W realu prawie nikt już nie ma czasu na to by spokojnie siąść i posłuchać. Nawet maleńkie wnuki już wolą bajki z telewizora. A ja tak bardzo lubiłam opowieści mojego ojca kiedy z nim spacerowałam po naszych leśnych ścieżkach(to tak na marginesie z okazji dnia ojca) a potem także te opowieści z lat dziecięcych mojej babci Anny.
BAJKOWA SZKOŁA
MĄDROŚCI
- czy potrzebujemy dziś
jeszcze
opowiadanych
historii?
Motto :
„- Dlaczego, u licha, tracisz swój czas na opowieści
?!
Narrator wiedział, że nie można zmienić świata w ciągu jednego
dnia,
więc nie zniechęcał się ..."
Bruno Ferrero
Opowiem Państwu pewną historię ... Zaczerpnięta została ona za zbioru opowieści
Bruno Ferrero zatytułowanego Czasami wystarcza promyk słońca, a
zatytułowana została „Narrator" :
Żył kiedyś pewien
człowiek. Był biedny, ale nie miał zmartwień, cieszył się z drobiazgów, głowę
wypełniały mu Marzenia. Otaczający świat wydawał mu się szary, brutalny, bez
serca, o chorej duszy. Cierpiał z tego powodu. Pewnego ranka, gdy przechodził
przez nasłoneczniony plac przyszedł mu do głowy pewien pomysł :
„A gdybym tak zaczął
opowiadać ludziom historie?
Mógłbym przekazać im
smak dobroci i miłości,
z pewnością
doprowadziłbym ich do szczęścia!"
Usiadł na ławce i
zaczął głośno opowiadać. Starcy, kobiety, dzieci zatrzymywali się na chwilę, by
go posłuchać. Potem odwracali się i szli dalej swoja drogą. Narrator wiedział,
że nie można zmienić świata w ciągu jednego dnia, więc nie zniechęcał się.
Nazajutrz powrócił w to samo miejsce i znów wysłał z wiatrem najbardziej
wzruszające słowa swego serca. Ludzie ponownie zatrzymywali się, ale było ich
mniej niż poprzedniego dnia. Ktoś wyśmiał go, ktoś uznał za niespełna rozumu. On
zaś niewzruszenie opowiadał. Z uporem wracał każdego dnia na plac, aby mówić do
ludzi, ofiarowywał im swoje historie o miłości i cudach. Z czasem coraz mniej
było ciekawskich i wkrótce pozostał sam, przemawiając do chmur i do cieni
przechodniów, którzy szybko go mijali. Nie rezygnował jednak. Zdał sobie sprawę,
że nie potrafi - i w zasadzie nie pragnął - robić niczego innego, jak tylko snuć
swoje opowieści, chociaż nie interesowały one nikogo ... Zaczął mówić, mając
oczy zamknięte, dla samej przyjemności opowiadania, nie martwiąc się, że nikt
poza nim nie słucha. Ludzie pozostawiali go z zamkniętymi oczyma. Mijały lata.
Pewnego zimowego wieczoru, podczas gdy snuł o zmierzchu jakąś cudowną historię,
poczuł, że ktoś go ciągnie za rękaw. Otworzył oczy i zobaczył chłopca. Chłopak z
drwiącą miną powiedział :
„Czy nie widzisz, że nikt
cię nie słucha, że nigdy cię nie słuchał i nigdy cię słuchać nie będzie?
Dlaczego, u licha, tracisz swój czas?"
- Kocham moich
bliźnich - odrzekł narrator - dlatego chciałem uczynić ich szczęśliwymi
...
Chłopak zaśmiał
się drwiąco : I co, biedny szaleńcze, czy stali się takimi?
- Nie,
odpowiedział narrator potrząsając głową.
- Dlaczego więc
upierasz się? - spytał chłopiec nagle ogarnięty współczuciem.
- Widzisz ...
dawniej opowiadając chciałem zmienić świat ...
- A dzisiaj
opowiadam i będę opowiadać je nadal, żeby świat mnie nie zmienił
...
|
Wiesz mój syn wymyślił że nie mam gotować dziś obiadu ,zaprosił mnie do pizerii ,troche byłam zła bo jak to niedziela bez obiadu ,teraz sie okąpałam siedze usiłuje doprowadzić moje biedne dłonie do jakiegoś wyglądu i czytam twój post ,i nagle mi przeszło do głowy że chodzi mu o to jak cały tydzień jestem zmeczona ,i sie ucieszyłam ,czekam na niego bo co niedziele jak już nie raz pisałam gra w piłke ,dzięki i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo znaczy ze nasz dziś wychodne Bogusiu ze swoim synem. E tam niedzielny obiad. Takie wspólne wyjście do pizzerii to w pełni ten i najlepszy obiad zastąpi.Po cało tygodniowym trudzie Tobie i tym zmęczonym zharatanym rękom należy się coś od życia. Uściski serdeczne-;))
UsuńByło super ,elegancko zrobione elegancko podane elegancko kosztowało :):):):))i jestem zadowolona
UsuńTak te koszta w lokalach są wyjątkowo jak na nasza kieszeń ,,eleganckie".ale najważniejsze że jesteś zadowolona. A mnie się chyba mój telewizor zepsuł.ech zawsze coś musi się chrzanić.
UsuńWitaj. Mnie nikt bajek nie opowiadał więc nie znam tego uczucia, Uleczko, ale dzisiejsi rodzice są tak umęczeni, że marzą jedynie o spokoju. Pozdrawiam i miłego dnia:-)
OdpowiedzUsuńA myślisz ze kiedyś mieli lepiej? Bajki to można sobie teraz nawet i oglądać albo poczytać. Ale tu chodzi mi o opowiadania o naszej przeszłości. A przecież tu robisz właśnie to pisząc wspomnienia o Twojej Maya przeszłości. Cieka wam czy Twoi synowie są albo byli tymi Twoimi historiami zainteresowani.A dla Ciebie przecież Twoje wspomnienia to historia Twoja i Twojej przeszłości. Często to właśnie teraz blog jest naszą ławeczką, i tu czasem nam się przytrafia jakiś zainteresowany naszymi wspomnieniami. Na całe szczęście mam tu Ciebie, masz tu i mnie Maya. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńDziękuję***. O to chodzi... Mama coś tam mi opowiadała o swojej przeszłości. Niewiele, ale pamiętam. Zaczęłam się tymi sprawami interesować dopiero po 40 -ce. Tak już bywa, że historia cieszy w późniejszym wieku. Moi synowie? Nie, oni uważają,że to nudy na pudy i żyją teraźniejszością. Masz rację, Uleczko... na naszej ławeczce i z Wami, z Tobą łatwiej jest mówić o tym co było. Buziol.
OdpowiedzUsuńBo tu nam nikt nie przerywa i nawija swoje, nie dając dokończyć,i oczywiście w ten sposób daje znak ze go nasze gadki nudzą. Moje dzieci nie wykazują także większego zainteresowania przeszłością .Chyba tez winne są media.Poza tym też nie każdy potrafi ciekawie przekazywać dawne dzieje.Najlepiej to widać na lekcjach historii, zresztą tak często mijającej się z prawdą o naszej przeszłości. Bo ta przeszłość może się okazywać nie tak błyszcząca.Ale właśnie to jest najbardziej fascynujące z przeszłości. Moja teściowa nigdy nic nie powiedziała o tym że jeden z jej rodzonych braci się powiesił, przez nieszczęśliwą miłość.Po jej śmierci od kogoś z jej rodziny o tym się dowiedziałam.
UsuńUleczko wspomniałaś swoją teściową. Moja opowiedziała mi, że w jej rodzinie, tzn. jej babka została przeklęta przez cygankę. A to dlatego, że uciekła z jej synem, albo odwrotnie... i że każda jej córka i w następnym pokoleniu będą (dziewczynki) umierać po porodzie lub za jakiś czas. I to prawda. Co do chłopaków to prawie to samo z tym, że oni mieli ginąć w wypadku. To też prawda. Stryjek chłopaków zginął tragicznie,drugiego gdzieś posiało (ani widu, ani słychu), ojciec ich zginął trag. a czwarty zwariował. Nie potrafię tego ładnie określić i wyszło chaotycznie. Wybacz. Kiedy się o tym dowiedziałam zbladłam... Weszłam w przeklętą rodzinkę.
UsuńMyślę że jak ktoś uwierzy w takie przekleństwo i się go autentycznie przestraszy,wówczas ono może mieć moc sprawczą Maya. Mnie też kiedyś cyganka przeklęła,za co hehe nawet do dziś już nie pamiętam. a wiesz jakie one są może jej coś dać nie chciałam, miałam jakiś swój zły dzień.Tylko pamiętam że jej zagroziłam że to przekleństwo na niej się ziści(oby nie bo i jej tak naprawdę przecież źle nie życzyłam.)Czasem jednak taki splot okoliczności o których tu wspominasz może utwierdzić w takim przekonaniu że to przez to przeklęcie te wszystkie złe wydarzenia
UsuńMoże, Uleczko:-), ale ja nie za bardzo wierzyłam. Jednak coś w tym jest: Teściowa (po moim mężu) poroniła w 7 miesiącu a była córka; jej synowej zmarła córka w 3 miesiącu życia, moja też... Zapomniałam dodać, że właśnie w tym domu, w którym mieszkałam działy się te nieszczęścia.
UsuńRzeczywiście bardzo dziwna historia tych wydarzeń. Są jednak rzeczy i siły które do końca nie da się rozmem wytłumaczyć.Dobranoc Maya
UsuńBardzo dziwna. Witam serdecznie i miłego dnia, Uleczko:-)**
UsuńTrochę dziś za długo spalam i piję dopiero poranna kawę. czekam na szklarza który wymierzy mi szybę która trzeba na nowa wymienić bo młodym kawałek z niej się wybił. Tobie także miłego dnia Maya
UsuńDzięki:-). Ja od rana zasuwam w ogródku. Wykopałam wszystkie irysy, wyrwałam stare truskawki a teraz przekopuję... Uciekłam, bo upał nie do zniesienia. I pomyśleć, że w nocy padało, ech... leje się ze mnie. Szklarz przyszedł?
UsuńSzklarz był i w przyszłym tygodniu mam zapewniona nową szybę. U nas nie jest dziś za gorąco ale ja jeszcze w ogrodzie nie byłam,ale się zdenerwowałam bo przyszły zaległe upomnienia za wodę z groźba że mi wodę odetną. Młodzi mi rachunki chyba nie zapłacili. zdenerwowałam się. Mam nadzieje że to jakaś pomyłka. cieszę się Majka że się wreszcie wyprowadzili
UsuńCieszysz się? Czasem lepiej być samą i bez problemów niż odwrotnie:-)
UsuńZ jednej strony podziwiać ich trzeba że pomimo młodego wieku już mieszkają we własnym domu , małym i niewykończonym ale za to bez kredytu. Zamieszanie z nimi było co niemiara,z dwójka małych dzieci to już nie dla mnie na dłuższą metę. Z córka znów będziemy w zgodzie jak nie będziemy pod jednym dachem.
UsuńHe he macie oboje mocne charaktery i trudno jest Wam się dogadać. Z moim Starszym mam podobnie, he he. Chyba nie muszę przypominać, że z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu, co? Miłego dnia.
UsuńMaya z moja córka dzieli mnie także ta duża różnica wieku. Ona ma dopiero 31 lat. Ja w jej wieku nawet jeszcze dzieci nie miałam. Nie będzie jej łatwo tam na wsi samej bez rodzinnej pomocy. Ale mają co chcieli. Pozdrawiam Majka i wzajemnie miłego dnia
UsuńBędzie musiała dać sobie radę. Niestety:-). Nie można przecież cały czas trzymać się matczynej spódnicy. Faktycznie, duża różnica wieku to spory stres dla Was obojga. Wiem, znam to. he he... Buziol i spokojnego wieczorka tym razem.
UsuńUlcia, bardzo mądra przypowieść. Tak powinno być, że jeśli my nie możemy zmienić tego co wokół, to przynajmniej sami nie dajmy się zmienić.
OdpowiedzUsuńJa miałam to szczęście, że rodzice i dziadkowie bez przerwy nam coś opowiadali. A to o swoich młodych latach, o rodzinnych historiach, a to bajki jakie znali jeszcze z dzieciństwa, a potem już sama czytałam bratu. Mama bardzo dbała o książeczki z bajkami, chociaż mieszkaliśmy na wsi,zawsze skądś przywoziła książeczki. A gdy byłam nastolatką i nie mieszkaliśmy już u dziadków, to każde wakacje czy ferie spędzaliśmy z bratem u babci, a wieczorami było czytaniem bajek i różnych legend. Ja czytałam, a dziadkowie i brat słuchali. Babcia najbardziej lubiła słuchać baśni Andersena. Zawsze sobie przy nich popłakiwała. Wiesz, że to były najpiękniejsze chwile. Pamiętam je jakby to było wczoraj. Będąc dzieckiem, lubiłam chodzić z babcią w pole, do lasu na grzyby. Babcia znała tyle niesamowitych historii, a ja uwielbiałam ją słuchać.
Moje dzieciaki też nie zasnęły bez bajki. Czasem mi się nie chciało czytać, to zmyślałam. Kiedyś zaskoczyła mnie córka, bo mi przypomniała niektóre moje opowieści i śpiewane piosenki, chociaż ja już dawno zapomniałam o czym to było.
Masz rację, blogi, to takie nasze ławeczki, zawsze można na chwilę przycupnąć i pogwarzyć z kimś albo tylko prowadzić monolog. O, kurcze, ale się rozpisałam.
Buziole słoneczne posyłam. Głowa do góry,Uleczko.
Cieszę się Azalia że sprowokowałam obszerniejsze komentarze które ja uwielbiam bo to przecież takie nasze spotkania tu na blogach i wymiany naszych myśli i poglądów na sprawy które nas interesują.Mój starszy syn był jako male dziecko niejadkiem(aż śmiać mi się teraz chce jak teraz widzę na jak wielkiego chłopa wyrósł)i bez bajki nie chciał jeść. Ale pod warunkiem że to była bajka o smoku wawelskim. Tak do perfekcji ją opanowałam że nawet jeszcze po tyli latach, dziś potrafię ją słowo w słowo odtworzyć . Pozdrawiam serdecznie. Ps Głowa do góry pomimo że szyja brudna hihi
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńJak Ci wiadomo zamieszczam takie przypowieści na blogu od dawna. Mądrości ludzkie, to skarbnice bez dna :)
Pozdrawiam na miły tydzien :)
Ja także serdecznie pozdrawiam i miłego tygodnia życzę Morgana
OdpowiedzUsuńTeksty Ferrero są piękne i mądre. To wielki myśliciel. Myślę, że każdy coś znajduje dla siebie. Co do tego tekstu - świata nie zmienimy, obysmy tylo nie dali się zmienic, obyśmy pozostali sobą. Całuję, Uluś :)
OdpowiedzUsuńGaja nie ma takich możliwości byśmy się nie zmieniali. Wszyscy się zmieniamy. Ja na pewno nie jestem już taka jak jeszcze nawet rok temu.Nawet powiem Ci że bardzo się zmieniłam.Czasem sama sie sobie dziwię że aż tak bardzo Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJasne, że jesteśmy inni, chodzi mi jednak o to, aby życ zgodnie z własnymi poglądami, nie dac się zwariowac, nie dac się ponieść. Byc sobą, naturalnym, bez zagrywania i pozerstwa.
UsuńWiem o co Ci Chodzi Aniu ,i tu się z Tobą zgadzam. Kiedy się wychodzi w ten świat do ludzi, czasem dla własnego dobra i bezpieczeństwa, jakaś maska nawet jest konieczna. Podobnie jak nasz strój. Ja tu w moich pieleszach mogę sobie już teraz pozwolić na to by być już tylko sobą,z moimi poglądami.Pozdrawiam cieplutko
UsuńWiesz Ula, teraz dzieci od małego mają natłok różnych informacji. I dlatego warto spisać swoje wspomnienia i zostawić swym dzieciom, które gdy już przekroczą 50 rok życia zaczną szukać swych korzeni, dociekać skąd są, kim byli dziadkowie, wujkowie, ciotki. Spisać, nagrać na dysk zewnętrzny, włożyć do koperty i zrobić z tego prezent na któreś urodziny.
OdpowiedzUsuńBierz się do pisania!
Miłego, ;)
Masz racje Anabell. Może tak trzeba będzie zrobić. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZmienić świata nie można ale można próbować zachować siebie tak dalece jak tylko się da.Niestety my też się musimy zmieniać czy tego chcemy czy nie, dobrze jeśli te zmiany pozwalają nam spojrzeć w lustro bez obrzydzenia.Serdeczności Uleczko.
OdpowiedzUsuńOtóż to. To spojrzenie na siebie w lustrze. Zewnętrznie także widzę zmiany,bo szczególnie jak w lustro popatrzę i zamiast siebie widzę twarz mojej mamy. Pozdrawiam Hanna serdecznie
UsuńPrzypowieść bardzo mądra i pouczająca. Cóż teraz jest po prostu brak czasu na rozmowy, każdy zabiegany jest. I to jest wielkie nieszczęście, czas się zatrzymać i posłuchać siebie nawzajem. Pamiętam jak swoim wnukom czytałam bajki, ale oni woleli oglądać je w TV. Oczywiście dzisiejsze bajki są też pełne przemocy, ale takich nie pozwalałam im oglądać, mówiąc: - cóż to za durnowata bajka" ...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
JaGa ja też nie pojmuję te obecne filmy dla tych najmłodszych. Po prostu mi się nie podobają. Myślę także że to zabieganie to pewnego rodzaju wymówka. Ludzie są chyba coraz bardziej nieufni nawzajem siebie, i nieszczerzy nawet wśród najbliższych to już obserwuję. Pozdrawiam JaGa cieplutko
OdpowiedzUsuńTwoja przypowieść przypomniała mi czasy gdy w telewizji były dwa kanały dla dzieci tylko dobranocki i gdy tato mój opowiadał nam swoje historie. Człowiek wtedy mało słuchał a dzisiaj żaluje, że uciekły historie nigdzie niespisane często już zapomniane. Dzisiaj ludzie nie tylko nie potrafią słuchać ale co za tym idzie nawet ze sobą rozmawiać. Pamięta jedna bajkę, ktorą opowiadał mi tato o koźlątkach nieposłusznych, którą ja opowiadałam później swoim dzieciom i mam nadzieję one opowiedzą ją swoim. Bajka jakich się dzisiaj nie opowiada:(( a szkoda:(( Pozdrawiam- axis
OdpowiedzUsuńWidzisz Axis ja to juz dawno obserwuję. Szkoda że tu trzeba szukać ludzi którzy przeczytają to co my moglibyśmy tak opowiadać w realu, a takich co w realu jak na lekarstwo, bo wolą jak my, komputer i telewizję. Błędne koło jednym słowem. Pozdrawiam cieplutko
UsuńUleczko, podobno nasz pobyt tutaj służyć ma wzrastaniu w cnotach. Niestety, wystarczy obserwować małe dzieci, dobre i kochane, a wskutek różnych wpływów, jakby im się pogarsza.
OdpowiedzUsuńNiemniej, warto dążyć ku lepszemu (wiem, że to truizm). Trudne to bardzo dla mnie. Buziaczki dla Ciebie- Zosia
Ano tak juz jest Zosia. Nie możemy juz być jak te dzieci bo by nas wilki przebrani w owcze skóry w mig pożarły. A ku lepszemu oczywiście, jak najbardziej, i ja jestem za. A jak Twoje wnuki lubią jak im opowiadasz coś z dawnych czasów, albo jakieś inne historie i one Ciebie lubią słuchać to się możesz zaliczyć do szczęściarzy Celka. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńMałe jeszcze te moje zajączki, ale ja akurat przez przypadek mam spisaną rodzinną historię (konkurs), a nawet wykonałam ilustracje(!). Jedno wydarzenie jest prawie filmowe i jestem w kontakcie z pewnym znanym reżyserem, ale nieco straciłam zapał do tej sprawy- Zosia
OdpowiedzUsuńTo mnie zaciekawiłaś!!! Czemu ta utrata zapału. Napisz proszę!!
OdpowiedzUsuńW skrócie: zachorowała żona reżysera i niestety zmarła, więc duże opóźnienie. Poza tym, mimo iż miałam błogosławieństwo samego abp Nossola, musiałabym jeszcze wiele dróżek "wydeptać", ale nie żałuję, bo przy okazji rozmawiałam z "Wielkimi". Ciągle gonię czas, no a np. do Uleczki lubię zaglądać bardziej niż np. dzwonić po fundacjach, Urz. Marszałk. itp. Ale jeszcze nie zrezygnowałam i mam kontakt z innym znakomitym reżyserem młodszego pokolenia. Z tym że prawda jest też taka, że propozycji scenariuszowych jest multum. Ja zawarowałam na tym, iż byłby to pierwszy film fabul. zw. ze Śl. Op. i mógłby też wzbudzić zainteresow. w Niemczech, ale musiałabym się b. spiąć i działać a... no zobaczę... Pa- Uleczko!- Zosia
OdpowiedzUsuńA może miałabym nawet kogoś kto mógłby pomóc.
OdpowiedzUsuńTo b. interesujące Uleczko! Wróciłam z robótki, a tu taka nowina. Napisz coś więcej, proszę Cię!- Zosia
OdpowiedzUsuńJak syn powróci z Norwegii to się odezwę na mailu.Na razie:)
OdpowiedzUsuń