Myśl pozytywnie
Zachowuj się pozytywnie. Nawet jeśli nie masz ochoty.
Stań przed lustrem i uśmiechnij się.
Pierwszy uśmiech będzie wymuszony, ale nawet ten wysyła odpowiednie impulsy do mózgu i sprawi, że poczujesz się lepiej.
Może nawet następne "krzywouste" miny rozśmieszą cię.
Ćwicz uśmiech.
Napisałam ten post przede wszystkim dla siebie, bo jakoś ostatnio mi nie bardzo do śmiechu..ech
Nie, nie mam powodu co to to nie, ale tak jakoś mnie dopadło...
A to znalazłam w sieci, ale jakoś tak to do siebie brałam.. starość to nic miłego...
Gdy odeszła ze spółdzielni, była już stara i pomarszczona, z bagażem doświadczeń oraz cierpień. Kilkaset kilometrów od niej mieszkał syn i wnuki, ale sporadycznie się widywali.
Większość czasu spędzała w domu, rzadko wychodziła na dwór, nie lubiła plotkować pod blokiem na ławkach. To ją wprawiało w jeszcze gorszy nastrój.
Na święta jeździ do syna, a właściwie do wnuków, bo to u nich się teraz spotyka cała rodzina na wigilii. Już są dorośli i mają swoje rodziny. Dobrze im się wiedzie, czasami zadzwonią, ale to takie czasy, że na babcie i dziadków wolnej chwili nie ma.
Kiedyś namawiali, żeby się do nich przeprowadziła, ale starych drzew się nie przesadza. Tu, nad morzem, jest jej miejsce. Szkoda tylko, że nie ma bratniej duszy, bo z siostrami i braćmi to porozmawiać nie może. Mają żal, że jej się udało, wyrwała się ze wsi do wielkiego świata.
Przez chwilę miała jednak nadzieję na towarzystwo. Bo był taki pan Józef - były elektryk, wdowiec. Zawsze wypachniony, ładnie ubrany, na spacery z psem do jej ulubionego parku przychodził. Ale tak jakoś się wszystko rozmyło po kościach.
Zresztą, po co jej teraz ktoś na stare lata? Ona ma już swoje nawyki i przyzwyczajenia. Lubi na przykład oglądać seriale i teleturnieje. Raz w miesiącu idzie do fryzjera, a raz w tygodniu na obiad do jakiejś przytulnej restauracji.
Ostatnio jednak, coraz bardziej boli ją serce. Boi się, że umrze i nikt tego nie zauważy. Bo jak kiedyś złamała nogę, myjąc okna, to tak leżała cały dzień i jedną noc, póki się sąsiadka z naprzeciwka nie zainteresowała…
Zachowuj się pozytywnie. Nawet jeśli nie masz ochoty.
Stań przed lustrem i uśmiechnij się.
Pierwszy uśmiech będzie wymuszony, ale nawet ten wysyła odpowiednie impulsy do mózgu i sprawi, że poczujesz się lepiej.
Może nawet następne "krzywouste" miny rozśmieszą cię.
Ćwicz uśmiech.
Napisałam ten post przede wszystkim dla siebie, bo jakoś ostatnio mi nie bardzo do śmiechu..ech
Nie, nie mam powodu co to to nie, ale tak jakoś mnie dopadło...
A to znalazłam w sieci, ale jakoś tak to do siebie brałam.. starość to nic miłego...
Gdy odeszła ze spółdzielni, była już stara i pomarszczona, z bagażem doświadczeń oraz cierpień. Kilkaset kilometrów od niej mieszkał syn i wnuki, ale sporadycznie się widywali.
Większość czasu spędzała w domu, rzadko wychodziła na dwór, nie lubiła plotkować pod blokiem na ławkach. To ją wprawiało w jeszcze gorszy nastrój.
Na święta jeździ do syna, a właściwie do wnuków, bo to u nich się teraz spotyka cała rodzina na wigilii. Już są dorośli i mają swoje rodziny. Dobrze im się wiedzie, czasami zadzwonią, ale to takie czasy, że na babcie i dziadków wolnej chwili nie ma.
Kiedyś namawiali, żeby się do nich przeprowadziła, ale starych drzew się nie przesadza. Tu, nad morzem, jest jej miejsce. Szkoda tylko, że nie ma bratniej duszy, bo z siostrami i braćmi to porozmawiać nie może. Mają żal, że jej się udało, wyrwała się ze wsi do wielkiego świata.
Przez chwilę miała jednak nadzieję na towarzystwo. Bo był taki pan Józef - były elektryk, wdowiec. Zawsze wypachniony, ładnie ubrany, na spacery z psem do jej ulubionego parku przychodził. Ale tak jakoś się wszystko rozmyło po kościach.
Zresztą, po co jej teraz ktoś na stare lata? Ona ma już swoje nawyki i przyzwyczajenia. Lubi na przykład oglądać seriale i teleturnieje. Raz w miesiącu idzie do fryzjera, a raz w tygodniu na obiad do jakiejś przytulnej restauracji.
Ostatnio jednak, coraz bardziej boli ją serce. Boi się, że umrze i nikt tego nie zauważy. Bo jak kiedyś złamała nogę, myjąc okna, to tak leżała cały dzień i jedną noc, póki się sąsiadka z naprzeciwka nie zainteresowała…
Szczyt obojętności /albo raczej zmęczenia
Zasnąć na fotelu...u stomatologa w trakcie leczenia „4” i „5” / bez znieczulenia/ :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz