Listopad w staropolskiej tradycji był czasem, kiedy na stołach królowała gęś.
Z pieczonej gęsi wróżono wtedy, jaka będzie zima..
. Mówią o tym przysłowia związane z dniem 11 listopada, kiedy obchodzimy św. Marcina:
Z pieczonej gęsi wróżono wtedy, jaka będzie zima..
. Mówią o tym przysłowia związane z dniem 11 listopada, kiedy obchodzimy św. Marcina:
- Na św. Marcina najlepsza gęsina,
- patrz na piersi, patrz na kości, jaka zima nam zagości.
- Pierś z marcinowej gęsi biała, to zima będzie stałkowała.
- Gdy Marcinowa gęś po wodzie, będzie Boże Narodzenie po lodzie.
Spotkania przy tłustej gęsi jest do dziś znany i praktykowany w wielu rejonach Europy.
My również zachęcamy zorganizowania rodzinnego spotkania przy pieczonej gęsi.
Nie zapomnijcie, aby po uczcie sprawdzić, jaka czeka nas zima.
My również zachęcamy zorganizowania rodzinnego spotkania przy pieczonej gęsi.
Nie zapomnijcie, aby po uczcie sprawdzić, jaka czeka nas zima.
Tyle z sieci o gęsi marcinkowej
Moja babcia zawsze wszelki drób piekła w brytfance
. Już dzień wcześniej drób z własnego chowu wolno parowała na naszym piecu węglowym w zamkniętej wieczkiem brytfannie żeliwnej, to takie wstępne wykonanie. Pod gęś wcześniej natartej solą,wlewała jedynie około szklanki wody.Od czasu do czasu otwierała wieko i drób podlewała i nakłuwała widelcem miejsca gdzie spodziewała się warstwy tłuszczu po to, by tłuszcz wypłynął w czasie tego dyszenia i w miarę jak go było w nadmiarze ,chochelką zbierała go do stojącego zawsze pod ręka innego naczynia.
Jak widelec z łatwością dawał się wkuć do mięsa to dopiero wówczas stawiała drób na pełny ogień i pozwoliła pięknie się zarumienić. W niedzielę już potem zimny drób pięknie pokrojony na zgrabne porcje w pysznym sosie był już jedynie podgrzewany Drób był własnego chowu i zapamiętałam ten wspaniały smak, i kruchość tak pieczonego drobiu. Długo trwało aż nabyłam wprawy podobnej do tej mojej babci. U mnie często na stole była kaczka, trochę rzadziej gęś. Teraz czasem kupuję sobie porcje rosołowe gęsi w Tesco i mam namiastkę tego wspaniałego smaku szczególnie przepysznego sosu, bo ja tą porcję sobie robię podobnie jak wyżej to opisałam Ale wstawiam brytfankę do piekarnika. Dla mnie samotnej to aż nadto jedzenie pycha.
Mało kto wie, że kawa bezkofeinowa ma prawie 200 lat, a wszytko zaczęło się od Goethego, który podejrzewał, że jego bezsenność może mieć związek z ilością kawy wypijanej każdego dnia. Poprosił wiec swojego przyjaciela-chemika o analizę składników kawy. Oczywiste wydawało się wtedy, że wszystkiemu winna jest kofeina. I tak w 1820 r. po raz pierwszy przeprowadzono proces wydobycia kofeiny z ziaren kawy.
Ja osobiście nie gustuję w kawie bezkofeinowej. Jak już to piję kawę typu Inka. A poranek u mnie to zaczyna się kawą Instant, bo innej mój żołądek nie znosi raniutko.Czytałam kiedyś że Goethe bez wina pisać nie potrafił .
|
Ach te babcie i te Ich pyszne potrawy- teraz żeby chociaż była, to ja bym Jej dogadzała we wszystkim, za Jej życia często zajęta byłam swoimi "ważnymi" sprawami- ale mam Jej brytfankę-hura!
OdpowiedzUsuńA kaczkę uwielbiam nawet bardziej niż gęś, to smaki dzieciństwa. Pa Uleczko kochana! Adela
A u mnie jest brytfanka po teściowej. Pewnie mój brat u siebie ma wszystko po mojej mamie i po babci. Drób własnego chowu jest lepszy w smaku, ale też trzeba cierpliwości by był miękki soczysty a jeszcze do tego z chrupiącą przepyszną skórką. Mam porcję rosołową z gęsi. Już się cieszę na ten smak i oblizanie kości. W domu też zawsze walczyłam o te kości ,i o chrupiącą skórkę. Pa Adela
OdpowiedzUsuńUlka, a czemu brat ma wszystko- przecież gdyby było odwrotnie, to by się burzył. Tobie też się chyba należy jakaś pamiątka po najbliższych osobach...- Adela
OdpowiedzUsuńps Ale wiesz co, super że ma te bioprądy w rękach, odwiedzaj Go częściej, niech Cię leczy ;-)) Może On jest taki trudny, bo jest taki wyjątkowy, niejako wybrany?
Wyjątkowy to on na pewno jest hehe. A jeżeli o wszystko po mamie ,to moja bratowa to skwitowała, że wszystko im się należy, a po śmierci mamy twierdziła ,że mama nic nie miała. Bratowa nie żyje bo kilka miesięcy po mamie zmarła i nic ze sobą nie zabrała. Tak to jest w życiu. Chytry podobno 2 razy traci.Mama mogła ze mną mieszkać ale wybrała mieszkać z bratem. Miała tam u nich oddzielne mieszkanie. i do końca prawie była zdrowa w pełni sił umysłowych i mieszkanie z nimi było poprawne, aż mama się rozchorowała. Dalszy ciąg smutny. Ale niejako miała to trochę tez na własne życzenie.Bratu lekarz proponował jakieś kursy bioterapeuty, ale brat nie chciał.
OdpowiedzUsuńUleczko, gęsiny nie lubię, bo jest za ciężka, wole indyka. Ale teraz to rzadko sobie dogadzam, bo mi sie nie chce stać przy kuchni. Odbijam sobie zawsze gdy jadę do brata, bo bratowa to gospocha na 102 i lubi piec wszelki drób. Kawę też piję instant, bo inna mi nie smakuje. Kiedyś pijałam Lawazzę, ale teraz już nie. Zmieniły mi sie smaki. Haaa..haa Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPiekłam też kiedyś dawno temu całą indyczkę całą oblewana masłem. Coś wspaniałego. Indyczki są mniejsze i delikatniejsze jak samce, te olbrzymy sprzedawane w handlu to indory. Teraz też robię czasem obiad z indyka,ale już takiego z kawałka.Ale smaku gęsi sobie nie odmawiam ,choćby z samej porcji rosołowej oblizywać kości. Już się cieszę na jutrzejszą ,,ucztę" dla ubogich hehe. Pozdrawiam wzajemnie Azalia
OdpowiedzUsuńGęsi pewnie nigdy nie jadłam, Mama piekła indyka. Mam syna Marcina, jutrzejszego solenizanta. Z tej okazji w przyszłą niedzielę tradycyjnie robię obiad rodzinny. A kawę tylko rano piję i od dwóch lat tylko Arabicę gotowaną. Buziaczki ślę :)))
OdpowiedzUsuńU nas w naszym rodzinnym domu zawsze hodowano drób. Gęsi i kaczki nie tylko na mięso ale także na pierze. Zamarzlibyśmy w tamtych srogich zimach pod takimi kołderkami jakie teraz są w naszych sypialniach. Wtedy to były olbrzymie pierzyny z puchu gęsiego i kaczego. W nieogrzewanej wogóle sypialni spałam wspólnie z moja babcią w jej starej małżeńskiej sypialni pod taką pierzyną . Na głowie koniecznie szlafmyca, bo temperatura w pomieszczeniu na pewno była minusowa. Nie pamiętam żebym w tych czasach chorowała.Arabika gotowana? Zdradź przepis. Mój także jutrzejszy solenizant ale on urodziny obchodzi.Buziaki wzajemne-;))
UsuńUleczko, odbierz emilka :)
UsuńJuż lecę-;))
UsuńNie piekłam nigdy gęsiny ale jadłam w Pszczynie i była pyszna.Kaczka, indyk, nie ma sprawy ale do gęsi podchodzę jak do jeża. Może kiedyś spróbuję.Serdeczności Uleczko.
OdpowiedzUsuńTo wcale nie trudne. Jedynie woda ,na to gąskę i wytapiany tłuszcz zbierać . Dopiero pod koniec ją rumienić. Na moim weselu kucharki też tak kaczki piekły dzień wcześniej . Od czasu do czasu jeść kaczkę albo gęś dla odmiany, mniam. Pozdrawiam Hanna serdecznie
OdpowiedzUsuńTwój opis pieczenia w duchówce w żeliwnej przez babcię idealnie wpisuje się i w moje wspomnienia o mojej babci Paulinie. Żeliwne brytwanny - teraz już takich nie ma! Naszą moja bratowa-nieudałota gdzieś wyciepła, bo nie była...zbyt estetyczna, jak na wystrój jej kuchni. A to taka gwiazda, co to zupki z torebki najczęściej gotowała. - Dałam se upust! A, co!
OdpowiedzUsuńCo do samej gęsiny i na Marcina zwłaszcza, to specjalistką była moja teściowa, boć to Poznanianka. Osobiście bardzo rzadko piekę drób w całości, czasem kaczuchę w "rekawie", ale potem jemy ją ze 3 dni. Gęś jest jeszcze większa, więc tez odpada. Teściowa piekła całą, a potem dzieciarnia ze swoją już dzieciarnią zjadała za jednym przysiadem. Najczęściej u mnie goszczą tylko części z indyka, kaczki, kurczaka, bo gęś jeżeli jest w sprzedaży, to cała.
Z drobiu jednak najbardziej kurzęcie, bo reszta albo za sucha, albo za tłusta, albo ze mnie kucharka trąba! - Nina
Pod kaczki i gąski podlewa się tylko wodę, a nadmiar tworzącego się tłuszczu się zbiera. Taka parowana i dopiero pod koniec na rumiano pieczona kaczka albo gęś to marzenie, i oczywiście musi być miękka ach rozmarzyłam się he he.. W naszym rodzinnym domu często jedliśmy drób, jedynie indyka to dopiero sama piekłam ale ten musi w maśle pływać jak ma być smaczny.Kaczka, gęś oczywiście że tłuste, ale nie mięso. A wytopiony wymieszany z sosem z pieczeni smalec gęsi to palce lizać.He he uśmiałam się -bratowa nieudałota, dobrre hihi. Buziaki kucharko Nina-jaka znów trąba.
OdpowiedzUsuńJa do dziś wszystki drób w brytwance pieke w piekarniku ,tylko jak same piersi kurzęce to na gazie ,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa mam piec elektryczny a gaz tylko w kotłowni. Kurczaki piekę na ruszcie a nie w brytfance. Pozdrawiam wzajemnie
OdpowiedzUsuńTaki wytopiony gęsi smalec można potem dodawać po łyżce do zup, znacznie podnosi walor smakowy! Nabrałam ochoty na powtórną przygodę z gąską. Może na Święta?
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego wszyscy się tak boją pieczenia gęsi. Więcej roboty jest przecież z większością potraw które tak często pojawiają się na naszych stolach. Wymienię choćby nasze ukochane prawie przez wszystkich gołąbki. Masz racje to bardzo smaczny smalec.
UsuńWitam:-). Gęsina nie dla mnie. Lubię gąski, ale zywe:-))). Moja Mama kiedyś coś z tym robiła lecz już nie pamiętam:( nic z tamtego okresu, ale kiełbaski to i owszem:-))... z wieprza. Buziolki na niedzielę slę. I nie tylko.//Maya//
OdpowiedzUsuńZmieniłabyś zdanie po takim pysznym obiedzie z drobiem w roli głównej po prostu niebo w gębie. Za kiełbasami nie przepadam aż tak bardzo Buziole ślę wzajemnie Majka-;))
OdpowiedzUsuń