czwartek, 6 listopada 2014

A starym rodzicom niczego nie trzeba

Zbyt wielkie poświęcenie powoduje to, 


że dziecko przestaje szanować i liczyć się z rodzicami.





 Bo wszystko i tak jest dla niego. 

Wszystko będzie wybaczone i zapomniane.

 A starym rodzicom niczego nie trzeba..

                    ***************

Wypowiedź  w komentarzach na temat rzeka

...miłość Matki..



Tak właśnie sobie wczoraj pomyślałam taskając te ciężkie wory z węglem do kotłowni...nie prosiłam- fakt, ale sami od siebie przecież powinni czasem zapytać w czym mi pomóc...swojej wiekowej przecież już mamie, to takie przykre...




18 komentarzy:

  1. ... ich kiedyś też to spotka ... kiedyś dla mnie było to do niepomyślenia ... dzisiaj niczemu się już nie dziwię ... mam własną komórkę, inaczej własny kąt ... ... nikt już mnie do niej nie pośle ... damy radę ... pozdrawiam ... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem taka pewna że damy radę Andrzeju.. Pozdrawiam-;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy kiedyś syn dostał pierwszą wypłatę, położył na stole jakąś kwotę, na pokrycie kosztów utrzymania. Byłam zaskoczona, ale wzięłam te pieniądze. I tak już było dopóki nie odszedł z domu. A ja te wszystkie pieniądze wpłacałam na książeczkę PKO, dostał jak założył rodzinę. Bo poza miłością uczyłam go obowiązku i odpowiedzialności. Taki pozostał, dużo pracuje, bardzo odpowiedzialny za swoją rodzinę. Mimo tego opiekuje się sparaliżowanym 90letnim dziadkiem, dzień zaczyna i kończy na myciu go. Tylko niestety, nie uczy tego, co sam wyniósł z domu, swoich dzieci.....
    Pozwólmy dorosłym dzieciom być dorosłymi,nie róbmy książąt z nich bo potem dochodzi do dramatów. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale wychowałaś swojego jedynaka Aniu. Mój młodszy syn jak jeszcze mieszkał ze mną pomagał mi w opiece nad moją teściową a potem także w opiece chorego męża. Ale teraz wydaje się moim dzieciom ,że ja jak dawniej radzę sobie świetnie sama i ich pomocy nie potrzebuję. Czasem także partner albo partnerka naszych dzieci powoduje, że kontakty są juz takie a nie inne... Pozdrawiam Aniu-;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mieszkam w Stuttgarcie a moja juz 91letnia mama we Wrocalwiu. Bardzo ciezko gdy dziela nas takie kilometry. Sam jestem chory ale jezdze jak czesto moge, dzwonie codziennie ale wiem, ze to zbyt malo :( Ona nie chce przyjechac do mnie a ja nie wroce do Polski bo juz tutaj zapuscilem korzenie. I tak sie to jakos kreci. Zalatwilem opieke ale wiem, ze wszystkiego nie zrobi. Moja mama jeszcze na "chodzie" ale wiek juz nie ten aby zostac bez opieki.Dobrze, że sa jeszcze telefony. No coz nie udala sie Panu Bogu starosc :( Pozdrawiam -Kormoran

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś wspaniałym synem i Twoja matka z Ciebie jest dumna Kormoranie. Pozdrawiam serdecznie-;))

      Usuń
  6. Starość... nie mam czasu nad tym się zastanawiać, bo i po co? Będzie, jak być musi, gdzieś to wszystko zapisane, także w DNA. Nie narzekam na samotność, bo nie odczuwam, lubię być sama ze sobą. Lubię też być samodzielna, choć nie wiem, jak długo będę mogła, wszak mam niezły staż reumatyczny, ale właśnie może dzięki temu tak bardzo chcę być niezależna, samodzielna...
    Masz rację, Uleńko, że "jak się obżeni, to się odmieni". Moje jedyne dziecko niby się stara, ale często "od oka, a nie z potrzeby serca", a przecież nie tak go kształtowaliśmy... niby drobne sprawy, ale mam wrażenie, że moje starania ktoś gumką wymazał. Ech, szkoda gadać! Pozdrawiam serdecznie. Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzimy sobie jak na razie Nina ja czasem jeszcze nieźle a czasem już niezbyt.. Też nie zastanawiam się na co dzień, co będzie i jak będzie.będzie. Dopiero posty na tak drażliwy temat powodują, że gęsia skórka mi się robi na samą myśl tego co nieuchronne.Pozdrawiam juz późną porą-;))

      Usuń
  7. Witaj, Uleczko! Ja się boję tylko, bym nie została roślinką lub niewidomą/mam od dziecka poważną wadę wzroku/, no bo kto by koło mnie robił?Mąż po operacji został taką roślinką, wymagał stałej opieki, ale miał mnie, jeszcze silną i zdrową....Synowie są wspaniali, ale nie liczę na wsparcie tym bardziej synowych, nie widzę miejsca dla siebie u nich...Modlić się trzeba, by nie chorować i odejść szybko.....jak napisałaś - drażliwy to temat, ale takie teraz życie...pozdrawiam cieplutko i serdecznie - Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga czasem synowa lepsza od niejednej córki. Czasem pozory mylą i synowe okażą się nie takie jak my je widzimy. Oby los okazał się dla nas łaskawy Aga. Uściski serdeczne-;))

      Usuń
  8. Mam od zawsze alergię na określenie ,,poświęcić się dzieciom''! Nic głupszego nie można zrobić. Moje dzieci od maleńkości wiedziały, że najważniejsi jesteśmy my- rodzice! A one na drugim planie... Zdrowa porcja rodzicielskiego egoizmu dobrze procentuje w przyszłości!

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój komentarz powinno się w ramkę włożyć i nad małżeńskimi łóżkami powiesić hehe.Buziaki-;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Smutne to.
    Zgadzam się, że często egoizm rodziców powoduje, że dzieci bardziej się z nimi liczą i opiekują na starość. Znam taki przykład.
    Bardzo, bardzo przytulam Cię do siebie Uleczko :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Życie jest jak loteria Stokrotko. Kto ma szczęście ten je ma..także w wychowaniu potomstwa, nie ma przecież szkoły która by uczyła. A instynkt macierzyński u ludzi tez różny bywa. Chętnie się do Ciebie dziś przytulę.Jakże mi miło. Buziaki serdeczne-;)0

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie sytuacja jasna i klarowna - z odległości kilkuset kilometrów nikt w sensie fizycznym pomocy nie udzieli.Mam "umowę" z córką, że będę zgłaszała sama nasze zapotrzebowania i problemy, bo ona naprawdę nie ma do tego głowy, poza tym już tyle lat mieszka w innej rzeczywistości, że nie jest na bieżąco w naszym życiu zorientowana.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz przecież z córką kontakt na bieżąco Anabell to jednak psychiczny komfort mimo wszystko. Pewnie że bliskość zamieszkania byłaby lepsza, ale teraz granic nie ma a z Berlina do Warszawy to już prawie jak rzut beretem. Miłego nawzajem-;))

    OdpowiedzUsuń
  14. ZNACIE TĘ HISTORIĘ?

    SYN: Tato, mogę Cię o coś zapytać?
    TATA: No jasne, o co chodzi?
    SYN: Tato, ile zarabiasz na godzinę?
    TATA: To nie twoje sprawa. Dlaczego zadajesz mi takie pytanie?
    SYN: Ciekawy byłem. Powiedz mi proszę ile zarabiasz na godzinę.
    TATA: No,jak tak bardzo chcesz wiedzieć zarabiam 100 $ na godzinę.
    SYN: Oj! (z opuszczoną głową), tato, pożyczyłbyś mi 50 $?
    Tata się wkurza.
    TATA: Jedyny motyw dlaczego mnie o to zapytałeś, bo chciałeś żebym pożyczył ci pieniędzy na zakup jakieś głupiej zabawki, albo innej bezsensownej rzeczy do swojego pokoju i do łóżka.
    Zastanów się nad tym dlaczego jesteś takim egoistą. Ja pracuję ciężko cały dzień a ty zachowujesz się tak niedojrzale.

    Mały chłopczyk poszedł w ciszy do swojego pokoju i zamknął drzwi.
    Mężczyzna usiadł i myśląc o pytaniu chłopca i jeszcze bardziej się zdenerwował. Jak on mógł zadać mi takie pytanie. Zaczął rozmyślać.
    Może miał potrzebę kupić coś niezbędnego za te 50 $, nie pyta często o pieniądze.
    Mężczyzna poszedł do pokoju chłopca i otworzył drzwi.

    TATA: Śpisz synku?
    SYN: Nie tato, nie śpię
    TATA: Tak sobie pomyślałem, że może byłem zbyt surowy dla ciebie. To był naprawdę ciężki dzień dla mnie i wyładowałem się na tobie. Oto 50 $ o które mnie poprosiłeś.
    Mały chłopiec usiadł na łóżko i uśmiechnął się.
    SYN: Ach, dziękuję tato.
    Po czym spod poduszki wyciągnął pomarszczone banknoty. Mężczyzna zobaczywszy, że chłopiec miał pieniądze zaczyna się denerwować.
    TATA: Dlaczego chcesz pieniądze skoro je masz?
    SYN: Ponieważ nie miałem wystarczająco, ale teraz już mam.
    Tato, mam 100 $ teraz. Mogę kupić jedną godzinę z twojego czasu. Proszę przyjdź wcześniej jutro z pracy. Chciałbym zjeść z tobą kolację.
    Tata oniemiał. Objął synka i błagał o przebaczenie.
    To jest tylko historyjka, która ma przypomnieć wam wszystkim, że nie jest tylko ważne aby pracować ciężko całe życie. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czas ucieka nam między palcami, a my nie spędzamy go z osobami bliskimi, ważnymi, tymi które kochamy. Jeżeli umarlibyśmy jutro, firma dla której pracujemy łatwo nas zastąpi w kilka dni, ale rodzina i przyjaciele będą nas opłakiwać przez resztę ich życia. Pomyślmy więc dlaczego tak bardzo jesteśmy pochłonięci pracą. Istnieją ważniejsze rzeczy.

    Ta sama sytuacja działa w obie strony. Może częśc rodziców powinna o to samo zapytać dzieci ile kosztuje ich godzina pracy?
    Nie mam póki co takich problemów moje dzieci daleko aż w Australii ale nie powiem interesują się co u mnie, w czym pomóc. Nie mówię im wszystkiego bo przeciez z takiej odległości i tak nic nie pomogą a będą się tylko martwić. daję sobie radę...na razie więc nie prosze o pomoc. Pozdrawiam-Livia

    OdpowiedzUsuń
  15. To co tu napisałaś to bardzo mądre ale czy to zmieni coś w młodych którzy juz od pępowiny tak się odcięli że nawet już aż takich więzów nie czują. Dla nich rodzice to raczej już strach przed tym że trzeba kiedyś poświecić im swój czas, który wola w ciekawszy sposób spędzać, bo o czym ze starym rozmawiać.a pomóc także nie za bardzo chcą, bo maja własne zaległe sprawy niezałatwione..i czasem następna miejscowość tu na miejscu jest bardziej odległa aniżeli Australia .
    Ciekawa jestem ilu żałobników byłoby na pogrzebach, gdyby uczestniczyli jedynie ci którzy naprawdę byli blisko i skorzy do pomocy.kiedy ich ten jeszcze za życia potrzebował. Czasem to pierwsze kwiaty które otrzymał są dopiero te które dostał po śmierci. .Dosyć długo juz żyję i widzę jak jest naprawdę Livia. Pozdrawiam wzajemnie-;)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga