środa, 12 lutego 2014

Nasza codzienna,,gościnność

GOŚCINNOŚĆ

,, Czym chata bogata ,, - tym gości każdego,
gospodarz swoje ręce wyciąga przez próg.
Szybko poczęstunek sporządzi ,, z niczego ,, ,
chętnie wszystkich przyjmie, może przyjść sam Bóg.

Sercem się otworzy usiądzie przy stole,
czas szybko upływa, miła jest gościna.
Serdecznie, z uśmiechem w przyjacielskim kole,
można porozmawiać oraz powspominać.

O czasach minionych rozmowy się toczą,
wiele opowieści ciekawych tu mają.
Rozstanie przychodzi często późną nocą,
tutaj się przed nikim drzwi nie zamykają.

Spotkanie radością zawsze pozostaje,
gdy sercem się wita gości z serdecznością,
Nieważne czy pijesz, czy zdążysz się najeść,
kiedy cię przyjmują szczerze i z miłością.

Jan Siuda




Znowu tu idzie



Obrazek z sieci



Na jednym z forów pojawił się temat „Jak grzecznie wyprosić kogoś z domu?”. „Mam taki problem, ponieważ przychodzi do mnie znajoma, która myśli, że ja dalej ją lubię. jak grzecznie wyprosić . Bardzo proszę o odpowiedź”.

Jedni jej radzą, „Ja bym po prostu drzwi nie otworzyła. Od tego jest tak zwany ‚Judasz’, przez który sprawdza się, kto jest za drzwiami. Jak bym ją zauważyła, podesłała bym  kogoś z domowników mają powiedzieć, że mnie nie ma i tak  aż zmądrzeje i się domyśli o co chodzi”.


Jeszcze ktoś sugeruje: „Ach, nie wpuszczaj do domu,, a potem pokaż się w oknie, niby przypadkowo, udawaj że nie masz stale czasu, jednocześnie dając  sygnały (niby nieświadome), że czas masz, ale dla innych, itp. itd., w końcu odpuści i znajdzie sobie kogoś nowego do narzucania. . Ma to wyglądać jakbyś Ty się przed nią usprawiedliwiała i chciała się spotykać, a ona się w końcu ‚kapnie’, że ją oszukujesz…”.

Temat wcale nie jest błahy. Ludzie  często szukają pretekstów i używają rozmaitych forteli, aby się pozbyć nieproszonego gościa albo zerwać jakąś niepożądaną znajomość znamy to przecież wszyscy.



Pies drapał kiedy to nie dotyczy nas osobiście. Wtedy to już wygląda trochę inaczej.
 Bo od kiedy zostałam wdową , ja  osobiście  wręcz bardzo boję się takich sytuacji.
Ludzie zapraszają mnie, dziwią się z moich ciągłych wykrętów,a ja ciągle myślę  tak sobie ,że to tylko tak z grzeczności mnie zapraszają, a tak naprawdę im to zwisa czy przyjdę albo i nie.



 I boję się usłyszeć tak jak to usłyszała jedna moja znajoma kiedy szła pod ich oknem do przyjaciół .”Znowu tu idzie”
Czy to już jest fobia?

                               ********************

Patrzcie kochani, tyle lat minęło i nic a nic się tu u mnie nie zmieniło. Tylko skopiować i wkleić hehe.


 Na dworze jedynie wczoraj jeszcze wiosna a dziś pejzaż zimowy. 

Ale to przecież luty, więc widok śniegu to chyba normalne czemu mnie to jednak dziś zdziwiło ?? 



Pasują mi tu dziś te kocie ślady na śniegu. Koty dziś wpuściłam do domu, bo pewnie jedynie one dziś tu jak zwykle do mnie zaglądają, bo wszyscy inni jak zawsze czasu dla mnie nie mają, ale do tego to się już powoli przyzwyczajam i nie płaczę tu wam na blog ,żeby i to sobie tu wyjaśnić ,tylko niestety pokazuję taką czasem trudną rzeczywistość i pewnie to nie tylko ja tak mam.


                              ****************

10 komentarzy:

  1. Każdy z nas ma takich swoich niechcianych. Każdy walczy na swój sposób. Jedyna rada to być wytrwałym, biernym. Kiedyś zrozumie. Mam takich co mi ślinka leci ... a Oni mnie olewają. Widzisz jak to dobrze niedobrym być ? W rewanżu smutek. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od kiedy córka mieszka na wsi drzwi do jej domu jej się nie zamykają od chętnych do pogaduszek. Ale tam jeszcze inny świat i internet nie każdy opanował. Córka z internetem ma teraz z nimi niezły problem , bo aż do takich kontaktów nie za bardzo jej pilno.. Pozdrawiam wzajemnie Andrzeju-;)

      Usuń
  2. Są rzeczywiście ludzie, z którymi jest nam nie po drodze. Ale w paranoję nie należy wpadać, bo samotna osoba też przecież bywa serdecznym człowiekiem, mile widzianym. A z wiekiem potrzebujemy mniej kontaktów towarzyskich, za to cennych.
    Pozdrawiam Uleczko :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może raczej chodzi o to, że osoby samotne wyceniają czas innych wg swego czasu? Łatwo jest wyciągnąć wniosek, że jeśli ja nie mam nic do roboty to inny też nie ma a to najprostsza droga do stania się nieproszonym gościem:)

      Usuń
    2. Teraz chyba jest juz odwrotnie. Ludzie juz rozumieją brak czasu u innych czasem nawet za dobrze(-;

      Usuń
    3. Dobrze że jeszcze jestem na chodzie to i sama na zakupy sobie wychodzę i po drodze czasem z kimś znajomym pogadam, ale jak do siebie do domu zapraszam to się podobnie do mnie wymigują. Czyli podobnie do mnie uważają że ja nie serdecznie tylko tak per forma zapraszam(-; Błędne koło Aniu. Pozdrawiam serdecznie-;)
      An- ula!!!
      Aniu wybacz ale nie wiem o co chodzi że nie udaje mi się kilkakrotne komentowanie pod Twoim komentarzem choć ciągle próbuję. Jak mi się uda to wkleję natychmiast!!!

      Usuń
  3. Znam sprawę z obu końców, że tak powiem. Bywałam namolną sąsiadką, a i do mnie pukała swego czasu często pijana pani z naprzeciwka. Na szczęście od paru lat jej nie mam! Walczyło we mnie dobre wychowanie, szacunek dla starszych z ogromną niechęcią do wysłuchiwania pijackiego bełkotu... Oj, było-minęło! Dziś czasem mi żal, że rzadko ktoś dzwoni do drzwi, choć generalnie nie narzekam na brak kontaktów z ludźmi. Mam dużo przyjaciół telefonicznych...

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja nieżyjąca już od kilku lat przyjaciółka była u siebie darmową kawiarnią . Ciągle u niej przesiadywali goście. Podziwiałam ją. Miała błysk w domu i zawsze promiennie witała kolejnych gości całe niemal do południe. Sama nigdzie nie chodziła a mąż robił jej zakupy. Sama zresztą przez jakiś czas sama do niej zaglądałam. A u mnie jak kto dzwoni to niemal pewna jestem że to listonosz hehe. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. jak się kogoś lubi i jest się lubianym to się choć chwilkę znajdzie żeby wpaść i te dobre relacje się czuje, mam kilka takich osób ale mam też takie, które mnie męczyły i wiedziałam, że one męczą się ze mną, aż pierwsza postanowiłam nie odwiedzać i nie zapraszać, wcale tego nie żałuję

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, widzisz Klarko widocznie mnie nie lubią. Jedynie listonosz z miesięczną rentą po moim mężu.( Moją emeryturę oddałam bo w rencie miałam stówę więcej)dziś juz był,bo dobry napiwek zawsze dostaje, hehe..

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga