Mój brat i ja
Mój brat jedyny ukochany przezemnie,taki mi bliski a tak daleki. Nigdy między nami nie będzie dobrze, jestem tego niemal pewna i dlatego z tego powodu jest mi bardzo ciężko.
On myślę nawet wie o tym, wie ,ale to urodzony skorpion, nie zrobi nigdy pierwszy krok.
Ja ich robiłam dziesiątki razy i napewno znów wyjdę na idiotkę i to zrobię jak to siostra, a on to dobrze wie
.Charakterami różnimy się zupełnie.Błąd trzeba chyba szukać już w naszych wczesnych latach dzieciństwa. Rodzice nie traktowali nas równo. Mama traktowała nas ozięble .nigdy nie pamiętam żeby nas tuliła t.z. zimny wychów cieląt.
Byliśmy ubrani, nakarmieni ,za to mieliśmy być bardzo posłuszni i takimi we wczwsnych latach dzieciństwa byliśmy ja i mój mały brat.
Puszczała nas samych do przedszkola. Ja niespełna pięcioletnia prowadziłam za rączkę mojego trzyletniego braciszka.
W przedszkolu braciszek siedział samotnie na krzesełku i nie chciał się z nami bawić.Zajmował się dłubaniem w nosku.
W domu bawiliśmy się zawsze razem.On moimi lalkami,a ja wolałam jego konia na biegunach
.Nie widzę wtedy konfliktów między nami, choć myślę,że ojciec swoją miłością do córki, mniej do syna, spowodował nieświadomie ten początek konfliktów między nami. Zazdrość.
Dorastający brat niestety dawał mi to odczuć zbyt często.
Im byłam milsza dla niego tym bardziej mi dokuczał. A życie jak to często bywa dokonało także swoje.
Nieszczęściem ,że jego pierworodny syn umarł w szpitalu po porodzie w kwietniu 1974 roku,zaś w lipcu tego samego roku w tym samym szpitalu urodził się mój( drugi) syn. Wprawdzie rok później urodziła się Bratu jego córka jedynaczka (Brat ma córkę o rok młodszą od mojego młodszego.) Ale uraz pozostał.Myślę,że patrząc na mojego młodszego widzi swojego, i ma mi podświadomie za złe,że mój Syn żyje. Zresztą pokazuje mu swoją niechęć ja mu się w tym miejscu nawet nie dziwię.
Los bywa czasem tak niesprawiedliwy i okrutny.
Dziś rano patrząc przez okno widziałam go jak wracał z kościoła i cmentarza.
Modlimy się ..i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy . Chcemy odpuszczenia win a sami nie odpuszczamy……
**************************
7 listopada 2015
A wiecie dlaczego dziś ten post? Bo jutro kolejne urodziny mojego kochanego jedynego Brata. W tym roku bardzo ciężko się rozchorował, ale nie daje za wygraną i , jak to On, żyje po swojemu robiąc to co uważa za swoje prawo ,czyli nie słuchać nikogo, ale kiedy trzeba, wymusza opiekę i z niej ochoczo korzysta. Bywa jednak, że nie wpuszcza do siebie nikogo. Ostatnio nawet sam zaczyna jeździć już samochodem( ku przerażeniu nas wszystkich, źle widzi) i słyszę przez ścianę jak rąbie (chyba) drewno w swojej piwnicy choć to ma zakazane bo co dopiero rozrusznik dostał.
Nawet jak czasem ma lepszy dzień to się do mnie odezwie tak jak w ten dzień kiedy mnie zobaczył jak szłam na zakupy przed Biedronką . Miałam aparat fotograficzny w kieszeni i zrobiłam mu zdęcie(oczywiście pytałam o zgodę ) a potem on mi fotkę pstryknął.
Wczoraj przyszedł listonosz z przesyłką, a Brat jak to On znów miał gorszy widocznie dzień i choć był w domu udawał ze go nie ma. Zobaczymy jak to jutro z nim będzie ech.. Ale i tak się cieszę że żyje bo naprawdę krucho z nim było..
