Znalazłam to przed chwilką w sieci. Pasuje mi do mojego dzisiejszego nastroju po przeczytaniu postu u (Anabell http://cobytujeszcze.blogspot.com/)i postu u Klarki(http://klarkamrozek.blogspot.com/)
Obrazek z sieci
Coraz mniej ich
coraz mniej ich w moim krajobrazie życia
tych moich równolatków
przepływają rzeką niezapomnienia
w kilkuosobowych łódkach
na drugą stronę gdzie linia brzegu
dla mnie niewidoczna
bez słów mam wyrzuty sumienia
nie znalazłam czasu nie zdążyłam
na przedostatnie spotkanie z błahego powodu
(teraz widzę że taki był)
pozostały w notesie numery milczących telefonów
wspólne fotografie w albumie z datą tak odległą
teraz muszę pomyśleć to już czas
by kupić o kilka listopadowych zniczy więcej
http://www.modnaseniorka.pl/artykul/boguslawa-matusiak/
Taaa, przybyły nowe znicze do zapalenia dla tych co odeszli: Petronela, trocki, Maria Dora, Anafiga, Gospo. Wiesz, normalne gdy znikają z naszego życia ludzie od nas starsi, ale zawsze gdy znikają równolatki lub młodsi - budzi to nasz protest. A Gospo miał raptem 42 lata. Jestem wstrząśnięta.
OdpowiedzUsuńO Anafidze teraz dopiero tu od Ciebie się dowiaduję. Czytałam często jej komentarze choć na jej blogu nie byłam. Tak Anabell, znałam ich tylko wirtualnie ,ale bardzo mi żal że ich już nie ma między żywymi(-;
OdpowiedzUsuńWitaj Uleczko
OdpowiedzUsuńWielu już nie ma tu na blogu i w realu. Takie losy ludzkie.
Pozdrawiam
Tak Bożenko . Teraz właśnie jest czas zadumy nad losem ludzkim. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTaaak, moja mama już niemal nie spotyka nikogo, gdy wychodzi na spacerek lub po zakupy...
OdpowiedzUsuńNiestety, tak to już jest . Jedni wyjeżdżają z kraju, a inni na cmentarz. Podobnie tak jest i w mojej dzielnicy w której od zawsze mieszkam.Coraz mniej znajomych twarzy..
UsuńUleczko! mój młody zaledwie 34-letni syn też opiścił nas na zawsze.Wczoraj był 4-ty miesiąc, ,kiedy to nasze dziecko opuściło nas na zawsze,pozostawiając straszną pustkę, w sercu , i nigdy ,przenigdy nie pogodzę się z taką kolejnością odejścia....Jestem
OdpowiedzUsuńwierzącą osobą i tylko wiara podtrzymuje mnie przy życiu,bo ,choć niejednokrotnie prosiłam Boga,aby już mnie zabrał do siebie,bym mogła poczuć jego serdeczny buziak przed pójściem do pracy.Tak bardzo mi brakuje tego buziaka i słów które zawsze ja mówiłam przed jego pójściem do pracy" Idż z Bogiem synu",a On zawsze odpowiadał "Nie bój Mamuśka złego diabli nie biorą,wrócę" Zaledwie kilkanaście kroków miał do domu wracając z pracy.Zastanawiam się czasami kogo bardziej nasz Bóg chciał ukarać....-:))Wybacz Uleczko,ale łzy zalewają mi okulary i klawiaturę.Wiem mówią.,że "czas goi rany",a ja mówię,że nie goi,ale zabliżnia.Pozdrawiam serdecznie .
Wiem,że każda z nas przeżywa i oplakuje swoich najbliższych ,tylko dlaczego swoje dziecko?
-alutka-
Alutko wierzę Ci że bardzo cierpisz i nic i nikt tego nie zmieni, chyba jedynie czas ,który podobno leczy nasze rany. Za krótko to wszystko i takie straszne.Ale te 34 lat nikt Ci nie zabierze i syn Twój zawsze będzie żył w Twoim sercu. Przytulam Cię bardzo serdecznie
UsuńZycie zawsze konczy sie smiercia...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Tak Judtko, śmierć zapisana w nasz życiorys, i nie tak ważne jest jak długo żyjemy (choć przecież każdy z nas chce jak najdłużej) a jak żyjemy. Serdeczności wzajemne
OdpowiedzUsuń