U nas nie ma zwyczaju spędu rodzinnego na święta, to tez takiego zachodu z powodu tak dokładnych
porządków sobie zaoszczędzamy, bo nawet widziałam że nową pościel dla gości ludzie kupują.
Od zawsze i u nas także większa krzątanina i porządkowanie(zawieszanie świeżych firan) ale wszystko jakoś tak bez większych problemów .
Z tego też powodu nie ma tak wielkiego rodzaju potraw, które trzeba szykować jak się uzbiera duża liczba rodziny i gości.
Gości się przyjmowało u nas dopiero w drugi dzień świąt, i to tylko w godzinach popołudniowych na tz. swaczynę czyli podwieczorek bo tak dawniej u nas ten podwieczorek nazywano ., a czasem goście zostali i na kolację.
Za to kładło się większą uwagę na te duchowe przygotowania do tych wyjątkowych świąt.
Zimowo w moim ogrodzie. A ja na to patrzę tak sobie tu teraz na to wszystko z okna. Ale sterydy robią już swoje. Jestem pełna już optymizmu-;))
A zaczynało się to od uczestnictwa w porannych roratach (u nas już przed godziną 6 rano.)
W tym roku nie chodzę bom chora, ale uważam to za piękną tradycję.Choć nie chce się wstawać to jednak potem tak pięknie jak śnieg skrzypi mi pod nogami , coś pięknego.
Nie jestem przeciwna targowiskom przedświątecznym i zakupami prezentów to także należy do nastroju i atmosfery świątecznej.
Wszystko przecież da się powiązać w jakąś nowoczesną całość jak tylko nie damy się tak doszczętnie zwariować .
Nie należy dać się zwariować, ale sa tacy co narobią się a potem narzekają. I po co? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTa komercja zabija w ludziach to co dla ducha ważne. Napełnianie brzucha i prezenty pod choinką to ma być wszystko? Paranoja jakaś.Pozdrawiam wzajemnie Majka Ps Nie mogę się do ciebie dostać do twoich wpisów od kilku już dni(-;
OdpowiedzUsuńUleczko, trafnie to napisałaś- wszystko można sensownie połączyć, nie można tylko dać się zwariować i po prostu nie przesadzać.
OdpowiedzUsuńPiękny twój zimowy ogród :-)
Super, że sterydy już działają. Mój szwagier niewiele przybrał na wadze, ja w ogóle nie zauważyłam, tak że nie martw się tym- uściski- Adela
Zdjęcia z ogrodu zeszłoroczne, bo przecież chora jestem i nie wychodzę. Ale już jest lepiej po tych sterydach i nawet dziś wnuki córki musiałam mieć u siebie przez kilka godzin bo je nie miała z kim zostawić (jak bieda to do żyda)Uściski serdeczne
UsuńOj Uleczko u nas dużo więcej śniegu prawie zaspy. Bardzo ciężko jeżdzi się autem a wypadków od groma. Sklepy pełne ludzi i gdzie tu kryzys:) No chyba, że ludzie powariowali i na kredyt robią bo znam i takich. U mnie będzie smutno. Córka moją hen daleko w Australii, sama tam Polka w obcym środowisku.Opłatek już dostała, wysłałam i prezent też:) Nie wariuję tez na święta bo i oko dalej mnie boli ale już mniej. Maść jednak działa. Pozdrawiam- axis
OdpowiedzUsuńKochana Axis wierzę ci że smutno ci będzie. Ale wiesz ja tu mam swoich i chyba także w święta raczej sama będę bo wprawdzie syn mnie zaprasza jak co roku ale oni potem telewizor włączają a to już nie ta atmosfera to wolę iść do siebie. A zdjęcia z ogrodu zeszłoroczne, choć śniegu raczej niewiele więcej. Zdrowia dla oka życzę bo to paskudztwo straszliwe. Uściski serdeczne-;))
UsuńUleczko szykuj więcej jedzenia ja jade na swięta do Polski:) Wpadne po drodze do Ciebie :)) Nie znasz dnia ani godziny:))no chyba, ze mnie zasypie po drodze:) Kormoran
OdpowiedzUsuńTylko jedź ostrożnie. Zięć także będzie wracał na święta do swojej rodziny. Jego dzieci a moje wnuki już bardzo za nim tęsknią. Szczególnie jego 4 letnia Oliwia. Pozdrawiam cię bardzo serdecznie-;))
UsuńA u nas bardzo długo bywały spędy rodzinne - Wigilia koniecznie u teściów i bywało, że przed Pasterką dochodzili jeszcze inni pociotkowie, bardzo liczni, by razem pójść na Pasterkę. Były specjalne punkty wieczoru, wspominki, dzieciarnia z prezentami z pod choinki i oczywiście kolędy, czasem konkurs dla dzieci - śpiewanie kolędy samodzielnie... było super! Ale do Wigilii wszyscy się dokładali - sprzątaniem też. Nie musiało być bardzo bogato, ale z tradycją co do potraw. Pierwszy dzień świąt był spędzany u tych drugich teściów, a już w drugi dzień powtórnie u rodziców męża na tzw. wieczór kolęd... śpiewaliśmy włączając nasze dzieci, by znały i kolędy, i tradycje, a przy tym podjadaliśmy ciasto, kawka, jakiś likier - każdy coś od siebie przyniósł.
OdpowiedzUsuńW miarę czasu, gdy dzieci podrosły, a nasi seniorzy stawali się coraz starsi, umawialiśmy się, które z nas - dzieci spędzi Wigilię z rodzicami, a reszta pozostawała w swoich domach i zapraszała do siebie tych drugich rodziców, a nasze dzieci miały zadanie opiekować się dziadkami, pomagać itp. Teraz, gdy nasza dzieciarnia zaczęła sama się obżeniać, spędzamy święta każdy u siebie, bo to teraz młodzi do nas przychodzą. I koło się zatoczyło. Czasami jeszcze skrzykniemy się, my - dawne dzieciaki, by urządzić u kogoś znów wieczór kolęd, przy okazji pochwalić się swoimi wnukami... Ale każdy dojedzie na te 3-4 godzinki i wraca na swoje pielesze. - Nina
Kiedyś rodziny były bardzo liczne, bo np. teść miał jeszcze siedmioro rodzeństwa, a teściowa sześcioro i to byli ci najbliższi przecież, ze wspólnego gniazda - i teraz policz razy dwa, bo małżeństwa, do tego ich dzieci... wyjdzie sporo, ale to bliscy. Raz w roku przy wspólnym stole, ale w razie bidy to nie do Żyda, a do rodziny, bo więzi się utrzymują. A dziś, gdy ktoś ma trójkę dzieci, to wielu twierdzi,że to rodzina wielodzietna - pomijam tu już kwestie ekonomiczne i decyzje w/s prokreacji. Kiedyś były żelazne zasady względem świąt - wódeczność nie wchodziła w rachubę. Do niedawna jeszcze robiliśmy takie spotkania letnie na powitanie wakacji - gdzieś na łonie przyrody, różne zawody - najlepsze były mecze młodzi kontra starzy, albo "Taniec z gwiazdami"... było wesoło.
UsuńTeraz jak się chodzi na pasterkę to już wchodząc do kościoła czuje się woń ,a nie jest to woń kadzidła Nina.A to z tym porzekadłem odniosłam do mojej córki która sobie przypomniała matkę jak nie miała teraz gdzie dzieci pozostawić i nawet po odbiór z dużą czekoladą przyszła. Po ich wyprowadzce między nami była okropna sytuacja. A wnuki tylko z płaczem odemnie odchodziły. Chciały zostać na noc u babci. Widzisz. Rodziny są różne nie wszystkich można tak w kupie trzymać. To już teraz coraz rzadsze takie wielkie spotkania rodzinne. Pozdrawiam przy porannej kawie
UsuńJeden raz byłam na takiej wspólnej wigilii jak córka była pierwszy rok po ślubie i wigilia była u nich bo mieszkała w domu teściowej na wsi. Wydawało mi się że to wesele a nie Bożę Narodzenie. Wódka i sprośne (jak to u wypitych)piosenki wymieszane na zmianę z kolędami. Chyba trzeba się od małego w tym znaleźć . Zięć się jednak tam najlepiej czuje i córka zawsze z nim tam w ich rodzinie teraz święta spędza. Moim wnukom też się podoba bo tam dużo młodych i dzieci. Zawsze jest ich ponad 30 osób. No i wszyscy potem idą na pasterkę . Ja już od kilku lat uczestniczę w pasterce transmitowanej z Rzymu. Nie zawsze dotrwam do końca. Niestety wiek już swoje się domaga, a do łóżka potem jest o jeden krok. Pozdrawiam Nina wieczorkiem . Wnuki dali mi trochę w kość. Nareszcie pojechali.
OdpowiedzUsuńJak to mówią ,,złego kościół nie naprawi, dobrego karczma nie zepsuje!''. To, jak przeżywamy Boże Narodzenie, nie zależy od ilości reklam w telewizji i wydanej gotówki. Wyłącznie od nas samych! I od tego, jak nas wychowano... Pozdrawiam Cię, Uleczko, serdecznie! Obyś jak najszybciej była znów w pełnej formie!
OdpowiedzUsuńWitaj Grażynko z rana. Dziękuje ci przede-wszystkim za ciepłe słowa dla mnie, ale poza tym nie do końca się zgadzam z całą resztą. Niestety historia uczy nas że jednak ludźmi można jak się bardzo to potrafi robić nieźle po manipulować. Robią to od wieków wszyscy którzy maja w tym interes.Nie wszyscy są odporni na reklamy, i nie każdy wpadając w złe towarzystwo wyjdzie z tego bez szwanku. Na zachodzie widać już zresztą że się próbuje coś z tym zrobić . znam język i jestem w tym trochę obeznana. Włączają tam już i kościoły(wszystkie nie tylko katolicki) do dyskusji na tematy współczesne, tematy obyczajowe na gremiach publicznych . A nasze Boże Narodzenie bez kultury chrześcijańskiej to jak manekin i na nim jakiś modny strój . Cóż niestety tam nie ma duszy. Ten król jak u Andersena jest także nagi. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńU mnie mniej więcej tyle samo śniegu. Ja ze wszystkim, tak i ze świętami - nie przesadzac. Zachowac złoty środek, bo po świętach także mozna wszystko kupic. Tradycyjnie Wigilię i Boże Narodzenie robimy u nas, tym razem dla 8 osób. Mam jednak miarę , bo parę razy w roku /imieniny/ mam monją rodzinkę u nas, więc nie obawiam się, bo ani sie nie przepracuję, ani zbędnych zapasów nie będzie. Pozdrawiam, cieszę się, że czujesz poprawę :))
OdpowiedzUsuńWitaj Aniu z rana. Wczoraj już wnuki córki pilnowałam kilka godzin po południu u mnie awaryjnie. Trochę się bałam bo Oliwka to żywe srebro i niesforna bardzo, ale Kamilek już trochę rozumniejszy i jakoś to było. ale z ulgą je oddałam pod matczyne pióra choć chcieli u mnie na noc zostać i z płaczem odjechali. Dużą krzywdę mnie i dzieciom zrobiła przez to jej zachowanie. Encorton u mnie najwidoczniej zaczyna działać . To także już dla mnie optymistyczne spojrzenie na te zbliżające się już milowymi krokami święta. Pozdrawiam cieplutko-;))
OdpowiedzUsuń