On myślę nawet wie o tym, wie ,ale to urodzony skorpion, nie zrobi nigdy pierwszy krok.
Ja ich robiłam dziesiątki razy i napewno znów wyjdę na idiotkę i to zrobię jak to siostra, a on to dobrze wie
.Charakterami różnimy się zupełnie.Błąd trzeba chyba szukać już w naszych wczesnych latach dzieciństwa. Rodzice nie traktowali nas równo. Mama traktowała nas ozięble .nigdy nie pamiętam żeby nas tuliła t.z. zimny wychów cieląt.
Byliśmy ubrani, nakarmieni ,za to mieliśmy być bardzo posłuszni i takimi we wczwsnych latach dzieciństwa byliśmy ja i mój mały brat.
Puszczała nas samych do przedszkola. Ja niespełna pięcioletnia prowadziłam za rączkę mojego trzyletniego braciszka.
W przedszkolu braciszek siedział samotnie na krzesełku i nie chciał się z nami bawić.Zajmował się dłubaniem w nosku.
W domu bawiliśmy się zawsze razem.On moimi lalkami,a ja wolałam jego konia na biegunach
.Nie widzę wtedy konfliktów między nami, choć myślę,że ojciec swoją miłością do córki, mniej do syna, spowodował nieświadomie ten początek konfliktów między nami. Zazdrość.
Dorastający brat niestety dawał mi to odczuć zbyt często.
Im byłam milsza dla niego tym bardziej mi dokuczał. A życie jak to często bywa dokonało także swoje.
Nieszczęściem ,że jego pierworodny syn umarł w szpitalu po porodzie w kwietniu 1974 roku,zaś w lipcu tego samego roku w tym samym szpitalu urodził się mój( drugi) syn. Wprawdzie rok później urodziła się Bratu jego córka jedynaczka (Brat ma córkę o rok młodszą od mojego młodszego.) Ale uraz pozostał.Myślę,że patrząc na mojego młodszego widzi swojego, i ma mi podświadomie za złe,że mój Syn żyje. Zresztą pokazuje mu swoją niechęć ja mu się w tym miejscu nawet nie dziwię.
Los bywa czasem tak niesprawiedliwy i okrutny.
Dziś rano patrząc przez okno widziałam go jak wracał z kościoła i cmentarza.
Modlimy się ..i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy . Chcemy odpuszczenia win a sami nie odpuszczamy……
**************************
7 listopada 2015
A wiecie dlaczego dziś ten post? Bo jutro kolejne urodziny mojego kochanego jedynego Brata. W tym roku bardzo ciężko się rozchorował, ale nie daje za wygraną i , jak to On, żyje po swojemu robiąc to co uważa za swoje prawo ,czyli nie słuchać nikogo, ale kiedy trzeba, wymusza opiekę i z niej ochoczo korzysta. Bywa jednak, że nie wpuszcza do siebie nikogo. Ostatnio nawet sam zaczyna jeździć już samochodem( ku przerażeniu nas wszystkich, źle widzi) i słyszę przez ścianę jak rąbie (chyba) drewno w swojej piwnicy choć to ma zakazane bo co dopiero rozrusznik dostał.
Nawet jak czasem ma lepszy dzień to się do mnie odezwie tak jak w ten dzień kiedy mnie zobaczył jak szłam na zakupy przed Biedronką . Miałam aparat fotograficzny w kieszeni i zrobiłam mu zdęcie(oczywiście pytałam o zgodę ) a potem on mi fotkę pstryknął.
Wczoraj przyszedł listonosz z przesyłką, a Brat jak to On znów miał gorszy widocznie dzień i choć był w domu udawał ze go nie ma. Zobaczymy jak to jutro z nim będzie ech.. Ale i tak się cieszę że żyje bo naprawdę krucho z nim było..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz