poniedziałek, 13 sierpnia 2012

No to na zdrowie i takie moje dziś ble, ble

Przy mojej poniedziałkowej porannej kawie pomyślałam sobie włączając moją stronę co by tu napisać z rana i wpadłam na pomysł by się podzielić dziś z wami moim przepisem o którym poniżej tu dziś piszę.

Mój przepis na ,,prawie adwokat jajeczny" który już kiedyś robiłam jako mój własny eksperyment, wczoraj sobie znów wyprodukowałam. Mam mikser i tym sposobem robi się błyskawicznie. Z lodówki wyjęłam 2 ,,powiedzmy" świeże jajka zmiksowałam je na szybkich obrotach z połówka szklanki cukru i paczką cukru waniliowego, potem dolałam ciurkiem miksując dalej śmietankę 30% duże opakowanie z kartonika, i dodałam do całości dalej miksując 0,5 szklanki spirytusu. Gotowe. Wlałam to wszystko w słoiki typu twist, bo jak by zgęstniało to wszystko łatwiej jest się do tej pychoty dostać. Pamiętam te ajerkoniaki wyprodukowane przez moją mamę ,jak razem z babcią ręcznie ucierali jajka kurze prosto od kury ,i jak potem zawartość z butelki nie chciała wyjść bo tak gęste się to zrobiło. A mój przepis tak bajecznie prosty i przy pomocy miksera robi się błyskawicznie z całymi jajkami . A z dodatkiem spirytusu nic popsuć się nie może bo i tak długo się nie utrzyma bo palce lizać he he.(Można także zamiast spirytusu dać wódkę ale wtedy jednak tej wódki musi być odpowiednio więcej.) Też już robiłam z koniakiem który mi pozostał w butelce.

Wróciłam przed chwilką z biblioteki. Nawet nie przypuszczałam,że tak długo tam nie zaglądałam. Ale to wszystko przez te straszne upały. Nie potrafię jakoś trafić na książki które by mnie tak naprawdę zafascynowały. Trochę czytam, trochę przeglądam i takie to moje czytanie. Dalekie to już czasy kiedy książki wprost pożerałam.

Już samo południe. O tej porze jem obiad a ja zaraz idę sobie zrobić zupę krem na szybko dzięki blenderowi. Mam jarzyny i rosół w lodówce już gotowe, tylko zagotować do blendera, dosmaczać już czasem nie potrzeba, jedynie  do tego grzanki, też już mam , bo kupuje takie maciupeńkie już gotowe.

Po drodze zjadłam banana ,to moje jedyne śniadanie. Za to teraz jestem głodna, a na popołudnie przed chwilką telefonicznie wprosili się moi znajomi ( ci którzy lubią wszystko za friko pisałam tu o tym) .

Zołza ze mnie he he, bo powiedziałam ze kawą poczęstuję ale do kawy jak chcą to mogą przynieść jakieś ciasto.
Już pojechali, przynieśli kawałek sernika z ciastkarni. Ja zrobiłam kawę.

Skosiłam dziś kawałek trawnika, a jutro chyba dalej popracuję w ogrodzie bo już nie jest teraz tak gorąco i aż szkoda było wracać do domu, tak milo jest dziś na dworze.






4 komentarze:

  1. Moja mama też taki napitek robiła. Nazywała go "kurczaczek". A czasem dodawała czekoladę albo kakao i był "murzynek". Narobiłaś mi smaku. Jest jedna różnica. Z jajek dawała tylko żółtka i dlatego nie był tak bardzo gęsty.
    Kurcze, chyba sobie zrobię. Wprawdzie jestem amatorką wytrawnych napitków, ale coś słodkiego od czasu do czasu nie zaszkodzi.
    Ja dopiero piję pierwszą "poranną" kawę.
    Pozdrawiam w samo południe.

    OdpowiedzUsuń
  2. To się tak szybko robi jak się ma mikser Azalia że robię tylko małe ilości, i zawsze mogę zrobić następne. Skosztowałam dziś, to takie puszyste jest i niesamowicie pyszne-;)Zrób sobie. nie pożałujesz. Buziol serdeczny

    OdpowiedzUsuń

  3. U mnie mówi się ajerkoniak. mniam mniam... lubię go, ale jeszcze nigdy nie "produkowałam". Najsmaczniejszy jest przez ucieranie ręczne. Wiem, bo zasuwałam za siostrę i piłam:-))Buziolek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak widzisz Majka ja Cię znajduję i wklejam Twój komentarz. Jak zasuwałaś to wiesz. Ale ten mój błyskawiczny długo tez nie pożyje bo tez niczego sobie, wiem bo kosztowałam już dziś.Pozdrawiam Cię serdecznie-;))

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga