czwartek, 5 grudnia 2013

Pozwólmy dzieciom wierzyć ,dopóki tylko chcą i mogą wierzyć.






Okrucieństwem jest człowiekowi zabierać jego wiarę.


Proszę o nastrój przedświąteczny

Prawdziwa albo i nie ,ale jak dla mnie bardzo pouczająca opowieść. Pozwólmy dzieciom wierzyć ,dopóki tylko chcą i mogą wierzyć.
Okrucieństwem jest człowiekowi zabierać jego wiarę. Miłego dnia wszystkim zaglądającym



Kilka dni przed Bożym Narodzeniem p. Gertruda rozpoczęła w klasie okrutną grę, która jej zdaniem miała zadać śmiertelny cios dawnym „przesądom”. Wycelowała jak zwykle w Anielkę.
„Dziecko – powiedziała – jeśli cię rodzice wołają – co czynisz?” „Przychodzę”. „Lecz wyobraź sobie, że oni wzywają twoją zmarłą babcię?” „Ona nie przyjdzie”. „A gdyby wołali Babę Jagę albo Czerwonego Kapturka?” „Nie przyjdą – to są postacie z bajki”. „Wspaniale! Zaraz zrobimy próbę. Anielko, wyjdź na chwilę z klasy!”.
Dziecko wyszło. A teraz dzieci – powiedziała nauczycielka – wołajcie ją głośno! Wszystkie razem! „Aniela! Aniela!” – krzyczało z całych sił trzydzieści dziecięcych głosów. Anielcia weszła.
„Widzicie więc moje dzieci. Jeśli ktoś jest przychodzi, gdy go się woła. A jeśli NIE ISTNIEJE nie może przyjść. Czy jeszcze któraś z was wierzy w Dzieciątko Jezus?”
„Tak…” – odezwało się kilka nieśmiałych głosów. „A ty Anielo, wierzysz jeszcze, że Dziecię Jezus cię słyszy gdy je wzywasz?”
„Tak, wierzę, że Ono mnie słyszy!” – powiedziała śmiało Anielcia.
„Bardzo dobrze! Zrobimy doświadczenie. Widziałyście, że Aniela weszła natychmiast, gdy ją wołałyście. Jeśli Dziecię Jezus istnieje, usłyszy wasze wołanie. Krzyczcie więc wszystkie razem bardzo głośno:” „Przyjdź, Dziecię Jezus!” Raz, dwa, trzy: wszystkie razem!
Dzieci spuściły główki. Zapadło kłopotliwe milczenie. Ciszę, w której zawisła trwoga dziecięcych serc, rozdarł szyderczy śmiech nauczycielki.
„Do tego właśnie chciałam was doprowadzić! Oto mój dowód! Nie ośmielacie się Go wołać, bo dobrze wiecie, że Dziecię Jezus nie przyjdzie. A jeśli Ono was nie słyszy, to dlatego, że nie istnieje – że jest tylko mitem!”
Onieśmielone dzieci dalej milczały. Ciężki argument p. Gertrudy, rozkrwawił im serca. Anielcia stała z mocno pobladłą twarzą. „Obawiałam się, że upadnie” – mówiła potem do ks. proboszcza jedna z dziewcząt. Nauczycielka wyraźnie rozkoszowała się zakłopotaniem dzieci.
Nagle Anielcia jednym skokiem znalazła się na środku klasy. Oczy jej płonęły. Zawołała:
- Dobrze! Będziemy Go wzywały! Słyszycie? Wołajmy wszystkie razem: PRZYJDŹ, DZIECIĘ JEZUS!
Wszystkie dziewczęta zerwały się. Stojąc ze złożonymi rękami, z sercami wezbranymi zaczęły krzyczeć:
- PRZYJDŹ, DZIECIĘ JEZUS!
Nauczycielka nakazuje przestać. Oczy ma utkwione w Anielcię. Nastąpiła chwila ciszy ciężkiej, jak konanie. Przerwał ją dźwięczny głosik Anielci: „Jeszcze wołajmy!” – „Był to krzyk, od którego mogły runąć mury” – opowiadała jedna z dziewcząt.
Nagle cicho otworzyły się drzwi. Wszystko światło dzienne zdawało się ku nim odbiegać. Światło rosło, olbrzymiało, wreszcie przekształciło się w ognistą kulę, która rozchyliła się i ukazało się w niej Dzieciątko tak zachwycająco piękne, jakiego jeszcze nigdy dzieci nie widziały. Dziecię uśmiechało się do nich, nic nie mówiąc.
Dzieci opowiadały potem , że obecność Dzieciątka napełniała ich serca niewymowną słodyczą i radością… że było ubrane w białą sukienkę i podobne było do słońca…
Promieniował z Niego taki blask, że światło dnia wydawało się przy nim nocą. Niektóre dziewczynki były oślepione tym blaskiem i odczuwały ból w oczach. Inne wpatrywały się swobodnie bez takiego przykrego odczucia. – Jak długo to trwało? – Dzieci nie umiały określić. Faktem jest, że „eksperyment” p. Gertrudy wraz ze zjawieniem się i odejściem Dzieciątka nie przekroczyły godziny szkolnej lekcji.
Dziecię nie przestawało uśmiechać się do dzieci. Następnie zniknęło w ognistej kuli, która zwolna roztapiała się. Drzwi same zamknęły się cicho. Dzieci zachwycone, uniesione radością, nie mogły wypowiedzieć słowa.
                                     ************************

