wtorek, 3 grudnia 2013

Temat poważny, hehe bo o naszych włosach na naszych głowach

Znalazłam to w sieci
print
Posiadaczką najdłuższych włosów w Polsce była Wioletta Graboś-PawełczykWarszawy (rocznik 1970). Z włosami o długości 243 cm znalazła się na okładce wydania naszej Księgi na rok 2003.
                               ***********************************


Może już zauważyliście że ja mam zwyczaj pisania tak długich komentarzy że nadawają się na posty. To już tu drugi taki post po wczorajszym,który zaczęłam pisać u naszej blogowej Zgagi by w końcu go wpisać tu u mnie jako post. Podobnie robię to dziś. Jest jednak mała różnica. Mam w moich linkach koleżankę blogową o,, nicku" Pogoda. Poczytajcie u niej post na którym u niej jest ten oto temat o włosach i mój komentarz a to dopiero będzie całość tego tu dzisiejszego posta.

A oto ten mój komentarz

Siostra cioteczna mojego śp. męża jest od młodych lat siwa jak gołąbek i kiedyś dawno ją taką widziałam, (może także miała wielką ochotę na naturalność) i przyznam,że jej w pierwszej chwili nie poznałam. 
Okropnie jej było w tej siwiźnie. Miała wówczas może 40 lat ,a może nawet i mniej. Potem jak pamiętam, już zawsze farbowała włosy na ciemne, i przyznam że wyglądała w nich nadzwyczaj korzystnie i młodziej. Teraz 11 grudnia kończy już swoje 85 lat. A dalej farbuje. Nikt zresztą by jej nie dawał taki wiek.A za to moja teściowa,wyglądała w bielutkich prześlicznych jedwabistych lekko kręconych włosach prześlicznie w starszym wieku, o wiele ładniej ,niż kiedy była jeszcze naturalną i o wiele młodszą  ciemną szatynką kiedyśmy się poznały.

                         ************** 
A co na mojej głowie,he he? Włosy oczywiście, i to (albo raczej już nie) niefarbowane naturalne, z nitkami tu i ówdzie już połyskujące srebrem. Kolory, jakie tylko chcecie,były  za czasów moich durnych i młodych na mojej głowie. Podobno byłam już  ruda( i bardzo brzydka ale ojcu się podobałam i zawsze byłam cała Taty) kiedy światło życia zobaczyłam w dniu moich narodzin i ku przerażeniu mojej mamy, hehe.A pierwsze dziecko to chciała pewnie by to był chłopiec, a tu, masz ci los, dziołcha. Potem, jako niemowlę byłam łysa,

print

                                                        *************************************************************
 by po jakimś czasie, zrobić konkurencję fiołkowo- okim dzieciom o srebrnych kręconych kędziorkach. Na zdjęciu pokażę, bo akurat takie mam tu w albumie. I jeszcze mam w albumie z tą łysinką jako 3 miesięczne niemowlę, takie  z czasów dawno, dawno temu. Ale to już innym razem.Koniec  tych wspomnień. Późno się zrobiło, idę spać.

12 komentarzy:

  1. A ja byłam łysa do 14 miesiąca życia. Mama drżała podobno. A potem wyrosły mi blond loczki, jasne włosy mam całe życie, /przez ostatnie 45 lat rozjaśniane, hehe/. Teraz już ciemne z pasemkami siwych, więc je zasłaniam Wellatonem ! Buziaki Uluś, kładź się wcześniej spać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz juz małym dziewczynkom niektórzy włosy farbują. Potem widać starsze kobiety u fryzjera z prześwitującą już na głowie łysinką. Pewnie też bym już tak miała gdybym dalej tak często jak kiedyś męczyła moje włosy. Są mocne włosy (moja bratowa takie miała) to można sobie na różne fanaberie pozwolić. Ale nie jak sie ma taki delikatny włos jak ja. Na zdjęciach widać że jesteś bardzo ładną blondynka Aniu. Pozdrawiam przy późnej dziś kawie. Ps. To przez ten faz tak spać nie umiem. Ale to Ci napiszę mailem

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja byłam łysa do roku. Mam do czapki przypinała mi kokardki, bo chciała mieć dziewczynkę nie łysolka. Potem włos mi się sypnął aż za bardzo. Jak byłam panienką to do upięcia koka musiałam użyć tuzin spinek, żeby się od ciężkości włosów kok nie rozleciał. Wtedy były modne koki. Na studiach miałam pseudo Willaska, bo raz, ze jasna blondyna, dwa, że długie włosy i gęste, a trzy kręcone. Teraz mam jeszcze sporo włosia, nosze długie, ale skronie i grzywka już są w srebra. Nie farbuję, czasem lekko rozjaśniam, ale bardzo rzadko. Jadę w połowie grudnia na wesele, to pewnie się deczko podrasuję. Pozdrawiam, Uleczko

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko pozazdrościć taką czuprynę Azalia. Podobno moja prababka Flora od strony Mamy takie gęste blond włosy miała ,że sobie cześć włosów wycinała, bo warkocz był ciężki, i od niego jej często głowa bolała. Nikt z potomków nie odziedziczył takich włosów. Dobrze Ci zrobi taki wypad na wesele. Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja osiwiałam po 30 ,a wcześniej robiłam sobie takie wtedy modne pasemka siwe na kruczo czarnych włosach ,cała rodzina mi przygadywała że staro wyglądam ,zawsze mi się podobały siwe włosy nigdy mi nie przyszło do głowy się ufarbować

    OdpowiedzUsuń
  6. Skoro się w takich włosach dobrze czujesz to przecież Twój wybór Bogusiu. Moja starsza synowa także tak wcześnie zaczęła siwieć i do tego jeszcze miała wielkie kłopoty z zębami. Widocznie takie geny i w rodzinie tak się potem dziedziczy takie mankamenty. Mój pradziadek ze strony mamy podobno jeszcze w wieku 80 lat był kruczoczarny. Po nim moja babcia to miała tylko jakieś cieniutkie włosy miała i ten warkoczyk cieniusieńki na ten swój koczek zaplatała. Pozdrawiam serdecznie-;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja urodziłam się z czarnymi włosami, jak nie polskie, ale cygańskie czy latynoskie dziecko. Do roku włosy mi zjaśniały do jasnego blond. W wieku nastu miałam czuprynę w kolorze koniaku (jak określił wtedy fryzjer), potem ściemniały do brązu. Kiedy zobaczyłam srebrne niteczki (już koło 50-tki) powróciłam poprzez kasztan (krótko) do jasnego blond (właściwie popielaty blond). Ciekawe, czy umrę jako brunetka? Wtedy kółko by się zamknęło .Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie także już srebrne niteczki ale choć mnie kusi, boję się że znów będę miała potem piórka zamiast czupryny. Pozdrawiam Luana-;))

      Usuń
  8. Mam takie zdjęcie z wieku lat mniej więcej dwóch. Na fotce moja daleka kuzynka Gabrysia i ja. Rówieśniczki. U mnie na głowie dość bujnie, część blond włosów zwinięta w taki starodawny rolmops na środku głowy. Gabrysia łysa jak Kojak! Po kilkudziesięciu latach sytuacja nieco odwrotna. Gabrysia - szatynka z obfitością loków, a u mnie trzy piórka na krzyż...

    OdpowiedzUsuń
  9. Rolmopsa jak piszesz to także miałam. Widocznie to taka moda była, i kokarda na tym rolmopsie. hehe. Miałam i ja piórka i byłabym juz pewnie łysa ale przyjaciółka z zachodu w paczce od rodziny dostała perukę. Ja z nią do fryzjera bo mi ja podarowała, i z śliczną fryzurką przez jeden rok w niej paradowałam i dzięki temu moje włosy odpoczęły i się zregenerowały po tych trwałych ondulacjach z agresywnym wówczas straszliwie płynem, i tym farbowaniom włosów co chwileczkę na inny kolor. Dlatego teraz bardzo uważam i szanuje to moje owłosienie na głowie.
    Zgaga na pociechę żartobliwie, to u baranów największy porost włosów hehe...

    OdpowiedzUsuń
  10. ... bez szans jestem ... przerzedniały ... szpakowate ... a były czarne ... trochę ciemnego wąsa i brwi pozostało ... mój fryzjer Rafał tnie maszynką z nadstawką 13 mm ... mówili, że szpaki biorą ... nieprawda ... klapa i już ... pozdrawiam ... :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedyś Andrzeju to był temat i zmartwienie wyłącznie kobiet. Ale sie czasy zmieniły i panowie także juz po farby sięgają. Pozdrawiam wzajemnie-;)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga