sobota, 27 lipca 2013

Pamiętny dzień który powinnam uczcić- To może brzoskwiniowa melba

http://przepisy-aleksandry.blogspot.com/2011/07/brzoskwiniowa-melba-nellie-melba.html





Nellie Melba (właściwie Helen Porter Mitchell) urodziła się w Australii w 1861 roku. Była sopranistką. Zadebiutowała w 1887 roku w roli Gildy w Rigoletto Verdiego. Melba była wielbiona w swoich czasach, chociaż miała trudny charakter, była władcza, agresywna, zazdrosna o inne śpiewaczki i wyniosła. Śpiewała na największych scenach, a największe triumfy święciła w Londynie.  

W 1892 (lub 1893) roku odbyło się wielkie przyjęcie na cześć Nellie Melby. Przyjęcie wydał mąż śpiewaczki Porter-Armstrong (inne źródła podają, że spotkanie odbyło się z inicjatywy Filipa Orleańskiego, księcia Orleanu).




Obrazek z sieci   Melba


 Z tej okazji sprowadzono z Paryża słynnego szefa kuchni - Auguste Escoffier. Przyjęcie odbyło się w znanym londyńskim hotelu Savoy. 
Escoffier podał deser razem z wielką lodową rzeźbą przedstawiającą łabędzia. 



Składniki na deser (4 porcje):

  • 8 kulek lodów waniliowych
  • puszka brzoskwiń 
  • 170 g świeżych malin
  • 25 g cukru
  • łyżeczka soku z cytryny
  • zmielone migdały do posypania


Wykonanie:

1. W rondelku gotujemy (na średnim ogniu) maliny z cukrem. Kiedy tekstura owoców zamieni się na wodnistą. Przelewamy płyn na sito i oddzielamy pestki od soku. Drewnianą łyżką przecieramy pestki, aby jak najwięcej miąższu się od nich oddzieliło. Gotowe puree ponownie przelewamy do rondelka. Gotujemy na małym ogniu, aż nabierze pożądanej gęstości. Dodajemy sok z cytryny do smaku. Można dać więcej cukru. Gotowe puree odstawiamy do ostygnięcia. 
2. W salaterkach układamy brzoskwinie. Na nich kładziemy lody waniliowe. 
3. Lody polewamy puree malinowym. Całość posypujemy zmielonymi migdałami. 

                                        *********************************

Gorąco i chce się taki jak ten deser.  Dziś urodziny mojej Mamy .Rocznik 1905. Dwie wojny światowe i niełatwe życie a jednak dożyła prawie setki (97 lat). W pewnym sensie i ja dziś także świętuję bo w tym dniu jakbym się drugi raz urodziła. Był rok 1945 tuż przed zakończeniem wojny. armia radziecka zajęła juz Gliwice , a nasz dom zajęła komendantura rosyjska . Kazali się nam wynieść i koczowaliśmy kątem na obecnej ulicy głównej u znajomej rodziców. Na tej ulicy ruch był niewielki w tamtych latach wojny ,i my dzieciaki urządzaliśmy sobie na tej ulicy zabawy. Akurat podobno odstawiłam  pokaz tańca ,miałam 8 lat),kiedy nagle nadjechało jakieś auto ,które na cale szczęście widocznie miało sprawne hamulce, bo młody żołnierz Rosjanin przyniósł mnie na rękach zbroczoną krwią i nieprzytomną do domu, ale po zmyciu krwi z głowy,przerażonej mojej mamie okazała się rana niewielka, byłam jednak nieprzytomna i miałam jedynie chyba wstrząs mózgu  Obudziłam się w łóżku zdziwiona co ja tu robię i co robi ten żołnierz przy łóżku razem z mamą i kilkoma innymi osobami (już nawet nie pamiętam kim byli). Mama powiedziała że żołnierz czekał aż się obudzę i dopiero sobie odjechał. Taka to moja historia związana z tym dniem. Ech, no chyba powinnam ten dzień świętować jak myślicie?  Szkoda że przed chwilką brzoskwinię zjadłam. Teraz idę zjeść same lody, albo lepiej . Zrobię sobie mrożoną kawę, O!!!



14 komentarzy:

  1. To ja tez mrozon kawe...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak , bo przy takiej pogodzie tylko wszystko, byle by było zimne. Serdeczności wzajemne-;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedziałam, że melba to deser ku czci konkretnej osoby. Dzięki za uświadomienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także nie wiedziałam póki nie znalazłam to w necie. Miłego

      Usuń
  4. Ulka, może spiszesz wspomnienia o sobie i swojej rodzinie bo miałabyś co pisać i jeszcze by ci zapłacili. Teraz to jest na topie :)
    Melba przypomina mi piękny czas u moich kuzynek w Chorzowie, chodziliśmy na melbę do fajnej kafejki w Parku Kultury. To był dla mnie wielki świat ;) Pozdrawiam niedzielnie- nieźle dziś przygrzeją- Adela

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem o którą to kafejkę chodzi Adela. Widzisz ty także masz wpomnienia. Napisz blog he he. Kusiolki serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  6. Ula, fajnie by było razem z Tobą wybrać się na melbę i pogaduszki :) A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu to bardziej praktyczne. Każda u siebie melbę sobie zrobi(znalazłam dziś puszkę brzoskwiń na dole w mojej spiżarce.) Lody śmietankowe kupne w zamrażalniku, a śmietana w spreju. Tu sobie obie klikamy i mamy pogaduszki przy melbie i niewiele to kosztuje . Miłej niedzieli w cieniu przy tej spiekocie życzę. -;))

      Usuń
  7. Melba jest bardzo dobra, kiedyś często bywałam w kawiarniach i zamawiałam melbę. Teraz to mogę tylko wspominać. Miałaś szczęście, Uleczko. Rosyjski żołnierz uratował Cię. To ważna rocznica. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak gorąco że nawet na grobie Mamy nie byłam. Melbę można sobie teraz w domu zrobić to nic trudnego Azalia. Ja także kiedyś chętnie do kawiarni chodziłam a teraz mi szkoda na to pieniędzy.Miałam rzeczywiście więcej szczęścia niż rozumu. Widocznie miałam żyć po to chociażby by tu sobie dziś z wami klikać bo na zewnątrz za gorąco, nawet na leżaku i w cieniu. Buziaki niedzielne-;))

      Usuń
  8. Lody w takie upały sa super. Faktycznie mogłabyś pisać bloga o swojej rodzinie, masz pewnie więcej takich interesujących opowieści, jak ta o tym Rosjaninie. Uściski Ula:) Ella

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem przy okazji tu piszę jakieś wspominki z mojej przeszłości a nawet z opowiadań mojej babci Anny. Każdy chyba ma jakieś ciekawostki zapamiętane z przeszłości. Piję teraz wodę z lodówki z cytryną i bez cukru. Pięknie gasi pragnienie w ten potworny dzisiejszy skwar. Pozdrawiam Ella serdecznie-;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawe na temat melby. Właściwie mogę jutro zrobić, bo mam wszystkie składniki poza malinami świeżymi /ale w zamrażarce mam mrożone!/. Bardzo lubię melbę, nie jadłam wieki. Lody mam prawie zawsze w domu, bo często jemy, więc kupuję duże porcje. Co do wypadku - napewno zrobił na Was wrażenie, skoro do tej pory pamiętasz. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Pozdrawiam, Uleczko :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja piłam kawę mrożoną taki straszliwy skwar więc tylko wszystko co zimne. Ta pani musiała mieć mocny glos skoro nawet opery Wagnera śpiewała . Czasem warto poszperać w necie. Wcześniej nic o tej Melbie i nazwanego po niej deseru nie wiedziałam. Dobrze że wóz miał sprawne hamulce. Trudno taką datę połączoną z urodzinami nie pamiętać.Pozdrawiam Aniu serdecznie-;)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga