My Ślązacy dopiero od niedawna powoli odnajdujemy naszą odrębność . Bardzo lubimy nasze legendy – dziś bardziej niż dawniej uważamy je za wyraz naszej tożsamości. A oto jedna z nich.
Jedną z najpopularniejszych legend gliwickich jest podanie dotyczące obrony miasta przez gliwickie kobiety w okresie wojny trzydziestoletniej w XVII w. Doszło wówczas do najazdu obcych wojsk, a zarazem innowierców na teren katolickiego Górnego Śląska. Pochód protestantów naznaczony był oblężeniem i niszczeniem kolejnych miast, jakie napotkali oni na swej drodze.
W dniu poprzedzającym szturm miasta, mieszkańcy - w obawie o swoje życie - nie spali, martwiąc się tym, że otaczająca miasto fosa była skuta lodem, co pogarszało warunki obrony. Nieliczną załogę cesarską miasta i mieszczan wsparły wówczas gliwickie kobiety. Oświadczyły z przekonaniem, że wojska protestanckie nie podejdą pod mury miejskie, gdyż lód skuwający fosę roztopi się jak słonina na patelni. Zanim zdezorientowani mężczyźni zdołali pojąć, o co chodzi, sprytne kobiety zaczęły znosić w kubłach wrzącą wodę i wylewać ją do zlodowaciałej fosy. Dzięki temu udało się stopić lód na fosie, co uniemożliwiło podjętą rankiem próbę zdobycia miasta przez wojska protestanckie. Zniechęcone tym niepowodzeniem oddziały odstąpiły wówczas od dalszych prób zdobycia Gliwic. Przekonani o nadprzyrodzonym wstawiennictwie Matki Boskiej mieszczanie gliwiccy - w podzięce za tę opiekę - rozpoczęli wówczas pielgrzymki dziękczynne na Jasną Górę w Częstochowie. Z tego powodu gliwicka pielgrzymka do Sanktuarium Jasnogórskiego w Częstochowie należy do najstarszych na Górnym Śląsku. Ponadto na gliwickim rynku umieszczono rzeźbę kobiety z dzbanem, upamiętniającą tamte wydarzenia. |
sobota, 3 listopada 2012
U Wojtusia na kominku.. opowieść babci na jesienny wieczór
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2012
(179)
- ► października (27)
-
►
2013
(256)
- ► października (17)
-
►
2014
(289)
- ► października (32)
-
►
2015
(319)
- ► października (25)
-
►
2016
(164)
- ► października (11)
Kiedyś, kiedyś jako dziecko miałam specjalne książki z legendami śląskimi i czytałam bardzo zaciekawiona...
OdpowiedzUsuńWieczorami jak po domach jeszcze na wsi skubali pierze to sobie te legendy i różne bery i bojki opowiadali. Teraz jest telewizja i trochę szkoda że już nie ma komu opowiadać bo nikt już słuchać tego nie chce.
UsuńMnie bardziej ujmuje kultura, tradycje Śląska... i innych regionów naszego kraju, niż najpiękniejsze legendy, bajki i inne przekazy, które mimo heroiczności bohaterów odnoszą się do wojny. Odrzuca mnie też od filmów o tej tematyce. U nas co miasto - to miejsce pamięci... i dobrze, tak być powinno, ale zauważ, że przez wieki uzbierało się tego i wszystko przypomina tylko o cierpieniu i walce. Czy nie mogłoby choć jedno pokolenie /bez względu na region, kraj.../ przeżyć bez wojny lub choćby stanu jej zagrożenia? Chciałabym takich bajek i legend z zakończeniem: "a potem żyli długo i szczęśliwie...". Pradziadki, potem dziadki i znów rodzice... walczyli, cierpieli nędzę i głód, więc niechby następne pokolenia "wytrzymały". - Tak się najeżam, bo to chyba w ramach Zaduszek jeszcze, wspomnień moich własnych o wspomnieniach moich bliskich z tamtych pokoleń - oni też chcieli żyć spokojnie, lubili bajki etc. - a los i historia postanowiły inaczej. - Nina
OdpowiedzUsuńNina masz i swoja racje, ale wiesz pomimo ,ze to wszystko było straszne o czym mówi historia i legendy ,to w porównaniu czasów 1 i 2 wojny światowej,to tamte wojny miały zasięg obszarowo nie aż tak rozległy i fatalny w skutkach. A ta akurat legenda mówi o sprycie i odwadze tamtych gliwiczanek ,które jeszcze i smołą podobno walczyły, jak w mieście amunicji zabrakło.Teraz mało kto już wie, że te pielgrzymki z Gliwic do Częstochowy to dziękczynne za uratowanie miasta ,bo w ich kościele pod wezwaniem Wszystkich Świętych (tam zresztą jestem chrzczona) tamci mieszczanie ślubowali ,że jak miasto zostanie uratowane to odbędą coroczną pieszą pielgrzymkę do Częstochowy po wsze czasy i to corocznie w sierpniu chodzi ta nasza piesza pielgrzymka do Częstochowy. Dobranoc Nina
OdpowiedzUsuńZacna legenda, bo ukazuje męstwo kobiet! A takich opowieści nie mamy zbyt wiele...
OdpowiedzUsuńOtóż to , bo nie ma przekazu o tym jak to dawniej i kobiety pomagały w obronie swoich siedlisk. Nawet plądrowały rabowały I zabijały, dużo kobiet razem z mężem i dziećmi uczestniczyły w wyprawach wojennych. Takie to były tamte czasy.
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńUwielbiam podania, baśnie, legendy, klechdy.
Dużo czytałam o bohaterstwie śląskich kobiet. Podziwiam od zawsze za przywiązanie do tradycji, hart ducha, wierność, troskę o bliskich, pracowitość.
Milej niedzieli Uleczko :)
Widocznie coś nam się dostało od tych kobiet z zachodu.A Germanki słynęły z tego że mężnie pomagały bronić swoje siedliska a jak przegrali pozabijały siebie i swoje dzieci, brrr W końcu to niezła mieszanka krwi tu w nas Ślązakach. I nie dziwić że większość po prostu o sobie mówi Ślązak. Pozdrawiam Bożenko niedzielnie-;))
OdpowiedzUsuńUleczko uwielbiam takie różne legendy, które związane są z daną historią. A kobiety, które brały udział w obronie, są warte podziwu ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
takie były czasy, przecież walczyły o swoje i swoich dzieci życie. Też byś tą gorącą kaszę uwarzyła i wylała na łeb tym co zagrażali życiu twoich dzieci. A tak podobno te Gliwiczanki robiły. Pozdrawiam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńNiezwykła ta legenda, swoją drogą jakie ciężkie to były czasy, ludzie w ciągłym zagrożeniu.
OdpowiedzUsuńUleczko wejdź proszę na pocztę do Emilka, i daj znać- Adela :-))
Teraz na świecie też niespokojnie , chociaż nie dokładnie i na całe szczęście nie u nas. Juz odpisałam. Buziaki serdeczne-;))
OdpowiedzUsuńKłania Ci się, Uleczko, (po naszymu Usia) rasowy hanys z Chorzowa. Z moim miastem tez zapewne wiążą się jakieś legendy, lecz na dziś ich nie znam, być może mają coś wspólnego z zakonem Bożogrobców. Tyle tylko wiem, że przykryty na szczęście wielki ściek Rawa był kiedyś rzeką żeglowną i rybną, Chorzów, jeszcze do niedawna najbardziej zapylone miejsce w Europie, był... uzdrowiskiem.
OdpowiedzUsuńTóż trzim sie dziołcha, niy rób sie yntom i patrz tam jako...
kusiki choby zicherki i szpyndliki (takie napasztliwe)
Mosz prawie dziubecku.1830 – wpis miasta Königshütte do rejestru śląskich miejscowości uzdrowiskowych (specjalność: reumatyzm, artretyzm, choroby skóry, choroby kobiece i stany wyczerpania)Legend nie znam o twoim Chorzowie. Przykro mi . Może byc i Usia podrawiam serdecznie , albo jak kto woli Pyrsk -;))
Usuńhttp://lipeczka.blogspot.com/
UsuńZapraszam na trochę naszej historii śląskiej
Uleczko, jeszcze jednego emila Ci wysłałam...Adela
OdpowiedzUsuńDziękuję i serdecznie pozdrawiam
UsuńJak to wiecznie sie czegos dowiadujemy ,to ze my kobiety jestesmy dzielne to wiadomo ,ale czasem az nad podziw.
OdpowiedzUsuńW czasach zagrożenia wchodzą w ludzi siły o które by nas nikt wcześniej nie podejrzewał. Pozdrawiam Bogusiu
OdpowiedzUsuń