Rozpoczynając przygodę z odchudzaniem większość z nas zaczyna od liczenia kalorii. Wyznaczamy sobie jakąś porcję pożywienia do spożycia i nie przekraczamy jej twierdząc, że byłoby to za dużo kalorii. Omijamy szerokim łukiem produkty tj. słodycze, orzechy, wszelkie tłuszcze, makarony mówiąc, że to bomby kaloryczne. Czy jednak takie działania są uzasadnione?
Swego czasu próbowałam odpowiedzieć sobie na pytanie, po co ludzie liczą kalorie? Udało mi się znaleźć 4 odpowiedzi:
- by utrudnić sobie życie
- by mieć poczucie, że robią coś w kierunku poprawy zdrowia i swojej sylwetki
- bo wierzą, że jeśli drastycznie ograniczą ich ilość, szybciej schudną
- bo tak sugeruje wiele modnych diet
Kalorie nie są najważniejsze
Ilość spożywanego jedzenia nie jest jedynym powodem nadwagi. Niesłuszny jest pogląd, że nadwaga pochodzi głównie z nadmiaru kalorii. Owszem, kalorie są ważne, bo w końcu to, czy chudniemy zawsze wynika z ujemnego bilansu energetycznego (nikt nie wpadł jak dotąd na inną możliwość). Ważniejsze jednak jest to, co się jada, niż ile się jada. Ważny jest także tryb życia - to czy się ruszamy czy spędzamy czas wolny siedząc przed TV...
Zawartość talerza współczesnego człowieka zmieniła się znacznie. Nasi dziadkowie jadali warzywa, owoce, rośliny strączkowe, pieczywo, ryż, natomiast mięso gościło w ich menu na ogół tylko od święta. Współczesny człowiek jada mięso średnio dwa razy dziennie, dodatkowo sery, produkty smażone, wchłaniające dodatkowo tłuszcz. Dziś pożywienie zawiera około 30% więcej tłuszczu niż miało to miejsce w ubiegłym wieku.
Jedz więcej i... chudnij!
Aby się przekonać, że nie tylko kalorie należy brać pod uwagę w komponowaniu swojego jadłospisu odchudzającego, możesz zrobić sobie kilkutygodniowy eksperyment. Wyeliminuj stopniowo ze swojego menu nadmiar tłuszczów zwierzęcych, sosów, słodyczy, cukru i przekąsek (chipsy, paluszki, solone orzeszki, krakersy) i zastąp je dowolną ilością warzyw, owoców, chudego sera, drobiu, ryb, ciemnego pieczywa, kasz, makaronów, brązowego ryżu, oliwy z oliwek lub oleju rzepakowego. Nie przejmuj się kaloriami. Jedz tyle, abyś nie odczuwał głodu. Zobaczysz, że po pewnym czasie poczujesz się zdecydowanie lepiej i wyda Ci się (a być może nie będzie to tylko odczucie subiektywne), że jesteś lżejszy.
Jak mówi powiedzenie: liczy się nie tyle ilość, co jakość.
**************
Można zwariować od tych sprzecznych opinii na temat odżywiania.
,,Owszem, kalorie są ważne, bo w końcu to, czy chudniemy zawsze wynika z ujemnego bilansu energetycznego (nikt nie wpadł jak dotąd na inną możliwość). Ważniejsze jednak jest to, co się jada, niż ile się jada. Ważny jest także tryb życia - to czy się ruszamy czy spędzamy czas wolny siedząc przed TV..." To mnie nawet przekonywuje. Ale jak to wszystko jeszcze raz przemyślałam to wspomniało mi się że jednak to także nie tak jest do końca. Bo mój mąż już będąc po wypadku z obrażeniami mózgu, miał bardzo dobry apetyt a mało się już ruszał(prawie wcale ze swojego pokoju nie wychodził) a był szczuplutki, można nawet powiedzieć chudy pomimo sporych porcji wysokokalorycznego jedzenia.
Temat rzeka. Cieszę się i czekam na wasze komentarze
http://lipeczka.blogspot.com/ Tam też zapraszam dziś nowy temat do dyskusji
http://lipeczka.blogspot.com/ Tam też zapraszam dziś nowy temat do dyskusji
Nigdy nie liczyłam kalorii. Jem małe porcje i regularnie. Dużo się ruszam, jeżdżę na rowerze. Nie mam szans schudnąć ze względu na lekarstwa ale pomyśl ile mogłabym przytyć gdybym jadła byle co i do przesytu a na dodatek ciągle gniotła kanapę. Nie jest źle i lepiej nie będzie ale samopoczucie mam dobre i wystarczy. Serdeczności Uleczko.
OdpowiedzUsuńNo właśnie to byle co jest teraz bardzo często jadane ,szczególnie przez młodych. Ale i w wielu domach nie gotuje się już tak jak tego jeszcze nasze mamy robiły, tylko byle szybko, i najszybszy obiad to schaboszczak albo filet z kurczaka. Pozdrawiam Hanna serdecznie
OdpowiedzUsuńJa tam wolę liczyć, nie jakoś dokładnie, ale żeby nie było więcej niż 1200 kcal na przykład. Ula, nie obraziłam się, gdzieżbym sie obrażała, nie mam czasu po prostu. Teraz na weekend wyjechałam, jak wpadłam do domu, to nie wiem w co ręce włożyć. poprawię sie, mam nadzieję że się poprawię:) I jeszcze mi blog znów słabo działa. Uściski i całuski:) Ella
OdpowiedzUsuńWitaj Ella. Cieszę się bo wiesz ja tak już mam że nie kadzę nikomu, jak to zauważyłam w komentarzach,że ludzie nie piszą całkiem szczerze a już krytycznie to sporadycznie i też często zaraz takiego okrzykuje się trollem.1200 to stanowczo za mało. Spowalniasz pracę tarczycy. Dla ciebie chyba 2000 byłoby i jest OK. Pozdrawiam serdecznie
UsuńSą ludzie skorzy do tycia mimo mikrego jedzenia; są osoby, które chcą przytyć i nie mogą. A kalorie? Kto może niech liczy, ale najlepiej jeść mniej a częściej unikając tłuszczów zwierzęcych. Ja nie muszę liczyć, ja chcę jeść... jeść aż przytyję. No cóż, jak dobrze Ci wiadomo przytyć za bardzo nie mogę. Geny:-)). Nie mam nadczynności tarczycy, ale jestem "ruchliwa", dużo chodzę i dużo się zamartwiam a to nie sprzyja dobremu odżywianiu.I tak cieszę się ze swojej figury, mimo wszystko. Buziaczki i pozdrawiam Uleczko:-)
OdpowiedzUsuńMasz rację Majka że stres i zmartwienie też są powodem.
UsuńProblemów z wagą. Ja tak miałam w wieku dorastania. To u mnie już była anoreksja. Tylko w tamtych czasach nikt takiej wiedzy nie miał. Pozdrawiam serdecznie-;))
Witaj
OdpowiedzUsuńWszędzie słychać o odchudzaniu, w pracy też. Tylko podjadają dziewczyny, a to słodycze, a to przekąski rożne. Zero ruchu i ćwiczeń fizycznych, choćby spacerów.
Nie mam problemu, nigdy nie miałam z wagą, bo jestem czynną osobą, nie jadam słodkości i nie uznaję obżarstwa.
A w pracy mam tyle skłonów przeróżnych każdego dnia, że hej :)
Miłego wieczorku :)
Moja wnuczka(18 lat) teraz zjada słodycze i w ogóle lubi jeść a już oznajmiła że zacznie się odchudzać przed studniówką. Tak to wygląda, a potem powrót do łasuchowania i efekt jojo zagwarantowany.Morgana w twoim wieku miałam podobnie. A teraz jak to się ,,mówi" starość też ma swoja wagę. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKalorie to jedno, a ich zużycie drugie... jak w piecu c.o. - dasz dużo opału to i energii cieplnej zaraz masz sporo. Rzecz jednak w tym, że każdy z nas ma inne tempo trawienia, wraz z wiekiem jeszcze bardziej ono zwalnia, a chodzi o to, by te kalorie spalić nim one odłożą się w naszych fałdkach. Bardzo ważna jest regularność posiłków, bo organizm lubi zachomikować, i spokojny tryb życia. Ja np. zajadam stres! Ale choć diet i różnych wiadomości o nich mamy dziś sporo, to i tak to wszystko sprowadza się do naszej silnej lub słabej woli. Jednym słowem lustro + waga + napis na lodówce NŻT! Pozdrawiam cieplutko. Nina
OdpowiedzUsuńZ tą regularnością, choć wszędzie czytam że trzeba regularnie to też różnie bywa. Nawet kiedyś była dyskusja w zachodniej telewizji gdzie i to kwestionowali hi hi. Buziol Nina
UsuńBo regularność związana jest z poziomem obnizania lub wzrastania glukozy we krwi... chodzi o to, by była na równym poziomie, czyli jedząc w tym samym m/w czasie, co jakiś m/w czas, organizm przyzwyczaja się, glukoza nie skacze i organizm nie nastawia się na chomikowanie "na posuchę"... tak to mnie się wydaje. Ważne też, by jeść produkty o jak najniższym indeksie glikemicznym i takie produkty, które organizm nie spali raz dwa i kolejnego wrzutu na ruszt będzie się domagał. Nina
UsuńTak ja to rozumiem, ale tak po chłopsku czyli po swojemu Nina. Moja regularność to moja poranna kawa. Ale o 12 regularnie obiad. Tak mam od zawsze bo dopiero o 12 odzywa się mój pusty żołądek i domaga się jedzenia. W pracy także o tym czasie jadłam moje ,,śniadanie". Ale jak kolacji bym nie zjadła to w nocy głodna jestem i spać nie mogę. Ja jednak jak narazie nie narzekam. Jest OK Po zupce 2 kg mam mniej na moim grzbiecie. Trochę mniej mięsa postanowiłam sobie. Ta zupka dobrze mi nawet smakuje na wodzie i bezmięsna Piję ją zmiksowaną zamiast kawy na podwieczorek. Uściski serdeczne
UsuńJa tam nie chciałabym schudnąć bo z czego mój organizm by czerpał na starość :):):)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAno właśnie Bogusiu to też racja. Pozdrawiam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńNajlepszy czas na odchudzanie to wiosna,jesień ,a zima to zły czas ,ponieważ trzeba zgromadzić odpowiednie zapasy na przetrwanie zimy...:))Tzw.wieszakiem byłam w wieku od 18 do 40 lat,ale po urodzeniu dzieci przybyło tu i tam a,że ta w mordę "pauza" przyszła jakoś tak nieoczekiwanie do mmnie ,stosowane hormony zaokrągliły moje ciałko z czego tylko cieszył się mąż,że wreście nie gniotą go moje kości,ale nareście poczuł ciepłotę ciałka.Parę razy zdzieliłam przez łeb i lałam łzy.Teraz po wielu dietach i z biegiem lat mam już gdzieś wszelkie odchuzanie,bo schudłam najwięcej 10 kg,a przytyłam 12.Mąż mnie kocha i ja siebie też i to jest naważniejsze Uleczko,choć powiem Ci na uszko,że te 10 kilosów mi ciąży.Na Miss Polonię już nie wystartuję, bo stara dupencja jestem,ale oby zdrowie dopisowało jak najdłużej,a czy chudy czy gruby i tak pójdzie do piachu.Żyj Kochana ,ciesz się każdym promykiem słońca ,zaliczaj wszelkie badania ,nie żałuj sobie niczego i miej kontakt z ludżmi pozytywnie zakręconymi,unikaj ponuraków ,pierś do przodu,głowa do góry, i na przód marsz,resztę zostaw daleko w tyle..-:))Tego Ci życzy Uleczko! ***alutka***
OdpowiedzUsuńCzytam Alutko twój komentarz przy mojej białej i słodzonej porannej kawie i spowodowało to uśmiech na mojej twarzy. Dziękuję ci za ten optymizm kochana. Masz rację. Nie wolno się dawać zwariować przez tych wszystkich co to wszystko lepiej wiedzą . Choć z drugiej strony czasem dobrze sobie uzmysłowić czasami skąd się to nasze niechciane sadełko bierze. Pozdrawiam serdecznie i oczywiście wzajemne życzenie vice versa-;))
Usuńco człowiek, to pomysł na dietę, a i uczeni raz każą jeść tylko smalec, innym razem same białka albo warzywka. A najlepiej jeść mniej niż apetyt wskazuje! I ruszać się troszkę chociaż... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAle to mniej nie zawsze pomaga Grażynko. Potem zaczyna tarczyca mniej hormonów wydzielać i spowalnia się nam metabolizm. Czytałam to nie tak dawno. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńA ta zupka spowodowała że na mojej wadze mam 2 kg mniej!
Usuń