Wodzionka to nie dowcip.
Jest potrawą śląską. Prawdopodobnie przez kompletny brak walorów smakowych, nieco mniej znaną niż śląskie kluski, śląskie modre kapusty, rolady czy moczka.
Wodzionka była* popularna na Śląsku, pojawiała się wielokrotnie w filmach, historiach śląskich i niewyszukanych dowcipach. Jako osoba urodzona na śląskiej ziemi soli czarnej pełnej, doskonale pamiętam kryzysowy smak wodzionki. I ten każdorazowy zawód, że znowu ona na stole. Bo lodówka pusta. Nawet krupnioków sam ni ma.
Parafrazując tekst zespołu "Ballady i Romanse" : chce powiedzieć wam jak jest, kiedy kasa kończy się. I lodówka świeci pustką, portfel cieńki od niedoli a pies nie dojadł do końca wczorajszego chleba. Wtedy życie ratuje wodzionka. "Zupa" powstała zapewne, jak jej podobne, dzięki kreatywności głodnych robotników. I tak, jak wiele innych, popularnych dzisiaj potraw typu pizza, wodzionka była połączeniem tego, co pod ręką. A że na Śląsku inne pod ręką rzeczy były niż w Neapolu...dlatego wodzionka nie została tak rozsławiona i zmieniona w pyszny fastfood jak te pizze i burgery. Są tacy, którzy w wodzionce widzą podobieństwo do gazpacho. Ja kojarzę ją z dzieciństwem, które spędziłam między kopalnią Rymer a koksownią Radlin.
Wodzionka (a nie "wodzianka" jak mówią gorole*) ma spory potencjał rozwojowy, można do niej dodać bulion, doprawić, zmiksować z pomidorami i innymi warzywami. Moja mama dla podkręcenia smaku używała przyprawy o pięknej nazwie "magi", co do dzisiaj powoduje uśmiech na moich ustach.
Wodzionka to : czerstwy chleb, wrzątek, trochę masła, soli i czosnku.
Smakuje dokładnie tak szaro, jak lista powyższych składników. Czerstwy chleb pokrojony w kostkę zalać wrzątkiem, dodać łyżeczkę masła, trochę czosnku i soli. Składników się nie miksuje, niczego się nie udaje. Smak spod ziemi, jak z filmów Kutza.
*liczę, że "była", co oznaczało by poprawę standartu życia Ślązakow
*gorol - w śląskiej gwarze : każdy, kto nie mieszka i nie pochodzi ze Śląska. Gorol ma wydźwięk pejoratywny. Ślązacy nazywają siebie Hanysami.
Znalazłam co powyżej w sieciMuszę tu dorzucić jeszcze moje trzy grosze pod ten tekst. OTÓŻ nie tylko na tym czarnym Śląsku wodzionkę jadano i je się nadal, ale nawet z niemiecka ta zupa to brotsuppe i znana Chyba była nie tylko u nas na śląsku. Na Opolszczyźnie, skąd biorą się moje korzenie, znana była jeszcze ta rozgotowana z chleba zupa staro słowiańska, pod nazwą Germuszka. Ale do tej germuszki dodaje się kminek. Bardzo ją czasem lubimy sobie ugotować, mój starszy syn i ja. Reszta rodziny za nią nie przepada. A Hanysy to widocznie od imienia Johannes a , obok FRONC-KA i antka bardzo popularnego imienia tu u naszych dawnych Ślązaków.Jest potrawą śląską. Prawdopodobnie przez kompletny brak walorów smakowych, nieco mniej znaną niż śląskie kluski, śląskie modre kapusty, rolady czy moczka.
Wodzionka była* popularna na Śląsku, pojawiała się wielokrotnie w filmach, historiach śląskich i niewyszukanych dowcipach. Jako osoba urodzona na śląskiej ziemi soli czarnej pełnej, doskonale pamiętam kryzysowy smak wodzionki. I ten każdorazowy zawód, że znowu ona na stole. Bo lodówka pusta. Nawet krupnioków sam ni ma.
Parafrazując tekst zespołu "Ballady i Romanse" : chce powiedzieć wam jak jest, kiedy kasa kończy się. I lodówka świeci pustką, portfel cieńki od niedoli a pies nie dojadł do końca wczorajszego chleba. Wtedy życie ratuje wodzionka. "Zupa" powstała zapewne, jak jej podobne, dzięki kreatywności głodnych robotników. I tak, jak wiele innych, popularnych dzisiaj potraw typu pizza, wodzionka była połączeniem tego, co pod ręką. A że na Śląsku inne pod ręką rzeczy były niż w Neapolu...dlatego wodzionka nie została tak rozsławiona i zmieniona w pyszny fastfood jak te pizze i burgery. Są tacy, którzy w wodzionce widzą podobieństwo do gazpacho. Ja kojarzę ją z dzieciństwem, które spędziłam między kopalnią Rymer a koksownią Radlin.
Wodzionka (a nie "wodzianka" jak mówią gorole*) ma spory potencjał rozwojowy, można do niej dodać bulion, doprawić, zmiksować z pomidorami i innymi warzywami. Moja mama dla podkręcenia smaku używała przyprawy o pięknej nazwie "magi", co do dzisiaj powoduje uśmiech na moich ustach.
Wodzionka to : czerstwy chleb, wrzątek, trochę masła, soli i czosnku.
Smakuje dokładnie tak szaro, jak lista powyższych składników. Czerstwy chleb pokrojony w kostkę zalać wrzątkiem, dodać łyżeczkę masła, trochę czosnku i soli. Składników się nie miksuje, niczego się nie udaje. Smak spod ziemi, jak z filmów Kutza.
*liczę, że "była", co oznaczało by poprawę standartu życia Ślązakow
*gorol - w śląskiej gwarze : każdy, kto nie mieszka i nie pochodzi ze Śląska. Gorol ma wydźwięk pejoratywny. Ślązacy nazywają siebie Hanysami.
WODZIONKA - składniki:
Dla Niny i nie tylko.
Ale trafiłaś, Ula. Wczoraj taką robiłam, bo lubię od czasu do czasu przypomnieć sobie smaki dzieciństwa. Ja na tłuszczu podsmażam cebulkę i dodaję do talerza. Oczywiście do tego ziemniaczki podsmażane. Pychotka. Miłego weekendu życzę.
OdpowiedzUsuńPs. Z ręka już dobrze?
Moje dzieci niejadki, kromy chleba jeść nie chciały, ale jak chleb wodą zalewałam ,masło i maggi, to jadły bez problemu. Proste jadło zawsze jest najzdrowsze. I co najważniejsze się nie przejada. Tak jak tort.Ręka jeszcze niezupełnie, ale da się wytrzymać. ja nie z tych wrażliwych.Ale mam co innego na sercu wyślę maila. Buziol-;)
OdpowiedzUsuńWodzionka, tak słyszałam też wiele dobrego o tej "pysznej" zupie i muszę ją koniecznie zrobić. Moja mam robiła coś podobnego a był to czosnek utarty z solą, zalany gorącą wodą z dodatkiem tłuszczu ale bez chleba i jadało to się do popijania ziemniaków ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Masz racje że to podobne bardzo, bo i u nas ziemniaki do tej zupy daje się czasem. Pozdrawiam serdecznie JaGa
UsuńKUszące, ale jak dla mnie, dziebko za wiele czosnku...
OdpowiedzUsuńDzieciom bez czosnku dawałam,tylko masło sól i maggi. Choć potem im z tym czosnkiem też smakowało. To dobry sposób na chleb dla osoby z demencją kiedy już za bardzo gryźć nie chcą. Miej to na uwadze jak ci się to kiedyś z mamą przytrafi. Buziole-;))
UsuńA mnie dopadły wczoraj korzonki nerwowe... i nie mogę się ruszać. Leżę w łózku, ale to jeszcze gorzej, bo potem nie mogę wstać. Smaruję się maścią Fastum. Szkoda, że na to nie ma odpowiedniego jedzonka.
OdpowiedzUsuńSerdeczności Uleczko
Poszedł w kosmos mój komentarz, bo gdzieś tą lewą ręką coś źle nacisnęłam. Współczuję Stokrotko. Zdrowia życzę. Serdeczności-;))
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie , bo lubię czosnek :-)))
OdpowiedzUsuńCieszę się ze już jesteś. Czosnek to teraz dobry sposób na przeziębienia .Uściski serdeczne
OdpowiedzUsuńJestem z Pomorza więc pierwszy raz słyszę o takiej zupce:( No ale czosnek ma to do siebie, że zabija wszelakie bakterie. Pozdrawiam - axis
OdpowiedzUsuńAxis to sobie kiedyś na próbę zalej wrzątkiem pognieciony ząbek czosnku sól masło i maggi na pokrojoną kromkę chleba na głębokim talerzu, i zobaczysz że to naprawdę błyskawiczna i zdrowa zupa rozgrzewająca w ten obecny ziomb.To wcale nie musi być stary i czerstwy chleb. Czasem trzeba coś na szybko bo siły nie ma na gotowanie. a to raz dwa i już smacznie zajadasz. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo za przepisik... o to chodziło! Dawniej nie stosowano, nie znano ulepszaczy smaku, utwardzaczy i różnych takich oszukaczy i ludzie byli zdrowsi, a dziś byle handel się kręcił. Cóż to za chleb, po zjedzeniu kromki muszę brać ranigast, bo zgaga mnie spali! Albo... byłam wczoraj w Tesco i kupowaliśmy maślankę - proszę bardzo: do wyboru chyba ze 6 producentów i wybraliśmy tą, gdzie w składzie było najmniej zamulaczy - oszukaczy! Cóż to za maślanka, jeżeli ona z mleka w proszku i z namnożonych kultur bakterii kwaszących - pioruna tam to wszystko zapamiętasz! Nie to, żebym aż tak bardzo była przestrzegająca jakichś tam zasad żywieniowych, ale nie może to być żywność "umowna", bo niedługo musiałabym jeść babki z piasku, które "piecze" mi wnuczka w swojej piaskownicy. Przede wszystkim sam organizm podpowiada, że coś z tym, czy tamtym produktem jest nie halo, bo zgaga, nudności, migreny... I jak nie słuchać organizmu? Dlatego po paru nasiadówkach /wc/ lub ranigastoverdinach zaczęłam od najprostszych dań i jest ok. A żeby się nie znudziło jedzenie tylko tego, co znam ze swojego domu, szukam i w kuchniach innych regionów. - Dzięki, Uluś.
OdpowiedzUsuńP.S. - wczoraj przyśnieżyło i już nie mogłam wpisać komentarza. Nina
U nas także zima z śniegiem już w Październiku. A ja piszę w rękawiczkach bo klawiatura zimna i p[alce i stawy jakiś w ten sposób trochę chronię. Masz racje z tym jedzeniem. A wogóle to jak czytam te staropolskie przepisy kulinarne, nawet ten staropolski bigos to przecież wiadomo że to nie było to co jadło się w chłopskiej zagrodzie tylko że to jadło szlachty i tych którym się wiodło czyli bogatym. Teraz także pełno przepisów dla takich którzy mają na to kasę. A biedak zajada kapustę z samymi kartoflami polane jakimś tłuszczem, bo na inne jedzenie kasy mało. A z maślanką to też to już zauważyłam że to taki szajs. Miłej niedzieli Nina
OdpowiedzUsuń