Nie mam pomysłu na nowy post,

 ale od czego mój stary blog z Onetu.

 To opowiadanie jest z zeszłego roku.

Nie chcę Klarko sprowadzać nikogo tak szybko na

 ziemie i mam nadzieję ze teraz to lepiej po tej

 korekcie się czyta. A pogoda dziś wręcz

 wiosenna.

Ale dla wszystkich którzy muszą palić w piecach

 i liczyć każdy grosz wydawany za opał ,to

 przecież juz jakiś prezent mikołajowy. Choć

 pewnie dzieciom podobałoby się by było biało i

 padał śnieg w tego Mikołaja. 









15 komentarzy:

  1. Nie tylko dzieciom potrzebna jest wiara. Wszystkim nam pomaga przetrwać gorsze chwile, daje nadzieję. Buziaki Uluś :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śliczne to opowiadanie no nie? Ciągle się na nowo wzruszam. Ja bardzo długo wierzyła w św. Mikołaja, i choć juz nawet wiedziałam że to nie prawdziwy to ten magiczny baśniowy czar tego dnia udziela mi się po dziś. Pozdrawiam Aniu serdecznie-;)

      Usuń
  2. Uleczko jesteś niemożliwa, to ja się tu rozczulam ach ach jakie to piękne i cudowne tak wierzyć a tu bach! i czar prysnął jak przeczytałam końcową informację, za szybko mnie sprowadziłaś na ziemię:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro mi Klarko. Przepraszam Cię bardzo serdecznie. Tego nie przewidziałam niestety(-;

    OdpowiedzUsuń
  4. no przecież żartowałam:D
    a ja ogrzewam gazem i wprost czuję, jak pieniądze lecą w powietrze:(

    OdpowiedzUsuń
  5. E tam, wiem Klarko kochana, ja także gazem bo na węgiel już siły fizyczne moje nie takie jak kiedyś. Ale i węgiel teraz wcale juz nie za bardzo jest tańszy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny tekst. Dosłownie mnie zamurowało. Po przeczytaniu siedziałam dłuższą chwilę i czułam się, jakbym to ja była w tej klasie razem z dziećmi. Bardzo emocjonalne. I w sam raz na czas adwentu. Pozdrawiam i zapraszam na mój blog. Napisałam opowiadanie, które jak sądzę, przemówi do Ciebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Luana to profil jak weszłam. Poproszę o konkretny adres...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już podaję: jaworzynka.blog.pl Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  8. Wszyscy tym kominem puszczamy duże pieniądze ale np w Australii nie palą w piecach ale taką samą kasę wydaję na klimatyzację co my na opał. Jest jakoś sprawiedliwie. U mnie już wielka wichura nad morzem, na jutro odwołali zajęcia w szkołach i przedszkolach. Nikt na razie nie myśli więc o Mikołajkach, wszyscy boją się dzisiejszej nocy:( Pozdrawiam-Livia

    OdpowiedzUsuń
  9. Współczuję Livia. Widziałam w progznozach pogody. Ciągle jeszcze na żywioł jesteśmy bezradni. U nas też wieje nieźle. Pozdrawiam-;))

    OdpowiedzUsuń
  10. My jako starsi od swoich dzieci nigdy nie powinniśmy zabierać im marzeń,
    chociażby to miała być tylko bajka, przecież na tym dziecięcy świat polega,
    one się tym radują. Uleczko bardzo ciekawie mi się czytało powyższy tekst
    i sama się rozmarzyłam :)

    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, ten tekst potrafi obudzić i w nas dorosłych nasze dziecięce sny i marzenia....;)
    W pierwszej chwili nie wiedziałam że chodzi o Ciebie JaGa . Teraz jesteś Grażynką. Uściski serdeczne-;)))

    OdpowiedzUsuń
  12. * Rozumiej, abyś mógł wierzyć, wierz, abyś mógł rozumieć.* ... św. Augustyn ... od dzieciństwa aż do starości ...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach gdyby to było dla wszystkich takie łatwe...

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga