologa ... a tak to już wszyscy mnie mają ... dziś to i serwatka by mi szkodziła ... co to za chłop ! ... złom i tyle ... pozdrawiam ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekarzom w takim razie bezrobocie nie grozi.. Pozdrawiam Andrzeju-;))

      Usuń
  2. Niestety ,prawdziwego jedzenia już nie ma i nie będzie ,bo co to za tereny EKOLOGICZNE skoro podlewa je ten sam deszcz co te nieekologiczne ,a wiadomo że cała chemia lata w powietrzu i spada spłukiwana z deszczem a i sama opada na ziemie niesiona z wiatrem ,dlaczego np: na jednej półkuli odczuwane jest promieniowanie skoro np: elektrownia wybuchła na drugiej półkuli ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zawsze Bogusiu trafiłaś i tym razem w sedno..

      Usuń
  3. Jemy sztuczności na każdym kroku. Dookoła tyle pokus. Kiedyś pewne potrawy jadało się tylko od święta a dzisiaj są na co dzień. Młodzi wcale nie myślą o postnych potrawach i chyba nie przestrzegają postu co widać nawet na ulicach. Pozdrawiam- Livia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Post to wyrzeczenie, więc nie przestrzegam postu. Postne potrawy zawsze jem z dokładką, bo mi smakują :). Inna sprawa, że dietę MŻ wyniosłam z domu, tak jak inni wynieśli "żryj ile wlezie". Mówiąc krótko, jeśli starszemu pokoleniu nie podoba się młode, to niech się to pokolenie przyjrzy sobie.

      Usuń
    2. Nawet w Środę Popielcową i w Wielki Piątek się nie pości w wielu rodzinach. Ale w tym roku i mnie jakoś coś opornie idzie . Ale od przyszłego tygodnia muszę coś z tym zrobić, bo stracę szacunek dla samej siebie hehe. Pozdrawiam Livia późnym już wieczorkiem

      Usuń
  4. Teraz bliższa konsumpcja niż stan ducha. A w życiu konsumpcyjnym brakło miejsca na to, co najważniejsze.
    Żywność mamy taką, jaką mamy. Cudów nie będzie. Warto jednak choć trochę, na miarę możliwości weryfikować pożywienie. To przecież dla siebie robimy. Mój organizm sam się upomina, gdy za dużo zjem, gdy zjem to, co nie powinnam. Więc nie mogę nafikać, niestety. Pozdrawiam Uluś :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guru od jedzenia czasem przypominają mi fanatyków religijnych.Każą wyrzucić cukier bo taki szkodliwy. a przecież cukrowało pokolenie naszych Babć i Mamy nasze cukrowały, a na zdrowie nie narzekały. Ale zgadzam się co do nadmiaru słodyczy już od najmłodszych lat . Łasuchowanie należy do dziennej konsumpcji. U nas pamiętam w domu rodzinnym słodycze zastępowały po obiedzie owoce w syropie(niech się wszystkie inne słodycze chowają). Pozdrawiam Aniu -;))

      Usuń
  5. Cynia chyba dziś lewą nogą wstałaś, hehe. Rozumiem że komentarz jest dla Livii Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. ludzie żyją znacznie dłużej i jakość ich życia jest inna. Mój syn ma szefa, rocznik 1937, człowiek jest sprawny fizycznie i intelektualnie i zapowiedział, że nie zamierza odchodzić na emeryturę. Żyją moi rodzice i rodzice mojego męża (wszyscy roczniki przedwojenne) i mają się całkiem nieźle, oprócz mojego taty, który od roku ciężko choruje. Masz całkowitą rację z tym żywieniem - jedliśmy mało, chudo, owoce tylko w sezonie, zimą jabłka, orzechy) słodycze od wielkiego święta. Jestem zwolenniczką zdrowego jedzenia ale nie fanatyczką, syn wyniósł z domu nawyki - nie smaruje pieczywa, nie słodzi kawy i herbaty, nie pali papierosów i nie pije wódki. Synowa ma rękę do przetworów. Gubią nas ciasta, ale w poście nie piekę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wprawdzie na szczęście nic już nie muszę, ale podobnie do szefa Twojego syna jestem tak samo sprawna i ten sam rocznik Klarko. Ale w młodości (dopiero po 45 roku) było skromniuteńko z tym jedzeniem. Nawet ciasta i ciasteczka pieczono jedynie od święta. Słodyczy wcale nie kupowałam ,nawet jak juz zupełnie przyzwoite pieniądze zarabiałam także nie. Ale jabłka to jadłam w sezonie na okrągło bo mieliśmy nasze drzewa owocowe w ogrodzie, Teraz czasem mam ochotę na coś słodkiego ale nie codziennie. Okresy mam takie, a ciasta piec nawet nie mam dla kogo,jak mam na nie ochotę to mam blisko prywatną cukiernię z pysznymi ciastami i tortami..

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja pamiętam, Uleczko, że na każdą niedzielę mama piekła ciasto, przeważnie drożdżowe, nie kupowało się ciastek gotowych..w domu było skromnie, za to śledż był zawsze, był tani i ryba też, nie to co dzisiaj - droższy od mięsa. Mama moja umiała robić śledzia solonego /wymoczonego/ na tysiąc sposobów, do kanapek i jako danie do obiadu piątkowego z duszonymi ziemniakami /pokrojone w kostkę, z przyprawami, na spodzie trochę oleju, przykryte i do piekarnika / pychota...teraz kilo zielonego śledzia to 15 zł. Jadło się dużo kapusty na różne sposoby i dużo ziemniaków, przetwory własne. Rodzice dożyli 80 lat..., a stopiona słoninka zawsze w garnuszku była...i cholesterolu nie mieli. Co do owoców to przeważnie królowały jabłka, pomarańcze i cytryny bywały tylko na święta. Podsumowując jadło się tylko to co wyrosło w naszym klimacie.....pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko o czym piszesz się zgadza.A piszą że powinno się jeść to co w obrębie do 500 kilometrów rośnie. A Hiszpania trochę jednak dalej no nie?Chyba nasz organizm juz się przecież do tych chemii przyzwyczaił bo inaczej wszyscy padlibyśmy jak muchy Aga.W mojej kuchni są ulepszacze jedzenia bo to co się kupuje żadnego smaku już nie ma . Mięso własnego chowu zupełnie inaczej smakuje i nawet kostki rosołowej nie trzeba. Ale nie to mięso ze sklepu.Nie każde, ale w większości niestety. Dziękuję za komentarz Agusiu i pozdrawiam Cię również bardzo cieplutko-;)).

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdzieś wcięło mój komentarz pod poprzednim postem, gzie Ci dziękuję za link o chorobach serca u kobiet. Może łaskawie zlecą mi EKG, bo ze wszystkimi badaniami mają problem :-(
    Próbuję pościć ze słodyczami, staramy się nie kupować, ale smaczysko mam okropne hehe Pozdróweczki wieczorne Uleczko- adela

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się że Cię zainteresowałam . Miałam taki nietypowe objawy,które potem okazały się skrzepem na głównej aorcie. Mam teraz stent i w ostatniej chwili mnie uratowano.
    Najlepiej nie kupować słodycze w poście Adela. Miłego wzajemnie-;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, Uleczko.
    U Ciebie o jedzeniu, poście, a u mnie o oszukiwanym węglu, haa..haa
    Postu nie przestrzegam, ale też się nie objadam bez miary. Jakoś od pewnego czasu nie mam pociągu do wędlin, do mięs, chociaż bywało, że sobie pozwalałam. Może to dlatego, że nie ma teraz prawdziwych wędlin, z mięsem też bywa różnie, to już nie te smaki co dawniej. Wolę białe sery, czasem zółte, jajka, a najchęniej to ryby i wszelakiej maści warzywa. Ciat nie piekę, nie kupuję, jak jestem u brata to sobie pozwalam, bo bratowa ma ciasta na co dzień. Ja jestem za leniwa, zeby piec.
    Owoce zajadam chętnie - najczęściej banany, jabłka i gruszki. Cukru nie kupuję, i
    nawet córka przestała słodzić napoje. W sumie, to chyba nie jest u mnie źle z
    odżywianiem. To co jem jest prawie postne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam u Ciebie o tym oszustwie i kamieniach w węglu. To powinno być karane, i koniecznie trzeba to zgłosić. To bezczelność.A co do potraw postnych i postu to u mnie od poniedziałku się do tego ostro zabieram. Muszę tylko sobie przypomnieć moje dawne posty. Wiem że potrafię hehe. Pozdrawiam niedzielnie(w niedzielę żaden post nie obowiązuje,a jest wręcz zakazany)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uleczko, a jak się te Twoje nietypowe objawy sercowe przejawiały, czy to był ból, czy jakieś mrowienie? Ciekawska adela ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprzątałam dom i myślałam że boli mnie pod pachą lewej ręki od tego. Gdyby córka mnie nie zawiozła do Zabrza juz bym nie żyła Adela, bo nawet tam nie chcieli uwierzyć że to serce. ale zrobili badanie krwi i wyszło że to sprawa alarmowa....

      Usuń
  15. A mnie jest bardzo żal tych czasów, gdy naprawdę się pościło - nie dogadzało się swojemu podniebieniu i znacznie przykrócało wszelkie rozrywki, jeżeli chodzi o okresy postów; żal mi też takich typowo niedzielnych wypieków, obiadów i wspólnych obiadów. Przynajmniej był czas na zastanawianie się nad sprawami duchowymi, przekazami wiary itp. - bo tak to już jest ze wszystkim, że aby móc w pełni docenić pewne wartości, musimy zaznać ich braku, odczuć to w sposób przykry. Wszystko, choćby i to najNaj... się znudzi. A tak z drugiej strony - głodówki czy tzw. programy odtruwające, służą zdrowiu, przywracają stan pierwotnej równowagi organizmowi.
    Niestety miewam tylko porywy, by choć w części wprowadzać to, co powyżej, ale to się nie udaje, bo reszta domowej sfory odbiera to jako moje wydziwianie lub zbyt krótko mi w tym towarzyszy i jest, jak jest. Jeżeli dodać do tego fakt, że to ja dyżurna kucharka, zanim nagotuję wg "zamówienia", to dla mnie osobno już nie będę. Jeżeli sama nie upiekę, to i tak kupią jakiegoś gniota o silnym smaku i zapachu proszku do pieczenia...
    - Pozdrawiam serdecznie. Nina

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak, to rzeczywiście nie jest Ci łatwo, skoro masz rodzinę która Cię w tym miejscu nie podpiera . W mojej sytuacji mam ten komfort że sama jestem. Ale też mi to ostatnio nie bardzo wychodzi. Zobaczę od poniedziałku. Mam jak najlepsze zamiary hehe. Pozdrawiam Nina niedzielnie w mojej samotni-;))

    OdpowiedzUsuń
  17. Mąż ma problemy z cholesterolem więc gotuję raczej lekko. A post - jeżeli ktoś sam nie czuje potrzeby przemyśleń i wstrzemiężliwości w tym czasie, to nikt go nie przekona, bo po co.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mało wiedzy na temat postu powoduje że jest źle zrozumiany. Mnie taka wiedza wiele daje i dlatego także dla mnie wklejam tu na blogu jak coś ciekawego w necie na temat znajduję....

    OdpowiedzUsuń
  19. Też mnie bolało, rozlane powyżej serca i promieniowało pod pachę, ale wydaje mi się, że to były węzły chłonne z przeziębienia, ale kto wie co naprawdę. Uleczko, a bierzesz teraz jakieś tabletki przeciwzakrzepowe? adela

    OdpowiedzUsuń
  20. Adela kochanie zamiast bawić się w zgaduj zgadula idź do lekarza, bo jak czytałaś to nie żarty. U nas ostatnio kobieta po czterdziestce w pracy dostała wylew.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga